[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pozwolę, żeby ludzie myśleli, że stałam się.żebyłam.!Kiedy ciotka poszła z licytatorem pokazać mu bibliotekęojca, ja poszłam do ważniejszych zajęć.Trzeba było pocerować rzeczy i nakryć do stołu do kolacji.Wieczorem podałam gotowane jajka i śledzie.Z tostami.Potem usiadłam obok ciotki.393- Przyśle wozy w środę.- Spojrzała na mnie znad talerza.- Ile spodziewa się uzyskać ze sprzedaży? - Potrzebowałam niewielu rzeczy, ale zaliczały się do nich nowe suknie.Nie mogłam przecież objąć nowej posady ubrana w strojemłodego dziewczęcia.Suknie z debiutu już na mnie nie pasowały, a nie poprawiłabym żadnej starszej kobiecie nastrojuubrana w jednolitą czerń.Ciotka prychnęła.- Powiedział, że da ogłoszenie w "Journalu".Jestem pewna, że jego kalkulacje są dużo niższe, niż będą faktycznewpływy ze sprzedaży.Nie bardzo potrafił odróżnić widel-czyk do lodów od widelczyka do cytryny.- Ale czy powiedział ci, ile spodziewa się dostać?- Nie.Ostateczną wycenę przyśle przez wozaków.W najbliższą środę.Dokończyłyśmy nasz posiłek w ciszy, jedząc przy świetlekilku świec, które nam zostały.W świetle świec jedzenie wyglądało bardziej zachęcająco.Zwiece rzucały dużo cieplejszeświatło niż oświetlenie gazowe.Jednakże nie robiłyśmy tegoze względu na nostalgię.Kazałam odłączyć przewody gazowe.Nie stać nas już było na ten luksus.Gdy obudziłyśmy się w środę, wszystko spowijała dusząca mgła.Wozacy wynurzyli się z niej, jakby byli upioramiskoncentrowanymi na jakimś makabrycznym zadaniu.Wręczyli ciotce list i ciężkim krokiem poszli po schodach na górędo swojej roboty.Ciotka otworzyła Ust i wydała stłumiony okrzyk.- Ależ.ależ.on na pewno się myli!- Pokaż.- Wyjęłam list z jej ręki i zaczęłam czytać napisaną ciasno, ale skrupulatnie wycenę.Najwyrazniej ciotka394poprosiła go o sprzedanie tylko kilku rzeczy.Kompletu mebli z jadalni, sypialni ojca i mamy oraz książek ojca.- Będziemy musiały dać mu więcej niż tylko to.- To co nam zostanie?- Nie musi nam nic zostawać.Nie możemy już tu mieszkać.Im mniej będziemy miały, kiedy będziemy się wyprowadzać, tym lepiej.- Al e.- Dlaczego nie wpisałaś na listę mojej sypialni? - Tam,gdzie pojadę, nie będę jej potrzebować.Odwróciłam listi zaczęłam dopisywać następne rzeczy.Dodałam klejnotymamy i moje dywany.Porcelanę i wszystkie srebra stołowe.Tureckie dywany z salonu i żyrandole.- Dopisuję fortepian.- Nie możesz!- Co z nim zrobimy? Nie będzie miał go tutaj ktosłuchać.- Może będzie.Kiedy już skończy się nam ciężka żałoba.Pokręciłam głową.- Kiedy skończy się nam żałoba, ja pojadę do Bostonu,a ty przeniesiesz się nad morze.- Nie.Proszę.Nie mogę mieć salonu bez fortepianu.Zacisnęłam szczęki, żeby nie wypowiedzieć myśli, które były zbyt bluzniercze, żeby nadawały się do powtórzenia.Poszłam natomiast na górę na poszukiwanie wozaków.Byliw pokoju mamy, rozbierając na części jej łóżko.- Dodałam kilka rzeczy do listy.Możliwe, że będzieciepotrzebowali jeszcze jeden wóz.Jeden z mężczyzn skinął głową na młodego chłopca.Chłopak wybiegł z pokoju i wkrótce usłyszałam tupot jego stóp na schodach.Pozostali kontynuowali swoją robotę,znosząc części sypialni na dół.Zdejmując obrazy ze ścian.Po zdjętych obrazach zostawały na tapecie dziwne ciemneplamy, znacząc miejsca ich bytności.Jak duchy przeszłości.395A na podłodze ujawniły się kłębki kurzu, które schroniły siępod szafą i komodą.Nie byłam tak dobrą pokojówką, jakmyślałam.Ostatni z mężczyzn zatrzymał się, gdy schylał się, bypodnieść obraz.- Przyjemnie było, panienko? %7łyć w ten sposób?Czy było?- Tak.- Tak, rzeczywiście było.- Szkoda, panienko.Ale nic nie trwa wiecznie.- Skinąłgłową.Podniósł obraz.Dopiero kiedy wozy z większością naszego dobytku wyruszyły do domu aukcyjnego, przyszła mi na myśl moja książka.Odnalazłam ciotkę w salonie.- Gdzie jest mój Byron?- Co takiego? - Ciotka podniosła wzrok.Siedziała nakrześle, jedynym, jakie nam zostało.Podłogi zostały ogołocone z dywanów.Jedwabne zasłony zdjęte z okien.Ciotkasiedziała w pełnym świetle, a drobinki kurzu tańczyły w promieniach słońca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]