[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I co z tego, że się nie pokazuje? Ze wszyscy, łącznie z młodymHamadem, trzymają się z daleka? Migały jej tylko jego ręce, brązowe od słońca,kiedy wyłaniały się zza parawanu, żeby podać to czy zabrać tamto.Jednakprzysunęła się do rozdarcia.Dlaczego nie miałaby patrzeć? Zamiast Hamadadostrzegła jednak Jassema otwierającego zegarek.- Piętnasta trzydzieści - oznajmił.Pociągnął nosem, jakby wyczuł odór psującejsię ryby, i wskazał coś ręką.Dotarli do Limy.Khor Marmar - Marmurowa Zatoka.Latifa opowiadała o niej Noorze, opisującjej odcień jako sto razy jaśniejszy niż morska woda.Pewien handlarz nazwał jątak dawno temu, ponieważ przypominała mu marmur z meczetów w Persji iIndiach.Handlarz miał rację.Noora musiała mrużyć oczy przed połyskliwymkawałkiem morza ustępującego miejsca zatoce, nad którą wznosiło się miastoLima.Woda miała kolor lśniącej mlecznej bieli i była na tyle głęboka, że mogłypo niej pływać łodzie.Lecz nie zawsze, tak przynajmniej twierdziła Latifa.- Co miesiąc na kilka dni piasek wsysa całą wodę, zostawiając tylko odrobinępośrodku.Wtedy można przejść pieszo z jednego krańca Limy na drugi.- Nooranie potrafiła sobie tego wyobrazić.- I pomyśl tylko, że kiedy nie ma wody, łodziemuszą tkwić oparte na jednej burcie i czekać, aż woda powróci i znów je uniesie.Bajki! Noora popatrzyła przed siebie.Khor Marmar była wypełniona wodą, naktórej kołysały się łodzie wszelkich kształtów i rozmiarów.Do szorstkich kamienikoralowca, tworzących nabrzeże po wschodniej stronie, przycumowanych byłookoło czterdziestu statków dau z żaglami przywiązanymi do masztów.Wokół ipomiędzy nimi na wodzie podskakiwały mniejsze łódki.Niektóre były wyciosanez pojedynczego pnia palmy, inne składały się z wielu liści palmowychpołączonych sznurkiem.Były też maleńkie drewniane beczki udające łódki, wpołowie zanurzone w wodzie, a w każdej siedziało jedno lub dwoje dzieci.Widok był imponujący po usypiającym krajobrazie morza.Tak wielu ludzi!Mężczyzni kucający na piaszczystym brzegu, naprawiający sieci, pochylający się ipodnoszący skrzynki, wiosłujący w poprzek laguny, stojący na brzegu i polerującykadłuby łodzi, a nawet pływający wpław.Tyle do obejrzenia! Jej wzrok powędrował w stronę domów stojących po obustronach zatoki.W niczym nie przypominały kamiennych chat z jej gór.Miałygładkie ściany złote jak słońce - solidne sześciany ukoronowane niskimi wieżami.- To wieże wiatrowe - wyjaśniła Latifa, kiwając głową.Zdjęła koc i wkładałaburkę, upewniając się, czy dokładnie zakrywa jej twarz.- Chwytają wiatr iwprowadzają go do wnętrza domu.Chłód, chłodne powietrze.Jaki geniusz to wymyślił? Z głową wypełnioną chłodnym, bardzo chłodnympowietrzem, Noora zaczęła liczyć wieże: trzydzieści wyrastało wzdłużwschodniego brzegu i kolejne dwadzieścia wzdłuż zachodniego.- Tylko bogacze mają wieże wiatrowe - zaznaczyła Latifa, a w jej głosiepobrzmiewała duma osoby zamożnej.- W naszym domu są dwie.- Gdzie jest wasz dom?Latifa machnęła ręką w powietrzu.- Mieszkamy trochę dalej, w Wadimie.Stądgo nie widać.Może jednak Sager wie, co dla niej dobre? Może to będzie lepsze życie? Po razpierwszy Noora odważyła się mieć nadzieję.Czy dlatego, że to nowe miejsce tętniżyciem? Zaraził ją niespodziewany zgiełk wokół niej po tylu dniach wsłuchiwaniasię w westchnienia morza.Kiedy zeszła z łodzi, jej nastrój poprawił się jeszcze bardziej, ponieważ okazałosię, że Jassem nie gniewa się, że zabrudziła mu diszdaszę kilka dni temu.Niewydął na jej widok nozdrzy, nie skarcił.Był wesoły i nalegał, żeby kobietytowarzyszyły jemu i Hamadowi na targu w Limie, zanim ruszą w dalszą podróż dodomu.Był szczęśliwy jak dziecko z kieszeniami pełnymi słodyczy.Jego gitra obijałamu się o ramiona, kiedy szedł przodem, przed Hamadem i kobietamizamykającymi orszak.Minęli szemrzący rząd kobiet siedzących zeskrzyżowanymi nogami, z towarem rozłożonym na kawałkach materiału.Sprzedawały mydło i powidło: butelki, puszki, kawałki sznura i nici, małepaczuszki ziół, igły i guziki.Noora chłonęła to wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]