[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiesz mnie?Po raz pierwszy w głosie Bonsettiego usłyszałem coś na kształt emocji, jednak i tak go nierozumiałem.Albo właśnie dlatego.- Gdy odeszli, chciałem umrzeć.Gospodarstwo, pieniądze, życie, po prostu wszystko straciło dlamnie znaczenie.Następne trzy wozy.Złapałem się na tym, że się uśmiecham.Wraz z powiększającą się liczbą ludzi imateriałów po drugiej stronie kanionu zbliżała się chwila, gdy opuścimy tę przeklętą dolinę.- Gdyby nie odwiedzili mnie ci rozbójnicy, chybabym się zapił.Zabiłem ich jednego po drugim iwszyscy posmakowali strachu przed śmiercią.Nie powiedziałem na to nic.Każdy kieruje się swoim sumieniem.- Kiedy ich zabijałem, stwierdziłem, że nagle widzę światełko w ciemności.Nagle znów byłem dlakogoś ważny, bardzo ważny.W chwili gdy umierali, byłem dla nich bogiem.Modlili się do mnie,błagali mnie, prosili mnie i kochali mnie.Byłem dla nich kimś ważnym.Rozumiesz to?Bonsetti mówił szybko i nerwowo.Nie rozumiałem go, ale miałem się na baczności.Niezachowywał się jak normalny człowiek.- Zacząłem polować na ludzi.Początkowo na wygnańców ściganych przez fenidońskie sądy.Byłemjednak za dobry i za moment nie było już kogo szukać i zabijać.Pózniej brałem zlecenia od każdego,wystarczyło, żeby zapłacił.Wyszukiwałem człowieka, łapałem, odwoziłem w odludne miejsce, apotem przekonywałem się, że mnie lubi.W czasie kiedy mnie odwiedziłeś, przestało mnie to jużbawić.Fałszywa namiastka życia, a ponadto wciąż taka sama.Zrozumiałem, że tylko udawali.Jednąkobietę puściłem i pozwoliłem żyć, ale pózniej już mnie nie lubiła i starała się mnie zabić.%7łycieznów nie miało dla mnie znaczenia, ty to zmieniłeś.Sprawdziłem, czy miecz lekko wyślizguje się z pochwy.Nie przestawałem jednak obserwowaćwydarzeń pod sobą.- Znam cię.Jesteś złodziejem, przemytnikiem, mordercą.Złamałeś wszystkie prawa, które istnieją.Bonsetti przerwał, jakby w nadziei, że zaprotestuję.W niektórych kwestiach się z nim nie zgadzałem,ale nie wydawało mi się istotne prostowanie jego punktu widzenia.- Praca, którą zaproponowałeś, zainteresowała mnie.Chciałem wiedzieć, jak człowiek taki jak ty,który całe życie robił o wiele gorsze rzeczy niż ja, poprowadzi tysiące farmerów.Stwierdziłem, żemasz wokół siebie ludzi, którzy cię lubią, którzy cię szanują, że istnieje kobieta, która cię kocha.Bonsetti mówił zupełnie od rzeczy, lecz nie chciałem się z nim kłócić.- Wydawało mi się to niesprawiedliwe.Całe życie żyłem zgodnie z prawem, egzekwowałem je, całeżycie byłem lepszy niż ty i nic z tego nie mam.Chciałem cię zabić, ale nie wyszło.Potem jednakuświadomiłem sobie, że i tak by mnie to nie zadowoliło.Umarłbyś, ale byliby ludzie, którzy byciebie dobrze wspominali.Zdecydowałem się iść z tobą, żeby zobaczyć, jak to przedsięwzięcie sięskończy.Nie wierzyłem, że odniesiesz sukces.Chciałem widzieć, jak winią cię za porażkę, jak cięprzeklinają i nienawidzą.Chciałem, żebyś ty sam myślał, że wszystko to twoja wina.Bonsetti pokręcił głową i wskazał na wozy przejeżdżające przez most.- Wyszło inaczej.Te najcięższe przeszkody są za wami, nie ma nic, co by was zatrzymało.Dlategowróciłem do swego pierwotnego planu.Zabiję cię.Na więcej nie czekałem i zaatakowałem od razu po wyciągnięciu broni.Bonsetti odbił mojepodstępne squalembrato mieczem tylko częściowo wyjętym z pochwy.Wykorzystałem to i dalejatakowałem ślizgiem, ale Bonsetti odskoczył lekko jak baletnica, wydawało się, że nie odrywał stópod ziemi.Oczy mu błyszczały i uśmiechał się.- To naprawdę było niezłe - powiedział z uznaniem.W obu rękach trzymał swoje miecze, w blasku promieni słonecznych stal ostrzy połyskiwała, jakbypaliły się żywym ogniem.Nie miałem ochoty na dowcipną konwersację z takim dobrym szermierzem, jakim był Bonsetti.Zamarkowałem dzgnięcie w pierś, a zaatakowałem w bok i zakończyłem ciosem w kolano.Nawetmoja szybkość i dwumetrowy wzrost nie pomogły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]