[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Å›oÅ‚nierze mieli z tego wielkÄ… zabawÄ™ - byÅ‚o mnóstwo biegania, strzelaninyze Å›lepaków, wybuchów petard, dymów i huku.W trakcie tej części szkolenia skakali po razszósty, po raz pierwszy z broniÄ….Zapiski z dziennika Carsona dobrze oddajÄ… atmosferÄ™ tych zimowych dni w Alabamie:8 lutego: Poprzedniego wieczora naszedÅ‚ nas maÅ‚pi rozum i toczyliÅ›my przez pół nocywielkÄ… bitwÄ™ na poduszki.Po trzech godzinach doszliÅ›my do wniosku, \e dość ju\ tej demolki,jesteÅ›my zmÄ™czeni i idziemy spać.[.]11 lutego: [Kapral Joe] Toye, [sier\ant George] Luz i ja pojechaliÅ›my do Columbus.ZadzwoniliÅ›my po dziewczyny i zrobiliÅ›my sobie wspaniaÅ‚Ä… imprezÄ™, Å›wietna zabawa.Wczasie tej balangi spotkaÅ‚em Betty-Klucz-do-Columbus.Potem wróciliÅ›my do koszar o 4.45rano.12 lutego: I znowu Chikasaw Gardens w Columbus i kolejna wspaniaÅ‚a zabawa.Bettyi ja przypadliÅ›my sobie do gustu.NaprawdÄ™ byÅ‚o ekstra.A potem znowu wróciÅ‚em o 4.45 i o5.30 poszedÅ‚em na zajÄ™cia, nie bardzo kontaktujÄ…c i patrzÄ…c na Å›wiat jednym sennym okiem.W marcu spakowali siÄ™ i wyruszyli w drogÄ™.Cel podró\y, Camp Macali w KaroliniePółnocnej, byÅ‚ cudem wojennego budownictwa.Jeszcze 7 listopada poprzedniego roku, kiedypowoÅ‚ano tam do \ycia oÅ›rodek poligonowy, byÅ‚o to tylko dwadzieÅ›cia pięć tysiÄ™cy hektarówdziczy.W cztery miesiÄ…ce pózniej staÅ‚o ju\ ponad tysiÄ…c siedemset pięćdziesiÄ…t budynków,pojawiÅ‚o siÄ™ sto kilometrów asfaltowych dróg, szpital na tysiÄ…c dwieÅ›cie łó\ek, pięć kin, sześćolbrzymich piwiarni oraz lotnisko zdolne do dziaÅ‚ania w ka\dych warunkachatmosferycznych z trzema betonowymi pasami startowymi dÅ‚ugoÅ›ci półtora kilometra ka\dy.Baraki koszarowe byÅ‚y ogrzewane, na łó\kach - nie pryczach - le\aÅ‚y materace, nie sienniki.OÅ›rodek Szkoleniowy Wojsk Powietrznodesantowych nazwano imieniem szeregowego JohnaT.Mackalla z 82 DPD, pierwszego amerykaÅ„skiego spadochroniarza polegÅ‚ego w boju.Mackall zginÄ…Å‚ w Afryce Północnej 8 listopada, w dzieÅ„ po wydaniu rozkazu o utworzeniuoÅ›rodka.Camp Mackall byÅ‚ domem Wojsk Powietrznodesantowych, tak jak Columbus byÅ‚odomem Piechoty.Szkolenie nasiliÅ‚o siÄ™ i zaczęło obejmować bardziej zÅ‚o\one zadania.Skakali teraz ju\nie tylko z broniÄ… osobistÄ…, ale i z broniÄ… wsparcia oraz zapasami.BazookÄ™ zabieraÅ‚ jedenskoczek, karabin maszynowy te\ (chocia\ podstawÄ™ miaÅ‚ ju\ drugi czÅ‚onek obsÅ‚ugi),mozdzierz 60 mm równie\ rozdzielano pomiÄ™dzy dwóch \oÅ‚nierzy (osobno lufa zdwójnogiem, osobno