[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebowałem jej jak powietrza.Nie umiałem bez niejpracować, cieszyć się wschodzącym słońcem wśród trzcin,nawet na mecz nie umiałem iść.A jak już poszedłem,zaciągnięty siłą przez Marcina i Jacka, to i tak nie wiedziałem,jakim wynikiem się skończył ani nawet, kto grał przeciwkomoim ukochanym Czarnym Koszulom.A teraz, gdy wreszciemiały się spełnić moje marzenia.gdy wreszcie miałemspotkać się z Adelą.Adelą, do której mówiłem w myślach i wsnach przez wszystkie te tygodnie, nagle poczułem, że tego niepotrzebuję.Nagle mówiłem do ciebie i do złotej rybki, nie doniej.- Zaraz wzejdzie słońce - powiedziałaś cichutko swoimgłosem spośród łanów zboża.- Urodziłam się o wschodziesłońca, wie pan? I moje siostry też.I moja mama.Zawszemarzyłam o tym, że będę miała córkę.I ona też urodzi się owschodzie słońca.A teraz.teraz wiem, że to może się nigdynie zdarzyć.Po twoim policzku stoczyła się piękna, idealnie okrągła łza.Poczułem, że coś dławi mnie w gardle.Tak cudowniemówiłaś o dziecku, którego nie było.Kochałaś to dziecko.Swoją nieistniejącą córkę.Głos robił ci się bardziej miękki,nawet rysy twarzy łagodniały.A z migdałowych oczu biłotakie światło.- Dałabym jej na imię Natasza - uśmiechnęłaś się doszarości za oknem.- Podoba się panu to imię?194- Jest piękne - znów chciałem cię wziąć w ramiona iprzyrzec ci, że urodzisz Nataszę.Pewnego dnia, o wschodziesłońca.Nie odważyłem się jednak.Wielka kula w moim gardlebyła chyba z ołowiu.Kochałaś Nataszę.Tak po prostu.Mówiłaś o niej tak, jakby spała za ścianą.Miękko i cicho, żebynie zmącić jej snu.Podczas gdy Adela.- Dobrze, że usunęłam tę ciążę - śmiała się, stojąc nataborecie z kieliszkiem czerwonego wina, które kupiłempoprzedniego dnia na jej babski wieczór.- Wyobrazcie sobie,co by się działo, gdyby to był chłopiec! Czytałam, że długośćpenisa jest dziedziczna.Wydaliśmy nawet książkę o wpływiegenów na życie seksualne.Więc dobrze, że to zrobiłam.Nigdynie skazałabym mojego syna na takie jedenastocentymetrowemaleństwo! Jego i jego kobiet! O ile z czymś takim odważyłbysię w ogóle do jakiejś zbliżyć!Greta, Iza, Inka i Edyta odpowiedziały jej salwą śmiechu.Aja.ja chciałem umrzeć pod tym oknem.Otulić się śniegiem izamarznąć.%7łeby nie czuć bólu.Zabiła nasze dziecko???Zrobiła to, nie pytając mnie o zdanie??? Nie mówiąc mi, żejestem ojcem???-Adela, jak mogłaś! - wtoczyłem się do domu, bełkocząc iobijając się o ściany.Adela i jej przyjaciółki myślały, że jestem pijany.Niebyłem.Byłem tylko.byłem zdenerwowany.Bardzozdenerwowany.Byłem w żałobie.Byłem ojcem, który straciłdziecko.-Nie rozumiem, dlaczego histeryzujesz.- Adela była wtedyzła, że przerwałem jej taką udaną imprezkę".I wściekła, żepodsłuchiwałem.Nie zamierzała mnie przeprosić, niezamierzała wyjaśniać.Nie miała sobie nic do zarzucenia.-Adela, to było nasze dziecko - tłumaczyłem.- Nie żadne dziecko, tylko embrion - wzruszyła ramionami.- Szybko to załatwiłam.Byłam w ciąży tylko cztery i pół195tygodnia, tyle co nic.To był embrion z ogonem.Sprawdz sobiew encyklopedii zdrowia, jak wygląda czterotygodniowyembrion!Nie odzywałem się.Wciąż nie mieściło mi się w głowie, żeto zrobiła.- Nie pytasz, czy się nie bałam? Czy mnie nie bolało? - onanaprawdę chciała, żebym jej współczuł.-Adela, to było nasze dziecko - powtórzyłem.- Niepomyślałaś, że mogłem chcieć, żeby się urodziło? Gdybyś dałami szansę na współdecydowanie?- Nie pomyślałam - pokręciła głową.- To mój brzuch, mojepieniądze, moja sprawa.Za co byś to dziecko utrzymał? Gdziebyś je wychowywał? Tu, na tej zabitej dechami wsi? Czy wmoim ciasnym mieszkaniu? Wtedy byłeś tylko sekretarką.- Sekretarki też mają dzieci.I bezrobotni.Dzieci to nie jestprzywilej zarezerwowany dla bogatych - czułem, że mojesłowa rozbijają się o grubą, betonową ścianę.Ale nie mogłemprzestać.- Nie histeryzuj i nie odwracaj kota ogonem - powiedziała.-Chcesz mnie wpędzić w poczucie winy, ale ja się nie dam.Toty zmarnowałeś mi dzisiejszy wieczór.Nie rozumiem, jakmogłeś podsłuchiwać.To było chamskie.Nie odważyłem się powiedzieć, że aborcja była niecobardziej chamska.ale tak myślałem.Chciałem mieć to dziecko.Tęskniłem za nim.Opłakiwałemje.Nawet jeśli to był chłopiec z najmniejszym członkiemświata.Wychowałbym go tak, żeby nie dał się nigdyupokorzyć żadnej pijanej rudej wydrze stojącej z kieliszkiemna taborecie.196- A jeśli Natasza okazałaby się chłopcem? Urodzonym ozachodzie słońca? Albo w środku najczarniejszej nocy? -zapytałem cię, zakładając film do aparatu.- Umiałabyś go kochać?- Co to za pytanie? Jak można nie kochać własnegodziecka? - uśmiechnęłaś się.- Gdyby to był chłopiec.dałabymmu na imię Joachim.Podoba ci się? To nie jest ukraińskie imię.I chyba nie polskie.Podoba ci się?%7ładne z nas nie zauważyło, kiedy przeszliśmy na ty.Byłemwzruszony.I tak bardzo chciałem wziąć cię w ramiona.- Jeśli będę miał kiedyś syna, dam mu na imię Joachim - teżsię uśmiechnąłem.A potem wziąłem cię za rękę i wyprowadziłem na dwór.Słońce tak pięknie wschodziło za twoimi plecami.Zupełniejak na jakiejś kiczowatej pocztówce.Barwiło twoje pszenicznewłosy na czerwono.Robiłem zdjęcia jak szalony, jedno zadrugim.Trzy rolki.- Szlafrok! - zawołałaś nagle, gdy zmieniałem film.- Mam na sobie twój szlafrok!Zanosząc się śmiechem pobiegliśmy do domu.Sukienkabyła już sucha.Słońce wznosiło się coraz wyżej, wychylającsię zza trzcin.Nie było czasu do stracenia.Zrzuciłaś szlafrok iwybiegłaś z sieni nago, odpinając guziczki trzymanej wdłoniach sukienki.Mogłabyś chyba założyć ją przez głowę.ale nie zamierzałem ci o tym mówić.Biegłem za tobą zaparatem i pstrykałem, zdjęcie za zdjęciem.Twoje pośladki,wychylające się z gęstwiny długich, jasnych jak zbożewłosów.twoje nagie stopy na mokrej trawie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]