[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zadzwoń do nich, jak chcesz  powiedział Gregor  i zaproponuj, co masz do zaproponowania, tylko mnie wto nie mieszaj. Dzięki, Gregor  rzuciłem. Chodzmy, Piet. Wgłowie rysował mi się już plan wykorzystania Lingów dopozbycia się chociaż części bandy. Chwileczkę  warknął Piet.Obejrzałem się.Piet wpatrywał się w Gregora, a tenw niego. No co?  spytał Gregor. O co chodzi? On jest dzisiaj bardzo podminowany  wyjaśniłem. Obawia się pewnie, że ostrzeżesz przed nami Lingów,gdy tylko stąd wyjdziemy, i zastanawia się, czyby cięczasem profilaktycznie nie zabić. Z ludzmi takimi jakGregor nie bawiłem się nigdy w owijanie w bawełnę.Niebył, co prawda, aż takim zakapiorem jak Piet, ale mimowszystko śmieciem.Piet zerknął na mnie. Ale jeśli cię zabije, to ja zabiję jego  pocieszyłemGregora.Piet ucapił Gregora za gardło.Gregor usiłowałbezskutecznie odgiąć szczupłymi, delikatnymi palcamigrube jak parówki paluchy Pieta. Zapamiętaj sobie  warknął Piet. Piśniesz słówkoi po tobie. Dobrze, dobrze  wykrztusił Gregor.Piet wyciągnął swój krótki miecz i z przerażającączułością przesunął ostrzem po szczęce Gregora. Puść go  powiedziałem. Ale już. Piet odepchnął od siebie Gregora i ten, dławiąc się ichwytając łapczywie powietrze, upadł na podłogę.Pastylka czosnkowa wyleciała mu z ust.Piet wypadł z zakładu zegarmistrzowskiego. Będzie dobrze, Gregor  rzekłem. On już cię nietknie.Obiecuję. Nie przychodz do mnie więcej  wymamrotałGregor, nie patrząc na mnie. Proszę.Ja się wycofuję zbranży.Nie chcę mieć nic wspólnego z tym, cozamierzacie.Mam żonę.I dziecko.Błagam.Nie dziwiłem się, że nie chce mnie więcej widzieć.Ibyłem mu wdzięczny za to, co do tej pory dla mnie zrobił. Dobrze, Gregor.Dzięki za pomoc.Piet czekał na mnie w kafejce po drugiej stronie ulicy. Nie będziesz mi rozkazywał  warknął, kiedy sięprzysiadłem. Zrób to jeszcze raz przy świadkach, awyjmę wakizashi i obetnę ci palec.Zrozumiałeś? Tutajjesteś nikim.Nikim. Nie zapominaj, że ten nikt ocalił ci dupsko.Spróbujjeszcze raz udusić kogoś, kto nam pomaga, a wezmęwakizashi i wsadzę ci go w zadek.Zrozumiałeś?Zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem. Pieprz się. Słuchaj.Edward i jego ludzie zamierzają się z tobąrozprawić.Może ty tego nie wyczuwasz, ale dla mnie tojasne.Mają dosyć twoich wpadek.A więc alboprzejmiemy ten transport, albo zabiją nas obu.Piet nic nie powiedział, bo w tym momencie kelner postawił przed nim piwo.Podziękowałem skinieniemgłowy kelnerowi. Dowiem się, gdzie Lingowie przechowują transportprzeznaczony dla Amsterdamu i ruszamy z tym koksem. Jak się do.? Moja w tym głowa.Zdaj się na mnie.Wieczorembędę już wiedział. Wstałem.Piet sięgnął po szklankę zpiwem. Daj mi numer, pod jakim będę cię mógł złapać. Podyktował mi go, zapamiętałem.Nie uśmiechało misię z nim rozstawać, bo zachodziła obawa, że nawieje, alemusiałem.Nie mogłem mu pokazać, jak zamierzamznalezć Lingów, nie odkrywając się przy tym.Bo o Lingach słyszałem.Jeden z garniturowców, tenmłodszy, wymienił to nazwisko na briefingu minutę przedtym, jak zadzwoniła Lucy i wybuchła bomba.Firma miałaLingów pod obserwacją. 60W Rode Prins było pusto; garstka klientów wyległado ogródka, pławić się tam w słońcu.Wycierający barHenrik skinął mi głową. Ocaliłeś mi skórę  powiedziałem. Dzięki. Nie ma za co, Sam.Nie podobał mi się tenczłowiek.Ani trochę. Mnie też się nie podoba.Gdzie Mila? Na górze.Spotkaliśmy się na schodach. Musimy pogadać  powiedziałem.Zawróciła bez słowa i wprowadziła mnie do swojegopokoiku.Nim zdążyłem otworzyć usta, wymierzyła misiarczysty policzek.Zabolało. Co, u diabła. Nie wynajęliśmy cię po to  wysyczała  żebyśszukał swojej żony, która przypuszczalnie jestzdrajczynią.Wynajęliśmy cię, żebyś działał w słusznejsprawie.Naprawdę słusznej. A nie robię tego? Zostawiłeś tam te kobiety. W jej tonie pojawiłosię cierpienie. To draństwo, Sam. Firma tam była.Mój przyjaciel August tam był. Oni też pozostawili je własnemu losowi.Machnęlina nie ręką.Nie do wiary.Nie mieściło mi się w głowie, żeHowell mógł tak postąpić.  Mila.mieli rannych i działali bez pozwolenia naholenderskim terenie.Muszą chronić swoje przykrywki.z pewnością powiadomili tutejszą policję. Tak, z całą pewnością.Czyli i oni, i ty zostawiliścieskute kobiety w ciemnicy?  Głos jej się załamał. Mila, gdzie one teraz są? U moich przyjaciół.Zadbam o to, żeby wróciły dodomu. Mila, zrobiłem wszystko, żeby je ochronić.Postąpiłem krok w jej kierunku, policzek piekł mniejeszcze po uderzeniu. Nie pozwoliłem Pietowi dalej sięnad nimi pastwić, wybiłem mu z głowy pomysł zabieraniaich z nami.Przepraszam, jeśli cię zawiodłem.Przygryzła wargę, założyła ręce na piersi. Od tej pory jesteś zdany sam na siebie.Ja muszę sięzająć tymi bidulkami. Jak to, zostawiasz mnie? Ty je zostawiłeś. Przecież wiesz, że tak nie było.Myślałem, żezostaną uwolnione.Mila, dlaczego to robisz?Patrzyła w ziemię. Bo tak trzeba, Sam.Słuchaj uważnie.Gdybyśmusiał opuścić Amsterdam, to wiedz, że właścicielemprzynajmniej jednego baru w każdym większym mieścieświata jest mój podwładny.Wystukaj w swojej komórcehasło  Roger Cadet , a wyświetli ci się adres najbliższejtakiej knajpki.Idz tam i powiedz kierownikowi, żeprzysyła cię Roger Cadet, a uzyskasz wszelką pomoc.  Kim jest ten Roger Cadet? Rzekomy właściciel.Ale on nie istnieje.To tylkohasło.Każdy nasz bar ma ten kod, dzięki czemu pojawiasię na mapie GPS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl