[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Collins, to twoja robota.Baw się.Ja spadam.- Tak, ale wychodzisz? zapytał Shane.To był jak na niego słaby wysiłek za zniewagę, aleprzynajmniej próbował.Szybko się do niego uśmiechnęła i trzepnęła pierwszy raz tego wieczoru iskierowała się do góry.Claire przyłapała siebie na ziewaniu i sprawdziła zegarek.Wow, było pózno.A ona miała ranem wczesny początek.Pocałowała policzek Shane a, a on obrócił swoją głowę i zamienił go w o wiele dłuższy,słodszy pocałunek.Który przerwała z żalem i powiedziała, - Też muszę iść do łóżka.Wydał niski, pytający dzwięk w gardle.Zaczerwieniła się, bo Michael był dokładnie tam.Michael udawał robienie czegoś innego, co nic nie znaczyło.Zmysły wampirów.Prawdopodobniemógł wyczuć, jak szybko biło jej serce. Nie. wyszeptała to ucha Shane a. Muszę odpocząć.- Okej. odszeptał i pocałował jej szyję, dokładnie tam, gdzie sprawiało, że drżała.Wiedział,że było to jej ulubione miejsce, które sprawiało że uginały jej się kolana.- Będzie ze mną w porządku.Oh, zaczekaj, zawsze mam się w porządku.- Przestań. Jej głos nie brzmiał teraz tak pewnie. Muszę odpocząć.Puścił ją i wycofał się z rękami w górze. Fajnie, - powiedział. Idz.Tak zrobiła, niechętnie, a kiedy odwróciła się, Shane zbierał odłamki rozwalonego kontroleraz dywanu, a Michael obserwował go z małą zmarszczką, nadal umieszczoną pomiędzy jegobrwiami, jakby nie mógł do końca odgadnąć, co widział.Michael spojrzał w górę na nią, kiedy zatrzymała się na schodach. Dobranoc. powiedział.Pomachała. %7ładnych bójek pomiędzy wami dwoma. powiedziała. Obiecujesz?Dał słowo i udał, że wbija kołek w serce, co sprawiło, że się uśmiechnęła i skrzywiła w tymsamym momencie. Będzie z nami w porządku. powiedział. Prawda, Shane?Shane spojrzał w górę. Prawda. powiedział.Ale było coś dziwnego w jego twarzy, coprzypomniało Claire te odległe dni, kiedy Michael po raz pierwszy zmienił się w wampira.Shanewcale wtedy mu nie ufał.I nie była pewna, dlaczego nagle zdecydował się nie ufać znowu Michaelowi ale byłaprawie pewna, że było tak, jak mówiła.Wszystko to było bardzo mylące, a ona była zbyt zmęczona aby to przetworzyć.Ale kiedyznalazła się w łóżku, z światłem księżyca wpadającym chłodno przez zasłony, ostatecznie niemogła spać.Przewróciła się z boku na bok i obróciła, oglądając czarne gałęzie drapiące w szyby jakkościotrupie ręce i zastanawiała się, co robił Shane.W połowie spodziewała się, że przyjdziepukając w jej drzwi, ale nie zrobił tego.W końcu, zaczęła się robić senna i prawie już zasnęła, kiedy miała niewątpliwe wrażenie, żektoś był z nią w pokoju, dokładnie tutaj, stojąc obok łóżka.Przewróciła się z bijącym sercem.Zwiatło księżyca nie docierało do tej części łóżka, a pokójbył ciemny, ale mogła coś rozpoznać cień.A potem cień zrobił krok w przód, w światło i to był Myrnin.Nie Shane.Wyglądał groznie.Jego ciemne włosy kręcące się wokół jego bladej twarzy, a jego oczy byłybardzo szerokie, bardzo ciemne.Claire otwarła buzię aby zażądać wyjaśnień, co do diabła tutajrobił, w jej sypialni, ale nie miała szansy.Jego ręka błysnęła i przykryła jej buzię zimnym ciałem.Próbowała wrzasnąć, ale wydobyła z siebie zdławiony furkot, nawet nie wystarczająco bliskogłośny aby zaalarmować kogokolwiek.Myrnin przyłożył długi, smukły palec do swoich ust izbliżył się.- Tak bardzo przepraszam, że to robię, - wyszeptał. Zdaję sobie sprawę, że tonieodpowiednie.Mam rację, prawda? Przychodzenie do buduaru dziewczyny bez zaproszenia nadaljest niestosowne, nawet w tych luznych kręgach towarzyskich?Skinęła stanowczo głową.Nie puścił jej, prawdopodobnie dlatego że mógł powiedzieć, żewrzaśnie, gdyby to zrobił.- Cóż, bardzo przepraszam, ale to jest trochę nagły wypadek.Ubierz się.Amelie chce naswidzieć.Oh.Cóż, wampiry nadal nie trzymały się regularnych godzin ludzi.Nie fajnie.- Proszę nie krzycz. powiedział. Wyglądałoby to dla mnie tak bardzo zle, wszystkie rzeczyprzemyślane.To, bardziej niż cokolwiek, sprawiło, że skinęła.Zimna dłoń Myrnina odsunęła się, a onawzięła głęboki, niepohamowany oddech, ale nie wrzasnęła.Pokonała całą drogę na łóżkuprzygotowując się do ucieczki przy drugim wypowiedzeniu.- Mogłeś zadzwonić. powiedziała Claire.Jej głos brzmiał trochę wyżej niż zazwyczaj.Mam telefon.- Ja zgubiłem swój. powiedział.Claire mogła tak w to uwierzyć. Głupie rzeczy.Tak małe.Tak łatwe do wsadzenia do kieszeni i zapomnienia o nich, kiedy pierzesz swoje ubrania& Cóż.Topo prostu wydawało się łatwiejsze by przyjść.Jesteś ubrana?- Nie mogę uwierzyć, że mnie o to pytasz.Stojąc w mojej sypialni w środku nocy.Nieuważasz, że jest to trochę przerażające? Może nawet zboczone?- Ach, doskonały argument.Po prostu poczekam na zewnątrz.Ale pośpiesz się.I nie mównikomu.Claire spodziewała się, że Myrnin skieruje się do drzwi sypialni, ale nie, oczywiście to byłobyzbyt normalne, prawda? Zamiast tego otworzył okno, to, które wychodziło na podwórko i przeszedłprzez nie.Zeskoczył na dół z całą ta łatwością kogoś zeskakującego z krawężnika, tylko że było todwadzieścia stóp w dół (20 stóp = 6,096 m przypuszczenie tłumacza), jeśli nie więcej.Claire nawet nie martwiła się aby popatrzeć.Oczywiście, że miał się okej, a ona nieprzejmowała się tym, czy miał.Jak on po prostu mógł się tak pokazać, kiedy spała.Grzebała w kredensie w poszukiwaniu czystej bielizny, kiedy usłyszała łagodne pukanie wdrzwi. Claire? Obudziłaś się?Shane.Zamarła i wstrzymała oddech.Chciała je otworzyć, wpaść w jego ramiona i zapomniećwszystko o Myrninie i jego dziwnym zachowaniu, ale prawdą było, że Myrnin nie pokazał się bezpowodu.Coś było nie tak, a on powiedział, Nie mów nikomu.To niestety wliczało Shane a.Spojrzała na klamkę, ale nie obróciła się, a po następnym cichym pukaniu, usłyszała jak jego krokiprzesuwają się, w kierunku jego pokoju.Claire wypuściła oddech, potrząsnęła głową i wymamrotała. I znowu nienawidzę cię,Myrnin.Ubrana, nawet jeśli niezbyt dokładnie stylowo, Claire wysunęła głowę przez okno od jejsypialni.Jak oczekiwała, Myrnin stąpał tam z rękami z tyłu i głową spuszczoną w dół.Miał nasobie jakiś rodzaj neonowo-świecącej koszuli, która była prawdopodobnie trzymana z latosiemdziesiątych i powróciła z jego krótkimi spodenkami i wygodnymi sandałami.Te byłyprzynajmniej skórzane i wyglądały na coś, co facet by nosił.Jeśli wcisnąłby.Niekoniecznie wampirzy szyk, jak kultura pop to określała, ale Myrnin był jedynym, doktórego to pasowało.Kiedykolwiek.Spojrzał w górę na nią, czarne włosy opadły z jego bladej jak księżyc twarzy i powiedział, -Więc? Skacz!To była jedna rzecz dla wampira.Trochę inna dla łamliwego, niezbyt wysportowanegoczłowieka.Claire potrząsnęła głową.Myrnin westchnął, pociągnął obiema rękami swoje włosy,jakby chciał wyciągnąć swój mózg z korzeniami, a potem wydawał się mieć błyskotliwy pomysł.Pędem oddalił się w ciemność.Chwilę pózniej był z powrotem, niosąc drabinę i nie ich drabinę.Claire przypuszczała, żeukradł ją sąsiadowi.Cóż, to było lepsze niż skakanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]