pÅ‚yta oporowa).AmunicjÄ™, \ywność, mapy, granaty, materiaÅ‚ywybuchowe i caÅ‚Ä… resztÄ™ rozdzielano pomiÄ™dzy wszystkich skaczÄ…cych.Nikt siÄ™ ju\ niedziwiÅ‚, \e do skoków ćwiczebnych Å‚adowano ich po dwudziestu czterech, a w boju mieliskakać po dwudziestu w samolocie - ju\ teraz ledwie siÄ™ w nim po dwudziestu mieÅ›cili zcaÅ‚ym tym kramem.Niejeden skakaÅ‚ z pięćdziesiÄ™cioma kilogramami dodatkowegoobciÄ…\enia.TrwaÅ‚y teraz kilkudniowe ćwiczenia, rozpoczÄ™te zrzutem, po którym przez dwa, trzydni pÄ™tali siÄ™ po lesie, doskonalÄ…c przede wszystkim szybkie przerzuty i organizacjÄ™ dziaÅ‚aÅ„pododdziałów za liniami nieprzyjaciela.O zmierzchu dowódcom plutonów pokazywano namapie, gdzie majÄ… siÄ™ zameldować ze swoimi ludzmi o Å›wicie.Kapitan Sobel powierzyÅ‚ obowiÄ…zki swego goÅ„ca szeregowemu Robertowi Popeye'owi Wynnowi.WysÅ‚aÅ‚ go na poszukiwanie podlegÅ‚ych mu plutonów.Wynnowi,gdy tylko oddaliÅ‚ siÄ™ od kapitana, udaÅ‚o siÄ™ zabÅ‚Ä…dzić i caÅ‚Ä… noc, zamiast przedzierać siÄ™przez chaszcze, smacznie przespaÅ‚.Rano, cudownym zbiegiem okolicznoÅ›ci, odnalazÅ‚utraconÄ… drogÄ™ i zameldowaÅ‚ siÄ™ na stanowisku dowodzenia Sobela.Kapitan zapytaÅ‚,dlaczego zabÅ‚Ä…dziÅ‚.- Nic nie widzÄ™ po ciemku, panie kapitanie - odparÅ‚ winowajca.- No to siÄ™ lepiej nauczcie widzieć nastÄ™pnym razem - odparÅ‚ Sobel i na tym siÄ™sprawa skoÅ„czyÅ‚a.Wynna na stanowisku goÅ„ca zastÄ…piÅ‚ Tipper, który darzyÅ‚ swegoprzeÅ‚o\onego nie mniejszÄ… niechÄ™ciÄ… ni\ jego poprzednik, ale w odró\nieniu od niego nieszczÄ™dziÅ‚ wysiÅ‚ku, by mu dopiec. Z mojÄ… pomocÄ… Sobel miaÅ‚ zawsze zle zorientowanÄ… mapÄ™,gubiÅ‚ busolÄ™ i wÅ‚aÅ›ciwie wszystko, co byÅ‚o mu w danej chwili potrzebne.Poniewa\ od resztysekcji dowodzenia otrzymywaÅ‚ równie serdecznÄ… »pomoc«, byÅ‚ jeszcze bardziejzdezorientowany i zagubiony ni\ zwykle.Wszyscy robiliÅ›my wszystko, co w le\aÅ‚o w naszejmocy, \eby go skompromitować tak, by go odesÅ‚ali i \ebyÅ›my nie musieli iść do walki podjego dowództwem.- Twój karabin jest twojÄ… prawÄ… rÄ™kÄ…! - powtarzaÅ‚ do znudzenia swoim \oÅ‚nierzomSobel.Nierozstawanie siÄ™ z broniÄ… byÅ‚o jednÄ… z jego obsesji i którejÅ› nocy postanowiÅ‚ daćnauczkÄ™ ludziom, którzy wedÅ‚ug niego nie dość o to dbali.Wraz z szefem kompanii,Evansem, przekradli siÄ™ przez pozycje kompanii, by zabrać Å›piÄ…cym niedostateczniepilnowane karabiny.OsiÄ…gnÄ™li spory sukces - zanim nastaÅ‚ Å›wit, przed namiotem SobelapiÄ™trzyÅ‚ siÄ™ stos niemal pięćdziesiÄ™ciu Garandów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]