[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszyli długim korytarzem, który wydawałsię jej znajomy.Uświadomiła sobie, że tuż obok znajduje się jego sypialnia.Doszli do drzwi pokoju i Gwendolyn się zatrzymała.Jason opuścił ramiona.Gwendolyn bez słowa objęła go mocniej, nie chcąc się z nim rozstawać.- Gospodyni przygotowała pokój dla ciebie, ale mogę ci odstąpić swój na tęnoc - powiedział cicho.- Wolisz tu zostać?Skinęła głową.Jason zdołał otworzyć drzwi prawą ręką.Wciąż objęciw uścisku, weszli do sypialni.Gwendolyn nie mogła znieść myśli, że miałabygo opuścić, przylgnęła do niego, niczym dzikie wino do muru ogrodu.Stali takdłuższą chwilę.Usłyszał jej milczące błaganie.Jego pocałunek był tym słodszy, że oboje właśnie uniknęli śmierci.Był topocałunek kochanka, pełen zmysłowego głodu i ognia.Ogarnęło ją podniecenie.Przesunęła dłoń na jego plecy, przyciskając go do siebie.A potem Jason odsunął się nagle.Odstąpił o krok, pozostawiając ją samotnąi opuszczoną.- Powinnaś się położyć.- Tylko z tobą.Nie planowała tego.Słowa wypłynęły z serca, uwolnione pod wpływemprzeżytego strachu i szoku.Nie chciała tego powiedzieć, ale nie zdawała teżsobie dotąd sprawy z siły swoich pragnień.Ledwie przebrzmiało to wyznanie,zrozumiała, jakie jest prawdziwe.I niczego nie żałowała - słów ani uczuć.Na jego przystojnej twarzy przez chwilę malowała się tylko namiętność.- Wydarzenia dzisiejszego wieczoru wytrąciły cię z równowagi, Gwendolyn.- Chcesz mnie przekonać, że nie wiem, o co proszę? - Przysunęła się bliżej,aż znowu się dotykali.- Nie wykorzystam cię, kiedy jesteś w takim stanie - oznajmił.- To byłobynieuczciwe z mojej strony.Czułe słowa sprawiły jej ból.Wiedziała, że niemądrze było dążyć dozaspokojenia tęsknot i pragnień, które ją ogarniały, kiedy znajdowała sięw pobliżu Jasona.Noce spędzone na tęsknocie za nim, dnie, kiedy marzyła, abyz nim być - nie do końca rozumiała wówczas swoje uczucia.Z pewnościąpózniej tego pożałuje, ale teraz zachowa się jak egoistka i zażąda tego, czegotak bardzo jej brak.O mało nie zginęli dzisiaj wieczorem.Zwiadomość, że mogła odejść z tegoświata, nie poznawszy dobrze Jasona, wstrząsnęła nią głęboko.Zdawała sobiesprawę, że porusza się na krawędzi szaleństwa, igra ze zdrowym rozsądkiem.Ale nie potrafiła poskromić pragnień.Uczciwie przyznała, że go pożąda, i kazało jej to zapomnieć o zasadachprzyzwoitości.- Możesz nie chcieć mnie wykorzystać.Ale ja, niestety, nie jestem aż takostrożna.- Przycisnęła dłoń do jego szyi, masując delikatnie napięte mięśnie.-Możesz odrzucić moją propozycję.Potrafię to zrozumieć.- Odrzucić ciebie? Co za obłęd.Ich spojrzenia się spotkały i Gwendolyn zobaczyła własne pragnienia odbitew jego oczach.- Widzisz, Jasonie, zrozumiałam wreszcie, że choćbym nie wiem jak z tymwalczyła, ile razy mówiła sobie, że to złe, nie jestem w stanie ukrywać prawdy.Chcę ciebie.Tylko ciebie.Objął ją, całując z namiętnością, która pozbawiła ją tchu.Gwendolyn wbiłapalce w jego ramiona, przysuwając się jak najbliżej.Odwzajemniła pocałunekrównie namiętnie, oddając się czystej zmysłowej przyjemności, rozpaczliwiepragnąc uczcić fakt, że żyje.Pod wpływem pocałunków jej skóra zaczęła płonąć.Jego dłonie poruszałysię bezustannie.Chciała tylko być blisko niego, uwolnić tę wspaniałą, niezwykłą tęsknotę,którą oboje czuli.Jej ciało się rozpływało.Zanurzyła twarz w jego szyi.Przesunął ręką w jej włosach, spinki posypały się na dywan i gęste, ciemneloki opadły do połowy jej pleców.Jason położył dłonie na talii Gwendolyn,potem na biodrach, potem znowu przeniósł je w górę.Porozpinał haftki sukni.Drżącymi palcami pomogła mu ją ściągnąć z ramion i bioder, aż spadła napodłogę.Potem znowu wziął ją w ramiona, całując długo i mocno.Półprzytomna,poczuła, że uniesiono ją w powietrze.Wtulona w ramiona Jasona, Gwendolynnie przerywała pocałunku, dopóki nie położył jej na środku łóżka.Usiadła, zaskoczona i aż sapnęła z zachwytu oraz podniecenia, kiedyzobaczyła, co robi.Z łobuzerskim uśmiechem na przystojnej twarzy Jasonrozwiązał halsztuk i rzucił go na ziemię.W ślad za nim poszły kubrak, a potemkamizelka i koszula
[ Pobierz całość w formacie PDF ]