[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, gdzieś wyszła.Jak się masz? Skąd wracasz? -Ryszard udawał radość z niespodziewanych odwiedzin.- Skąd mam wracać? Właśnie stamtąd.Trzy lataminęły, to i wypuścili.Wyście tu już o mnie zapomnieli, co? - Nie.Ale myśleliśmy, że dopiero gdzieś w połowiewrześnia wyjdziesz.- A co z Baśką? - dopytywał się przybyły.- Nic niepisała.Co się z nią dzieje?- Co się ma dziać? Wyszła z koleżanką.Za godzinępewnie wróci.Cieślik rozejrzał się dokoła.- Nic się tu u was nie zmieniło - zauważył.- Co się miało zmienić.%7łyjemy jak dawniej.- A to kto? - Cieślik wskazał na Honoratę Pietrzak idodał: - Twoja cizia?- Pietrzakówna - wyjaśnił Kosicki - a to jej brat, Józek.Cieślik usiadł na łóżku.- Ale jesteś ubrany - podtrzymywał rozmowę Kosicki -dorobiłeś się w mamrze.- A co ty myślisz? Pracowałem, to i zarobiłem.Ubraniesobie kupiłem, a i pieniędzy trochę przywiozłem.Nieprzychodzę z gołymi rękami i gębą do żarcia.- Co myślisz robić?- Odpocznę parę dni i trzeba będzie rozejrzeć się zajakąś robotą - Cieślik wyjął z kieszeni paczkę giewontów ipoczęstował obecnych.- To Barbara nic nie wiedziała, żewracam? Przecież pisałem, widocznie list nie doszedł.To sięzdziwi, jak przyjdzie do domu.- Wiesz, Rysiek - zauważył Józef Pietrzak - trzeba oblaćtaką okazję.Masz trzy dychy, dołóż, kup ćwiartkę i coś nazagrychę.- Schowajcie pieniądze - Cieślik ujął się honorem -dzisiaj ja płacę.To mówiąc były więzień wyjął z kieszeni dwa czerwonepapierki i wręczył Kosickiemu.- Kup litra i co potrzeba - powiedział z pańska.- Pójdę z tobą - ofiarowała się Honorata.Wyszli oboje.Tymczasem Józef Pietrzak rozmawiał zCieślikiem, opowiadał mu, że pracuje jako skoczek" przyrozbiórkach i ile można przy tej robocie zarobić.Na ulicy Kosicki zadecydował:- Honorata, leć przed kino i jak Barbara z Mietkiemwyjdą, to powiedz im, że Cieślik wrócił i chce u nas mieszkać.Jak dawniej.Dziewczyna pobiegła w stronę kina, Kosicki kupił wódkę,parę ogórków i pół kilograma kiełbasy.Wrócił z zakupami dodomu.Trójka od razu zaczęła pić.Cieślik był bez obiadu.Przez trzy lata pobytu w więzieniu musiał pędzić żywotprzymusowego abstynenta.Nic więc dziwnego, że pogodzinie był już mocno podchmielony.A tymczasemHonorata Pietrzak spacerowała tak długo przed kinem, ażskończył się seans i publiczność zaczęła opuszczać salę.Wśród wychodzących byli Barbara Kosicka i MieczysławPietrzak.- Baśka - Honorata podeszła do wychodzących -przysłał mnie Rysiek.Cieślika wypuścili z więzienia i jest naPsich Budach.Powiedział, że wrócił do ciebie i będzie z wamimieszkał.- Cieślik? A czego on tu jeszcze chce? - zdziwiła sięnieprzyjemnie Kosicka.- Opowiadał, że wezmie pracę we Wrocławiu.Przyjechałw nowym garniturze.Jest przy pieniądzach.Ryśkowi dałdwieście złotych na wódkę i zagrychę.- Co robić? - zdenerwował się Mieczysław Pietrzak.- Rysiek mnie posłał, żebym was uprzedziła.- Musisz go jakoś spławić - nastawał na kochankęMieczysław.- Ja? - oburzyła się Kosicka.- Ty jesteś mężczyzną, totwoja sprawa.- Więc co mam robić?- Musisz go wykończyć, Mietek - zawyrokowała BarbaraKosicka. Taki miała wpływ na zakochanego w niej chłopaka, że tennawet nie zaprotestował.Szli w stronę domu.Barbaraudzielała ostatnich instrukcji.