[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pertinand nie należał do najgorszych oberżystów rzekłwójt. Poza tym ma piętnaścioro dzieci i, mimo że jest kurierem pocztowym, ma wielekłopotów z ich wyżywieniem. Tak, Pertinand ma ładne dzieci.Ale mówił pan coś o gwarancjach.%7łądam ichkategorycznie. Jakich więc gwarancji ksiądz żąda? Bardzo łatwo je wymienid:żadnych taoców, żadnych kart, żadnego alkoholu.Jadłodajnia ma byd zamknięta wniedziele i święta; podczas Mszy świętych, a także wieczorem o dośd wczesnej porze.Właściciel ma czuwad nad po rządkiem i dobrym zachowaniem klientów. Pertinand na pewno się na to zgodzi. W takim razie wszystko w porządku.Poświęcę hotel U Dobrego Samarytanina.Ale co innego jeszcze mi bardzo leży na sercu. Co znowu takiego? Szkoła dla chłopców.Dziewczynki już mają swoją, ale chłopcy sąpokrzywdzeni. Urządzamy im szkołę w zimie. Tak, ale dzieci w niej nauczą sięzaledwie napisad swoje nazwisko.One tymczasem potrzebują prawdziwej szkoły, abykiedyś mogły zdobyd większe wykształcenie niż ich proboszcz.Nasz poczciwy nauczyciel,pan Dumas, nie nauczył nas wiele, a i to wszystko kulało na wszystkie strony.Ja zawszebyłem ostatni tak w łacinie, jak i w filozofii oraz teologii. A kto będzie nauczycielem? Och, przecież kogoś znajdziemy.Skoro pan idziedo Pertinanda, niech mi pan przyśle Janka.Porozmawiam z nim. Janek? Tak jest,Janek.To chłopak zdolny i rozumny.Może, więc byd materiałem na przyszłego120nauczyciela. Plan księdza nie jest taki kiepski rzekł wójt na odchodnym. Poślęksiędzu młodego Pertinanda.Ale niech ksiądz nie boi się odpowiedzied ostro temu, ktodo księdza napisał to oto. dorzucił, wskazując na obelżywy list, otrzymany przezproboszcza z Ars. Oczywiście.Może pan na to liczyd.Kilka dni pózniej proboszcz z Amberieux otrzymał list wysłany z Ars i szybko goprzeczytał.Był on następującej treści: Drogi i Czcigodny Konfratrze! Ileż mam powodów,by darzyd księdza miłością.Ksiądz jeden mnie dobrze zrozumiał.Skoro jest ksiądz takdobry i miłosierny, że raczył zająd się moją biedną duszą niech mi, więc ksiądz pomożewyjednad tę łaskę, o jaką zabiegam od dłuższego czasu, a mianowicie, aby mnie ktośzastąpił na moim stanowisku, jakiego nie jestem godzien, a ja bym mógł usunąd się dojakiegoś zakątka i tam opłakiwad moje nędzne życie.Ileż mam pokut do odprawienia, ileaktów wynagradzających do ofiarowania, ileż łez do wylania! Szczerze dziękuję za dobrerady, jakie mi ksiądz przesłał.Uznaję w pełni moją głupotę i brak zdolności.Jeżeli ludzie zsąsiednich parafii, którzy korzystali u mnie z sakramentów świętych, nie wrócili lepsi,bardzo mnie to boli.Niech, więc ksiądz napisze do naszego księdza biskupa, który jakufam - będzie tak dobry i zastąpi mnie kimś innym.Drogi księże proboszczu, proszę, niechsię ksiądz za mnie modli, aby Pan Bóg dal mi tę laskę, bym mógł popełniad mniej zła, aczynid więcej dobra.Z wyrazami wdzięczności Jan-Maria Vianney, biedny proboszcz z Ars.Jeszcze tego samego dnia ksiądz Borjon poszedł do swego sąsiada, poważnegoksiędza i pokazał mu list. Niech mi ksiądz powie, czy nie są to czyste kpiny, co on mi tunapisał? "Nie, mój przyjacielu.To nie są kpiny ani fałszywa pokora.Proboszcz z Arsnapisał to, co rzeczywiście myśli.Wydaje mi się, mój drogi, że powinien ksiądz przeprosidnaszego świątobliwego konfratra.Będąc na twoim miejscu nie zwlekałbym ani dnia.Ksiądz Borjon niezwykle wzruszony wrócił do domu.Nazajutrz skoro świt udał sięw drogę do Ars i rzucił się do stóp księdza Vianneya, prosząc o przebaczenie. Ależ,drogi konfratrze zawołał proboszcz, podnosząc go i ściskając nie potrzeba wcaleprzepraszad.Na prawdę jestem księdzu wdzięczny za otworzenie mi oczu. Wprostprzeciwnie, to list księdza otworzył mi oczy.Widzę, jak bardzo zgrzeszyłem zazdrością iegoizmem.Oby Bóg zechciał mi przebaczyd.W dalszej rozmowie zapytał księdza Vianneya, czy rzeczywiście zamierza zrzec sięparafii i usunąd na samotnośd. Prawdę mówiąc, całe życie miałem jedno tylkopragnienie, by służyd Bogu w samotności.I proszę codziennie, żeby Bóg raczył spełnid tonajgorętsze pragnienie mego serca. Księże proboszczu, kościół jest pełen ludzi, którzy chcą księdza zobaczyd iwyspowiadad się zawołał jeden z ministrantów, wpadając do pokoju jak bomba. Czymogę powiedzied, że ksiądz zaraz przyjdzie? Tak, tak.Już idę odrzekł proboszcz zArs. Gdy by ksiądz wiedział, jak mnie to zbiegowisko przeraża i jak mam niespokojnesumienie wobec tego rodzaju odpowiedzialności! westchnął ciężko, zwracając się dokonfratra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]