[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I komuteraz, Hammondówno, pozwalasz wtrącać się do tego co robię?Mięczakowi, przybłędzie, którego sprowadziłaś nie wiadomo skąd?Rachela była bliska płaczu.Magazyn prowadziła żelazną ręką,pomyślał Charlie, natomiast nad tym, co działo się na ranczu, nie miałażadnej kontroli.Czyżby dlatego, że i pod tym względem chciała słuchaćojca? Jakże ogromny musiał być jego wpływ na tę dziewczynę! Ale odtego punktu należy właśnie rozpocząć zmiany.Z tą myślą Charlie podszedł od tyłu do Hendrixa i dotknął lekkojego ramienia.Brygadzista wyprostował się gwałtownie i obrócił.Byłwysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, wyższym od Teksańczyka odobre kilka centymetrów.I ważył zapewne dziesięć kilo więcej.Ale niemiał takiej muskulatury jak Charlie.Hendrix próbował odtrącić jegorękę, ale bez skutku.- Nie możemy zapominać - powiedział miękko Charlie - że to jestranczo panny Racheli i ona nim kieruje.Czyż nie jest tak? - To mówiąc,zacisnął palce na ramieniu brygadzisty, a Hendrix aż się skrzywił iwykrztusił z siebie:- Ty, ty.puść mnie natychmiast!56RS - Gdy przyjdzie na to pora.Panna Rachela chciała ci powiedzieć,że będę pomagał tutaj na ranczu przez parę tygodni.Prawda, szanownapani?- Właśnie tak - przytaknęła Rachela, opadła na krzesło i ukradkiemotarła łzę z oka.- Ma zamiar pomóc tutaj! - Tę drugą część zdaniawypowiedziała już znacznie mocniej.- Po trzydziestu latach zajmowania się ranczem żadna pomoc zjego strony nie jest mi potrzebna! - ryknął Hendrix.- Twój ojciec nigdynie zrobiłby mi czegoś takiego!- Ale jej ojca nie ma już między nami - nadal miękkim głosempowiedział Charlie, a jednocześnie jeszcze mocniej zacisnął swe palcena ramieniu Hendrixa.- Wobec tego ja nie mam zamiaru.- znowu ryknął brygadzista,ale przerwał w pół zdania.Charlie Mathers puścił ramię przeciwnika,złapał go za klapy kurtki i lekko uniósł parę centymetrów nad podłogę.- Nim ktoś coś powie, czego potem może pożałować, proponuję,żebyśmy obaj wyszli na werandę i tam porozmawiali w cztery oczy.-Brygadzista nie był w stanie nawet jednym słowem zaprotestować.Machał tylko bezradnie nogami, gdy Charlie, mrugającporozumiewawczo do Racheli, wywlekał go na zewnątrz.Dziewczyna ponownie opadła na swój miękki fotel i głębokoodetchnęła.Dlaczego doszło do tej awantury? - zadała sobie pytanie.Aleodpowiedz znała doskonale.Ojciec wpędzał ją w trudne do wyobrażeniasytuacje w redakcji, urabiając ją na swój obraz i podobieństwo.Natomiast nigdy nie chciał przekazać jej kontroli nad ranczem.57RS Wielokrotnie mówił:  Zajmowanie się magazynami to robota dla kobiet,natomiast prowadzenie rancza to męska praca".I dopiero teraz RachelaHammond zdała sobie w pełni sprawę, że filozofia taty była zródłem takwielu jej utrapień.Po kwadransie Charlie pojawił się znowu, ale był sam.- Ja zadałam mu tylko jedno pytanie - powiedziała tonemusprawiedliwiającym.- Nie mogę się zupełnie połapać w tych księgachrachunkowych, powtarzam.zadałam mu więc jedno jedyne pytanie.Zgodzisz się chyba, że właściciel ma prawo do prostego wyjaśnienia? -Uniosła się z fotela z takim wigorem, że uderzył on w ścianę iprzewrócił się.- Oczywiście miałaś zupełną rację - powiedział Charlie, ominąłbiurko i podszedł do niej z wyciągniętymi ramionami.Rachela, bezchwili wahania, dała się objąć i natychmiast poczuła otaczające jąwspaniałe ciepło.Trwało to dobre parę sekund.Po czym delikatnieodsunęła się od niego.Nie protestował.Podniósł fotel, ustawił nanogach.Rachela usadowiła się wygodnie i znowu głęboko westchnęła.- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała cicho.