- Nie bój się, to słabizna.Nigdy nie był chojrakiem, ateraz po trzech latach pobytu w mamrze musi być jeszczesłabszy.Nietrudno go będzie wykończyć.Weszli na ulicę Psie Budy i stanęli na podwórku przeddomem.Kosicka rozkazała.- Idz na górę i załatw go.My tu z Honoratą poczekamy.Mieczysław Pietrzak nie oponował.Kiedy drzwi otworzyły się i Mieczysław wszedł do środka,Cieślik siedział na łóżku.Naprzeciwko niego przy stole,stojącym zresztą tuż przy łóżku, zajmowali miejsca Ryszard iJózef Pietrzak.Mieli dobrze w czubie, a Jan Cieślik byłprawie kompletnie zalany.- A to kto? - zapytał wskazując na Mieczysława.Ten zbliżył się do byłego więznia.- Jestem mężem Baśki - powiedział - a ciebie, gnojku.Z tymi słowami uderzył, ile sił, Cieślika pięścią w twarz.Napadnięty znienacka przewrócił się na łóżko.Ale zarazzerwał się i zaczął szamotać się z napastnikiem.Ten byłjednak o wiele silniejszy i znowu przewrócił swoją ofiarę nałóżko.W tej chwili do pokoju weszła Barbara Kosicka.- Zrzuć go z łóżka - powiedziała do kochanka - bo micałą pościel uświni.Pietrzak nadal bił Cieślika.- A wy co? Siedzicie i przyglądacie się? Pomóżcie mu -rozkazała zwracając się do brata i do Józefa Pietrzaka.Obaj włączyli się do akcji.Jeden porwał za stojącą w rogururkę gazową, drugi kopał leżącą na ziemi ofiarę.Teraz, naprzesłuchaniach w milicji, każdy z nich wypierał sięzadawania ciosów rurką.Józef Pietrzak twierdził, że bił niąKosicki.Ryszard natomiast zeznawał, że on kopnął Cieślika,rurki używał Pietrzak.- Siekierą go - rozkazała w pewnym momencie BarbaraKosicka.Mieczysław Pietrzak chwycił siekierę i zadał nią kilkaciosów.Raz nie trafił w głowę, lecz w ramię nieprzytomnegojuż Cieślika.- Trzeba z niego zdjąć ubranie - powiedziała Barbara -nowe, łatwo się sprzeda na szaber-placu.To zadanie wykonał Ryszard Kosicki.Następniemężczyzni włożyli zwłoki do worka, i zanieśli do komórkistojącej na podwórzu.Tam też Jan Cieślik został pochowany.Barbara Kosicka tymczasem spaliła wszystkie dokumenty,jakie znajdowały się w ubraniu byłego więznia.W tymrównież i książeczkę PKO z parusetzłotowym wkładem.Uważała, że próby podjęcia pieniędzy z tej książeczki mogąbyć zbyt dużym ryzykiem.Obie dziewczyny wymyłyzakrwawioną podłogę i doprowadziły pokój do normalnegowyglądu.Ubranie Cieślika schowano do szafy.Kiedymężczyzni wrócili na górę, Barbara Kosicka zbeształa ich:- Narobiliście takiego hałasu, że pewnie sąsiedzi słyszelii będą gadać.Trzeba na to coś poradzić.Zamyśliła się.- Już wiem! Mietek, uderz mnie mocno w twarz.- Ciebie? W twarz? Po co? - Pietrzak nie mógłzrozumieć planu kochanki.- No, bij - nalegała - tylko mocno.Mieczysław Pietrzak spełnił rozkaz.Na policzku Barbarywyskoczyła duża czerwona plama.- Pójdę do sąsiadów - oznajmiła Kosicka - i opowiemim, że zjawił się u nas Cieślik i kiedy się dowiedział, że jestemteraz z Mietkiem, to mnie pobił, powiedział, że wyjeżdża doGdyni, wyszedł i trzasnął drzwiami.Sąsiadki trochę się użaliły nad Barbarą i potępiłybrutalność mężczyzn.Wymówka była zręczna.W tychsferach takie awantury zdarzają się często i nie budzązbytniej ciekawości.Szybko też o wszystkim zapomniano.Dopiero po latach, w czasie przesłuchań milicyjnych, kobietyz domu przy ulicy Psie Budy przypomniały sobieopowiadanie Barbary Kosickiej.Ale wtedy nie było to już jej na rękę i dlatego takkategorycznie wszystkiemu zaprzeczała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]