[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mało apetyczna nazwa jak na burdel.Bermi zmrużył oczy.- To chyba gospoda.- Więc nazwa jest jeszcze mniej apetyczna. Stary gwałtowniewciągnął powietrze, po czym przekroczył próg, pobrzękujączłoconymi ostrogami.Sworbreck potrzebował chwili, żeby jego oczy przywykły dociemności.Przez szpary w ścianach z desek wpadało migocząceświatło.Na podłodze leżały dwa wywrócone krzesła i stół.Wokół stałokilku najemników uzbrojonych w dwie włócznię, dwa miecze, topóroraz dwie kusze wymierzone w napastnika, który siedział przy stole naśrodku pomieszczenia.Północny jako jedyny nie okazywał nerwowości.Rzeczywiście byłpotężny; włosy zwisały mu wzdłuż twarzy i mieszały się z wytartymfutrem okrywającym ramiona.Wąchał i spokojnie przeżuwał mięso ijaja, które leżały na stojącym przed nim talerzu, z dziwnie dziecinnąniezdarnością trzymając widelec w lewej zaciśniętej dłoni.W prawejręce, z dużo większą wprawą, dzierżył nóż, który przyciskał do gardławytrzeszczającego oczy kapitana Dimbika bezradnie rozpłaszczonegona blacie.Sworbreck westchnął.Może to nie był heroizm, ale z pewnościąnieustraszoność.jemu także zdarzyło się publikować kontrowersyjnemateriał, co wymagało godnej podziwu siły woli, ale nie rozumiał, jakktoś może zachowywać spokój w takich okolicznościach.Odwagapośród przyjaciół niewiele kosztuje.Co innego, gdy cały świat jestprzeciwko tobie, a ty mimo wszystko kroczysz swoją ścieżką.Polizałczubek ołówka, żeby to zapisać.Północny popatrzył na niego, aSworbreck zauważył, że coś lśni za jego rzadkimi, prostymi włosami.To odkiycie go zmroziło.Lewe oko mężczyznybyło zrobione z metalu, który lśnił w ciemnym wnętrzu karczmy, atwarz zniekształcała olbrzymia blizna.Drugie oko promieniowałostraszliwą rządzą, jakby Północny z trudnością powsttzymywał sięprzez poderżnięciem Dimbikowi gardła, chociażby po to, żebysprawdzić, co się stanie.- A niech mnie! - Cosca wyrzucił ręce w górę.- SierżanciePrzyjazny, przecież to nasz dawny kompan!- Caul Dreszcz - odezwał się Przyjazny cicho, nie spuszczającwzroku z Północnego.Sworbreck był pewien, że spojrzenie nie może zabić, ale i takcieszył się, że nie stoi pomiędzy tą dwójką.Nie odrywając ostrza od gardła Dimbika, Dreszcz niezdarnie nabrałna widelec porcję jajek, przeżuł je niespiesznie i przełknął.- Skurwiel chciał mi zabrać jajka - wyszeptał chrapliwie.- Dimbik, ty niewychowany prostaku! - Cosca postawił jedno zkrzeseł i usiadł naprzeciwko Dreszcza, karcąco kiwając palcem przedzaczerwienioną twarzą kapitana. Mam nadzieję, że to cię czegośnauczy.Nigdy nie zabieraj jajek człowiekowi z metalowym okiem.Sworbreck zapisał te słowa, chociaż miał wrażenie, że to małouniwersalny aforyzm.Dimbik spróbował się odezwać, być możezamierzając powiedzieć to samo, ale Dreszcz mocniej przycisnął ostrzedo jego gardła i kapitan tylko zabulgotał.- To twój przyjaciel? - mruknął Północny, zerkając zezmarszczonym czołem na swojego zakładnika.Cosca wzruszył ramionami.- Dimbik? Czasem się przydaje, ale nie nazwałbym go najlepszymczłowiekiem w Kompanii.Choć Dimbikowi trudno było wyrazić sprzeciw, gdyż Północny takmocno przyciskał pięść do jego gardła, że kapitan ledwie mógłoddychać, to jednak sprzeciwiał się z całą stanowczością.Był jedynymczłonkiem Kompanii, który chociaż trochę dbał o dyscyplinę, godnośćoraz właściwe zachowanie, i proszę, do czego goto doprowadziło.Jakiś barbarzyńca dusi go w podłej knajpie napustkowiu.Sprawę dodatkowo pogarszał a przynajmniej jej nie polepszał takt, że dowódca Dimbika chętnie wdał się w pogaduszki znapastnikiem.- Cóż za przypadek - mówił Cosca - że wpadamy na siebie po tylulatach, wiele setek mil od miejsca naszego pierwszego spotkania.Ile tomoże być mil, Przyjazny?Sierżant wzruszył ramionami.- Nie lubię zgadywać.- Myślałem, że wróciłeś na Północ?-Wróciłem.Potem przybyłem tutaj.- Najwyrazniej Dreszcz niemiał w zwyczaju upiększać faktów.- Po co?- Szukam dziewięciopalcego mężczyzny.Cosca wzruszyłramionami.- Mógłbyś obciąć jeden palec Dimbikowi i zaoszczędzić sobiekłopotu.Dimbik zaczął się wić i parskać, zaplątany we własną szarfę, aleDreszcz mocniej przycisnął czubek noża do jego szyi i zmusił go dobezradnego opadnięcia na stół.- Chodzi o konkretnego dziewięciopalcego mężczyznę odrzekłchrapliwie, nie zdradzając ani cienia emocji.- Dotarły do mnie plotki,że może tutaj przebywać.Czarny Calder ma z nim rachunki dowyrównania.Podobnie jak ja.- Nie widziałeś, do czego doprowadziło wyrównywanie rachunkóww Styrii? Zemsta zle wpływa na interesy.Oraz na duszę, prawda,Tempie?- Tak słyszałem - odrzekł prawnik, którego Dimbik ledwie widziałkątem oka.Ależ nienawidził tego człowieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]