- Co masz na myśli? Ten uścisk? - Delikatnie uniósł jej brodę ipopatrzył głęboko w oczy.- Nigdy cię wcześniej nie ściskano?- Niezbyt często.- Ale podoba ci się to? - Usiadł w wielkim fotelu, po drugiejstronie biurka.-Tak.- Obejmowanie się ramionami - powiedział belferskim tonem - jestpodstawową potrzebą ludzkiej natury.Sama powiedziałaś, że musimy58RS się dobrze poznać.A nie ma na to lepszego sposobu, niż właśnieobejmowanie się, przytulanie.- A nie całowanie?- Nie.Gdyż całowanie tworzy inne, dodatkowe.napięcia.Przytulanie się to jest to, panno Rachelo.A teraz, powracając do twegopana Hendrixa.- On.nie jest moim panem Hendrixem, lecz mojego ojca.Cochcesz o nim powiedzieć?- Utrzymuje, że ty nie masz bladego pojęcia, co to jestprowadzenie rancza.%7łe twój ojciec nigdy nie pozwalał ci nawet myślećo sprawach tego gospodarstwa.- Obawiam się, że taka jest prawda.Chciał, żebym sprawnieprowadziła magazyn, tak aby zdobytymi tą drogą pieniędzmi możnabyło wspomagać ranczo.Natomiast nigdy.- Dobrze już, dobrze - przerwał jej.- Dzisiaj nie jest to ważne.Każdy może się nauczyć tego biznesu, jeśli tylko ma się dobregonauczyciela.-I ty chcesz być właśnie owym nauczycielem? - zapytała i duchprzekory, niezależności odezwał się w niej znowu.- Wszystko będzie zależało od ciebie, panno Rachelo.Już od tejchwili mogę zająć się ranczem.Ty potem ocenisz, czy nadaję się dotego.Jeśli przez miesiąc nie zdołam niczego poprawić, znajdziesz sobieinnego człowieka.- Nie podoba mi się to, co mówisz.Czy mam rozumieć, że panHendrix.59RS - Tak jest, odchodzi - przerwał jej znowu.- Po szczerej rozmowiepowiedział mi na koniec, że pracował już tutaj dość długo i ma zamiarwycofać się.- O mój Boże! Tak sobie, po prostu porozmawialiście i on.- Powiedział, że  zmywa się", jak niektórzy to nazywają, już odjutra.- On pracował przecież na ranczu bardzo długo.Wobec tegonależy mu się emerytura, odprawa i inne rzeczy.Charlie uśmiechnął się w odpowiedzi szeroko i nachylił nadbiurkiem, na którym nadal leżały księgi rachunkowe.- Pan Hendrix - mówił, rozwlekając słowa - pobierał swą odprawęjuż co najmniej od dziesięciu lat.- Nie rozumiem.- Przypomnę ci bydło rasy longhorn - wyjaśniał dalej, stukającjednym palcem w księgę rachunkową.- Nie wiem, kiedy kupiłaś te krowy, żeby je należycie wypaść i jakdługo trzymaliście je tutaj.Ale na koniec sprzedano je.I jestemprzekonany, że nie zostało to odnotowane w tej książce.Pan Hendrix ijego dwóch kompanów po prostu zatrzymali dla siebie uzyskane zesprzedaży pieniądze.Nie masz najmniejszego pojęcia, jak wiele możnadzisiaj dostać za dwadzieścia dobrze podhodowanych longhornów.Krowy tej rasy to czyste, chude mięso.W naszych czasach, kiedy ludziemają bzika na punkcie odchudzania się, w każdym supermarkeciewszyscy domagają się tylko chudego mięsa.60RS - Masz rzeczywiście rację - powiedziała z przekonaniem.-I zgadzasię, że nie mam pojęcia, jakie pieniądze wchodzą w rachubę.- Charlierzucił więc liczbę.- Wielki Boże - jęknęła zaskoczona Rachela.- Taka jest prawda.A teraz możemy wezwać szeryfa, żebyzaaresztował pana Hendrixa.Lub też możemy mu dać dobrego kopniakai pozbyć się go na zawsze.Jeśli zostanie zaaresztowany, wywoła toniemały skandal w okolicy.Jeśli natomiast zastosujemy drugi środek,kłopotów będzie znacznie mniej.Rachela Hammond nie należała do istot, które długo podejmujądecyzję, powiedziała więc krótko:- Wyrzuć go!- Już to zrobiłem - rzekł Charlie, jakby od niechcenia, masującjednocześnie kostki prawej dłoni.Dziewczyna przyjrzała im się bliżej.Skóra na całej potężnej łapie była podrapana.- Nie zraniłeś go chyba?- Nie bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl