[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co pana teraz ugryzÅ‚o? protestowaÅ‚. AtakujÄ… latarniÄ™, potrzebujÄ™ naboi! ProszÄ™ mi spojrzeć w oczy. Po co? ProszÄ™ mi spojrzeć w oczy. O co panu chodzi? %7Å‚eby mi pan spojrzaÅ‚ w oczy.ZrobiÅ‚ to.ChwyciÅ‚em lufÄ™ jego karabinu i wymierzyÅ‚em we wÅ‚asnÄ… pierÅ›. Chce mnie pan zabić? ProszÄ™.Nie mogÄ™ znieść myÅ›li, że zginÄ™ we Å›nie.JeÅ›li chcemnie pan zabić, proszÄ™ zrobić to teraz.To bÄ™dzie morderstwo, ale przynajmniejoszczÄ™dzimy sobie zdrady.OdetchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko raz i drugi z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ… czÅ‚owieka, który nie znajduje słów, bysiÄ™ bronić przed niezasÅ‚użonÄ… obrazÄ….GwaÅ‚townym ruchem wyrwaÅ‚ mi lufÄ™ z rÄ…k.PrzystawiÅ‚ mi jÄ… do skroni.PoczuÅ‚em jej chłód. Pan jest z tych, którzy wierzÄ…, że bÄ™dÄ… żyć wiecznie.TatuÅ› i mamusia nie czytalipanu słów Chrystusa? Nie uprzedzili pana, że musimy umierać wielokrotnie?OdÅ‚ożyÅ‚ broÅ„.SpuÅ›ciÅ‚ wzrok. Wszyscy musimy umrzeć.DziÅ›, jutro, kiedy opatrzność rozkaże.Każdy ma swójkarabin.Jak pan chce, niech siÄ™ pan sam zabije.Nie spodziewaÅ‚em siÄ™, że jego kamienne rysy sÄ… zdolne do uÅ›miechu.PomimoalarmujÄ…cej sytuacji pozwoliÅ‚ sobie na przerwÄ™ i chwilÄ™ ciszy.Z zewnÄ…trz dochodziÅ‚owycie, a on tymczasem szacowaÅ‚ mnie, nie wiem wedÅ‚ug jakiego kryterium.W koÅ„cupowiedziaÅ‚: ChciaÅ‚ pan siÄ™ schronić w latarni i już pan tu jest.Mam panu gratulować? Nic pannie rozumie.Pan jest z tych, co czujÄ… siÄ™ wolni dopiero blisko krat wiÄ™zienia.A teraz wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ gestem nieznoszÄ…cym sprzeciwu teraz proszÄ™ o naboje.NadciÄ…gajążabole.ZszedÅ‚em mu z drogi.Niech robi, co chce.ObÅ‚adowany swojÄ… strzelbÄ…,remingtonem i skrzynkÄ… z amunicjÄ…, Batís pomknÄ…Å‚ na górÄ™, jakby nie czuÅ‚ ciężaru.ZauważyÅ‚em puste worki.PosÅ‚użyÅ‚y mi za materac.Na zewnÄ…trz wyÅ‚y potwory.BatísstrzelaÅ‚ gdzieÅ› na górze.Ale ja miaÅ‚em w gÅ‚owie tylko jedno: teraz mogÄ™ spać, mogÄ™ spać.Spać.Spać.Spać.6Kiedy siÄ™ obudziÅ‚em, na Å›wiecie panowaÅ‚ fantastyczny spokój.Tej samej nocy mojeciaÅ‚o Aazarza znów podjęło życiowe funkcje, jakby jakiÅ› odgórny rozkaz kazaÅ‚ wrócićduszy na swoje miejsce.Na zewnÄ…trz fale rytmicznie uderzaÅ‚y o pobliskie skaÅ‚y.Szummorza dziaÅ‚aÅ‚ na mnie kojÄ…co.OglÄ…dane z pozycji horyzontalnej wnÄ™trze latarni sprawiaÅ‚owrażenie surowego, ale przyjaznego.Przez otwory strzelnicze umieszczone na różnychpoziomach wzdÅ‚uż schodów prowadzÄ…cych na górÄ™ przeÅ›witywaÅ‚o Å›wiatÅ‚o.W tymnajbliżej mnie zauważyÅ‚em pyÅ‚ek, który majestatycznie zawisÅ‚ w powietrzu, obojÄ™tny naprawa grawitacji, zatrzymany mocÄ… jakiejÅ› absurdalnej i melancholijnej harmonii.ZaschÅ‚o mi w gardle.UsiadÅ‚em i podniosÅ‚em do ust pierwszy antaÅ‚ek, jaki mi siÄ™nawinÄ…Å‚.W Å›rodku byÅ‚ ocet, ale byÅ‚o mi wszystko jedno.Gdyby to byÅ‚a wrzÄ…ca smoÅ‚a, teżbym siÄ™ napiÅ‚.PodnoszÄ…c siÄ™, poczuÅ‚em bolesne skurcze w caÅ‚ym ciele.Ciarki przeszÅ‚y mipo wszystkich czÅ‚onkach, jakby krew siÄ™ budziÅ‚a do życia po latach zastoju.SiedziaÅ‚em iobserwowaÅ‚em duże zmiany, jakie siÄ™ tu dokonaÅ‚y.Dolna część latarni peÅ‚niÅ‚a funkcjÄ™magazynu, o tym już wiedziaÅ‚em, ale teraz ten magazyn byÅ‚ znacznie zasobniejszy wskrzynie, worki i kufry.PrzyjrzaÅ‚em siÄ™ im dokÅ‚adniej.ByÅ‚y moje.W tym momencie dolatarni wszedÅ‚ Batís. Jaka szataÅ„ska siÅ‚a byÅ‚a zdolna przenieść to wszystko w ciÄ…gu jednego ranka? odezwaÅ‚em siÄ™ gÅ‚osem ozdrowieÅ„ca, który budzi siÄ™ z narkozy. SpaÅ‚ pan pięćdziesiÄ…t godzin odpowiedziaÅ‚, zrzucajÄ…c z pleców worek mÄ…ki.PopatrzyÅ‚em na swoje dÅ‚onie i odezwaÅ‚em siÄ™ bez zwiÄ…zku: Jestem gÅ‚odny. Wiem.Nie dodaÅ‚ nic wiÄ™cej, ale zrozumiaÅ‚em, że mam iść za nim na górÄ™.Nie zatrzymujÄ…csiÄ™ ani nie odwracajÄ…c w mojÄ… stronÄ™, zapytaÅ‚: Nie sÅ‚yszaÅ‚ ich pan? Nic do pana nie dotarÅ‚o? Wczoraj wieczorem niezle dalipopalić.Ostatnio sÄ… bardzo niespokojni. MruknÄ…Å‚ sam do siebie: HoÅ‚ota, hoÅ‚ota&PodniósÅ‚ klapÄ™ i weszliÅ›my do mieszkania.SiadÅ‚ na krzeÅ›le i wÅ‚adczym gestempokazaÅ‚ mi miejsce przy stole.UsiadÅ‚em posÅ‚usznie.ZajÄ…Å‚ siÄ™ nabijaniem fajki, wyglÄ…dajÄ…cw zamyÅ›leniu przez balkon.Oparty Å‚okciami o stół, przetarÅ‚em rÄ™kami twarz.Przede mnÄ…pojawiÅ‚ siÄ™ talerz.RÄ™ce, które go postawiÅ‚y, należaÅ‚y do jednego z nich naglezobaczyÅ‚em cienkie palce poÅ‚Ä…czone bÅ‚onÄ….ZerwaÅ‚em siÄ™ z krzesÅ‚a jak oparzony, krzyczÄ…cz przerażenia.CzuÅ‚em, że serce mi bije mÅ‚otem.Znów byÅ‚em na wyspie. I po co te krzyki odezwaÅ‚ siÄ™ Batís. To tylko grochówka.CmoknÄ…Å‚ jak wieÅ›niak na konia.Gadzina zsunęła siÄ™ po schodach w dół, cicho jakduch.Nie odezwaÅ‚em siÄ™, póki nie skoÅ„czyÅ‚em jeść. DziÄ™kujÄ™ za zupÄ™. Nie ma za co.To paÅ„ski prowiant. Ale pan mi jÄ… podaÅ‚. To ona podaÅ‚a.Nie byÅ‚a przywiÄ…zana ani przykuta.ZapytaÅ‚em: Nie ucieka z latarni? Czy pies ucieka z gospodarstwa?ZapadÅ‚a cisza.Nie mogÅ‚em siÄ™ powstrzymać od zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci: Umie coÅ› jeszcze poza noszeniem wiader i talerzy? NauczyÅ‚ jÄ… pan Å‚aciny?SpojrzaÅ‚ na mnie twardo.Nie szukaÅ‚ zaczepki, ale gotów byÅ‚ oddać cios. Nie odciÄ…Å‚ siÄ™. Ani Å‚aciny, ani greki.Tego tylko jÄ… nauczyÅ‚em podniósÅ‚remingtona to wiÄ™cej warte niż Å‚acina i greka razem wziÄ™te. No jasne odpowiedziaÅ‚em, trÄ…c czoÅ‚o.Sakramencka migrena nie dawaÅ‚a miszans w konwersacji. Ale skoro już pan pyta, to faktycznie, posiada pewne nieocenione umiejÄ™tnoÅ›ci.Zpiewa, kiedy żabole sÄ… w pobliżu. Zpiewa? Zpiewa.Jak kanarek. Mimo woli parsknÄ…Å‚ Å›miechem.ZmiaÅ‚ siÄ™ nieprzyjemnie,gardÅ‚owo, makabrycznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]