[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Biedny pan Beebe! Czy to nie jego płaszcz widzieliśmy na ścieżce? Cecil, płaszczpana Beebe'a.- To nie nasza sprawa - odparł Cecil zerkając na Lucy, która chowała twarz zaparasolką.- Pan Beebe wskoczył chyba z powrotem do wody - ciągnęła pani Honeychurch.- Pani Honeychurch, proszę tędy.Ruszyły za nim posłusznie, przybierając ten napięty, a jednocześnie obojętny wyraztwarzy, jaki przystoi damom w podobnych sytuacjach.- Trudno, wychodzę - powiedział jakiś głos tuż przed nimi.- Nie możecie mnieprzecież zdeptać.Był to Freddy, który wyłonił się zza paproci, ukazując piegowatą twarz i śnieżnobiałeramiona.- Kochanie, więc to ty? Co za okropny pomysł! Wolałabym, żebyś kąpał się w domu.- Człowiek musi sobie czasem popływać, no a potem wyschnąć, a jeśli.- Kochanie, masz zapewne jak zwykle rację, ale w twojej sytuacji.Chodz, Lucy,idziemy.- Zawróciły.- Patrz! Nie, nie patrz! Pan Beebe! To okropne!Pan Beebe wyławiał właśnie z wody pozostałe części swej garderoby, a George stałobok niego i krzyczał do Freddy'ego, że złapał rybę.- A ja - wołał Freddy - ja połknąłem kijankę.Skacze mi w brzuchu.Emerson, tydraniu! Włożyłeś moje majtki!- Cicho! - zawołała pani Honeychurch, odzyskując równowagę.- Musicie się szybkoubrać, inaczej przeziębienie gotowe.- Mamo, chodzmy stąd.Na litość boską, chodzmy stąd - powiedziała Lucy,przyśpieszając kroku.Było jednak za pózno.- Dzień dobry! - zawołał George, wychodząc z wody.- Dzień dobry, pannoHoneychurch, dzień dobry!- Lucy, na Boga, kto to jest? Ukłoń się! Ja też się ukłonię.Panna Honeychurch złożyła ukłon.Przez wieczór i całą noc woda w stawie opadła.Nazajutrz rano jeziorko odzyskałodawne rozmiary i przybrało zwykły wygląd.ROZDZIAA XIII: BOJLER PANNY BARLETTIleż razy Lucy ćwiczyła ten ukłon, to powitanie! Cały czas jednak trwała wprzekonaniu, że jej spotkanie z George'em odbędzie się w domu, a więc przy użyciu pewnychniezbędnych rekwizytów.Będąc w Londynie u matki Cecila, Lucy wiele razy zastanawiałasię nad tym spotkaniem.Nie wiedziała, czy młody pan Emerson okaże jej obojętność, czybędzie nieśmiały, czy też niegrzeczny.Na każdą z tych ewentualności była przygotowana.Nigdy jednak nie przypuszczała, że George powita ją radosnym okrzykiem, stojąc prawienago na brzegu jeziora wśród porozrzucanych płaszczy, kołnierzyków i butów.Pijąc herbatę u pani Butterworth Lucy doszła do wniosku, że przyszłości nie możnaprzewidzieć, że nie sposób przygotować się na to, co niesie nam życie.Drobna zmianascenariusza i wszystkie nasze gesty i słowa, zaplanowane z taką starannością, tracą sweznaczenie lub znaczą zbyt wiele. Ukłonię się - postanowiła przed tym spotkaniem.- Niepodam mu ręki.Tak będzie najlepiej. Tymczasem co się stało?Odbywali właśnie jedną z tych okropnych wizyt, do których zmusiły ich zaręczyny.Pani Butterworth chciała zobaczyć czy raczej obejrzeć Cecila, on zaś nie miał na tonajmniejszej ochoty.Nie chciał rozmawiać o hortensjach, które zmieniają kolor, jeśli hodujesię je nad morzem.Nie chciał należeć do Towarzystwa Charytatywnego, a we wszystkim, comówił, czuło się irytację.Im bardziej go coś drażniło, tym bardziej zawiłe i długie stawały sięjego odpowiedzi, nawet wówczas, kiedy wystarczyłoby krótkie tak i nie.Lucy starała sięzatrzeć złe wrażenie, jakie robił, a jednocześnie uspokoić jego samego.Nikt nie jestdoskonały, myślała, ale dobrze jest poznać tę niedoskonałość przed ślubem.Panna Barlettnauczyła swą młodą kuzynkę, że w życiu niewiele może nas naprawdę zadowolić.Lucy, choćnie lubiła nauczycielki, naukę uznała za godną uwagi, szczególnie jeśli chodzi o Cecila.