[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oprzytomniała i wyrwała dłoń z jego uścisku. Co? Jego brązowe oczy posłały jej zaniepokojone spojrzenie. Wszystko w porządku? Tak.Jak najbardziej zapewniła go pospiesznie. Nigdy nie było lepiej. Słyszałaś, co mówiłem? Każde słowo prychnęła. Więc prowadz. Dłonią wskazał na drzwi. Gdzie& Na strych? Spojrzał na nią badawczo. Na pewno wszystko w porządku? Jeszczechwilę temu nie wyglądałaś najlepiej. Naprawdę? Bez zastanowienia spojrzała na żyrandol. To chyba& od jedzenia. Masz wypieki.Może powinnaś się położyć& Głupstwo, nic mi nie jest. Głęboko wciągnęła powietrze. Chodzmy. Ruszyław stronę schodów,a on w ślad za nią.Co się z nią dzieje? Co to za bzdury z tą burzą żądz i namiętności? Co też przychodzi jejdo głowy? Przecież on nawet jej się nie podoba.To pewnie dlatego, że wczoraj przywołał tamtewspomnienia, a na koniec ją pocałował.I to dość namiętnie.Pocałunek, który rozpanoszył sięw jej snach, kiedy w końcu udało jej się zmrużyć oko.Już lata temu odsunęła od siebie wszelkiemarzenia o jego pocałunkach i nie miała zamiaru pozwolić, żeby przez chwilę nieuwagi znówzagościły w jej myślach.Nie miała też zamiaru pozwolić mu sprzątnąć sobie panią Fortesque sprzed nosa.Byłapewna, że uda jej sięją przekonać.Ale przedtem musi zyskać poparcie pana Fortesque a.A oto także nie musiała się martwić.Zaprowadziła Graysona do tylnych schodów w środkowej części domu.Posiadłość po-dzielona była na trzy oddzielne części.Na górnych piętrach zachodniego skrzydła najstarszejczęści domu znajdowały się głównie sypialnie, które zimą stały puste, chyba że gospodarze mieliwięcej gości.Na ostatnich piętrach wschodniego skrzydła mieściły się pokoje dla służby i starypokój dziecięcy.Strych na samej górze środkowej partii domu pełnił funkcję magazynu.Na scho-dach nie spotkali nikogo, co raczej niedziwiło, skoro wynajęci przez nią służący, a poprawniemówiąc aktorzy, byli o wiele mniej liczni od obsługującej zazwyczaj dom służby. Zastanawiałem się odezwał się Grayson, kiedy wchodzili na strych. Dlaczegoakurat tu organizować święta?Popchnęła klapę drzwi na strych. W Millworth Manor? Tak.Czy nie prościej byłoby zrobić całe to przedstawienie we własnym domu? Winpisał, że masz posiadłość wiejską oraz rezydencję w mieście.Westchnęła. Czy przez te wszystkie lata Winfield na bieżąco donosił ci o każdym wydarzeniuw moim życiu? Nie o każdym. Grayson wzruszył ramionami. Nie sądzę, żeby wiedział o wszyst-kim. I pomyśleć, że podobno to kobiety lubią plotkować. Weszła na strych.Czuła jedno-cześnie lekkie poirytowanie i zadowolenie, że przez te wszystkie lata Grayson tak pilnie śledziłjej losy.Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, ile wysiłku ją kosztowało zachowanie obojętnościwobec jego życia. A odpowiadając na twoje pytanie, to właśnie tutaj spędzaliśmy wszystkieświęta.Kiedy jeszcze robiliśmy to w gronie całej rodziny dodała. Co w ostatnich latach niezdarzało się zbyt często.Ale nie wyobrażałam sobie Bożego Narodzenia gdzie indziej niż tu,w Millworth Manor.Oczywiście, po śmierci ojca, kiedy mama zaczęła spraszać do domu tę oso-bliwą zbieraninę zbłąkanych dusz, święta stały się już niecomniej tradycyjne&Prychnął. Ale pod wieloma względami przygarnięcie pod swój dach wszystkich tych bezdom-nych nieszczęśników& ciągnęła dalej. Może nie mam zbyt pochlebnej opinii na tematgości mamy i przyznaję, że wielokrotnie ich wizyty były dość uciążliwe i odbiegały raczejod utartych konwenansów, ale przeważnie to byli bardzo mili ludzie.I okazywali namwdzięczność, że mogli tu, z nami, być.Nie zawsze o tym mówili, ale to dało się zauważyć.Zwłaszcza w czasie Bożego Narodzenia. Zawiesiła głos,a po chwili podjęła: Kiedy myślęo świętach, nie wyobrażam sobie ich gdziekolwiek indziej, jak właśnie tu.Wiem, że możeto brzmi ckliwie, ale to prawda. Waszych świąt raczej nikt nie nazwałby tradycyjnymi. Ale zawsze było interesująco powiedziała z nieobecnym wyrazem twarzy.Błądziłateraz wzrokiem po strychu.Nawet zimą umieszczone w portykach okna przepuszczały dośćświatła, aby można było się bez trudu rozejrzeć.Przestrzeń pod załamaniem dachu szczelniewypełniały skrzynie, przeróżne kufry oraz starannie poustawiane pudła z dokładnie opisaną za-wartością.Pod zakurzonymi narzutami kryły się wszelkiego rodzaju meble, które, niczym duchystrażników, pilnie strzegły podtrzymujących dach kamiennych kolumn.Dzięki temu porządkowi,o który odpowiednio zadbali kolejni zarządcy posiadłości, na środku strychu została spora pustaprzestrzeń.Camilla ruszyła do kąta, w którym, odkąd sięgała pamięcią, trzymano ozdobyświąteczne. Zabawne, że wszystkie wspomnienia można pomieścić na jednym strychu powie-dział Grayson. I kto tu teraz jest ckliwy? Zrzuć to na magię świąt. I nie tylko moje wspomnienia, czy też Beryl, Delilah albo mamy, ale też wspomnieniawielu poprzednich pokoleń.Każdy mieszkaniec tego domu zostawił po sobie jakiś ślad.A sądzącpo tej masie pudeł, raczej namacalny. Spojrzała na niego przez ramię. Jeśli będziesz kiedyśszukał fraka z poprzedniego stulecia, zajrzyj tutaj. Będę o tym pamiętał odpowiedział rozbawiony. Tu są. Podeszła do ustawionych jedno na drugim czterech pudeł z napisem: Choin-ka i wzięła pierwsze z góry. Nie są bardzo ciężkie, ale trochę nieporęczne.Za jednym razemich nie zniesiemy. Zmieniłaś się, Camillo.Jesteś ostatnią osobą, którą posądziłbym o samodzielne nosze-nie pudeł. Mnie także to dziwi mruknęła pod nosem. Noale trzeba robić, co jest konieczne. Daj spokój.Wystaw tylko te pudła, a ja zniosę je na piętro stwierdził Grayson.Potem możemy poprosić lokajczyków, aby znieśli je na sam dół. Ależ nie śmiem przerywać im próby z mieczami powiedziała zjadliwie i podała mupierwsze pudło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]