- Lucy - zapytała pani Honeychurch, kiedy wróciły do domu - czy z Cecilem jest cośnie tak?Lucy spojrzała na nią zaskoczona, bo do tej pory jej matka zachowywała się wobecCecila powściągliwie, ale uprzejmie.- Nie sądzę, mamo.Wydaje mi się, że wszystko jest w porządku.- Może jest zmęczony?Lucy po chwili namysłu przyznała, że może rzeczywiście.- W przeciwnym razie - pani Honeychurch krzywiąc się wyjęła szpilki z kapelusza -.w przeciwnym razie nie potrafię zrozumieć jego zachowania.- Jeżeli chodzi ci o jego zachowanie wobec pani Butterworth, to ja również uważam,że jest męcząca.- To Cecil kazał ci tak myśleć.Będąc mała uwielbiałaś ją.Czy nie pamiętasz już, jakpielęgnowała cię, kiedy miałaś tyfus? Cecil traktuje wszystkich w ten sposób.- Pozwól, że odłożę twój kapelusz, mamo.- Czy przez te pół godziny nie mógł zdobyć się na uprzejmość w stosunku do niej?- Cecil zbyt wiele wymaga od ludzi - powiedziała Lucy niepewnie, czując zbliżającesię kłopoty.- To z powodu jego ideałów.To dlatego może się czasem wydawać.- Bzdury! Jeśli młody człowiek staje się niegrzeczny z powodu swoich wzniosłychideałów, to powinien czym prędzej ich się pozbyć - powiedziała pani Honeychurch wręczającjej kapelusz.- Mamo! I tobie się zdarzało zezłościć na panią Butterworth!- Ale nie w ten sposób.Czasami mam ochotę ukręcić jej głowę, ale to nie to samo.Mówię ci, Cecil traktuje wszystkich w ten sposób.- Czy mówiłam ci, że będąc w Londynie dostałam list od Charlotty?Ta próba była zbyt dziecinna, by odwrócić uwagę pani Honeychurch.- Cecil jest zły, odkąd wrócił z Londynu.Niczym nie sposób go zadowolić.Krzywisię, kiedy do niego mówię, Lucy.Nie próbuj zaprzeczać.Wiem, nie jestem wykształcona,zdolna ani muzykalna.I nic nie poradzę na nasze meble w salonie.Twój ojciec kupił je imusimy pogodzić się z tym faktem.Cecil mógłby pamiętać, że nam się nie przelewa.- Wiem, mamo.Cecil na pewno nie powinien mówić pewnych rzeczy.Chodzi o to,że.jego denerwują pewne sprawy, a nie ludzie jako tacy.On nie lubi brzydoty, ale to nieznaczy, że chce być nieuprzejmy.- No dobrze, w takim razie czy Freddy'ego da się oddzielić od sposobu, w jaki śpiewa?- Nie możesz wymagać, żeby komuś tak muzykalnemu jak Cecil podobały się naszepiosenki.- Mógł wyjść z pokoju.Po co naigrywać się, robić miny i psuć wszystkimprzyjemność?- Nie wolno być niesprawiedliwym dla otoczenia - powiedziała niepewnie.Kiedy była w Londynie, towarzystwo Cecila sprawiało jej przyjemność.Terazwszystko, terazniejszość i przyszłość, straciły formę.Dwie cywilizacje zderzyły się ze sobą ifakt ten wprowadził Lucy w stan zakłopotania.Zły i dobry smak nie pasowały do siebie, takjak dwie inaczej skrojone części garderoby.Lucy pozostała zakłopotana przez cały czas, kiedy pani Honeychurch zmieniała sukniędo obiadu, od czasu do czasu mówiąc coś, co tylko pogarszało sytuację.Nie ulegałowątpliwości, że Cecil chciał okazywać lekceważenie i doskonale mu się to udawało.- Idz się przebrać, kochanie.Obiad już za chwilę.- Dobrze, mamo.- Nie mów dobrze skoro stoisz w miejscu.Idz szybko.Lucy posłuchała, ale po wyjściu z pokoju stanęła w holu, przy oknie.Wychodziło napółnoc i niewiele było z niego widać.Nie mogła dostrzec nieba.Teraz, tak jak w zimie,gałęzie sosen zwisały blisko jej oczu.To okno zawsze kojarzyło się jej z uczuciemprzygnębienia.Nie trapił jej określony problem, a jednak westchnęła:- Co robić, co robić? - Wszystko szło zle.Zdała sobie nagle sprawę, że nie powinnamówić matce o liście od Charlotty.Na pewno będzie chciała wiedzieć, co w nim jest.Freddy wbiegł na górę w podskokach.- Emersonowie to kapitalni ludzie! - zawołał.- Kochanie, nie powinieneś zabierać ich nad staw.To miejsce jest zbyt uczęszczane,żeby się tam kąpać.Wyglądaliście cokolwiek dziwacznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]