[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle spojrzała w górę,na Strażnicę, a Zach, który stał przecież bez ruchu, poczuł, że zamieraprzyłapany na obserwowaniu nieznajomej.Jak nieproszony gość.Miał ochotę odwrócić się ze wstydem, ale powstrzymało go to, że i onazamarła.Stali tak, oddaleni o kilkaset metrów, wpatrzeni w siebienawzajem, a Zach był pewien, że wyczuwa jej zaskoczenie.Możezdziwiło ją, że ktoś zapuścił się do Strażnicy.Stali tak sekundę lub dwie,a pózniej kobieta wsiadła do jeepa i trzasnęła drzwiami.Odgłoszapalanego silnika zginął w huku wiatru, ale kiedy odjeżdżaław kierunku domu, zobaczył w oknie bladą plamę jej twarzy, gdyodwróciła się, żeby jeszcze raz na niego spojrzeć.Przez resztę popołudnia Zach spacerował ścieżką wzdłuż klifu nazachód, zatopiony w myślach.Musiał wrócić do swoich notatek, zmienićplan książki.Mógł nadać jej inną formę, skupić się na czymś innym.Mógł poświęcić ją w całości ostatnim latom życia artysty  okresowi,który spędził w Blacknowle.Zdaniem większości krytyków, Aubreyzmarł u szczytu artystycznych możliwości; obrazy tworzonew Blacknowle i portrety na zamówienie, które malował w swoimlondyńskim studio w tamtym czasie, należały do jego najlepszych prac.O jego wychowaniu, edukacji, wczesnej karierze i kochankachpowiedziano już wszystko.Ale nikt dotąd nie odnalazł Dimity Hatcher.Policzył szybko w myślach.Od razu przyszło mu do głowy dwadzieściapięć rysunków dorastającej Mitzy, które powstały w latach trzydziestych.Pojawiła się też na trzech dużych obrazach olejnych  raz jako młodaBerberyjka na pustyni, raz wśród ruin w gęstym lesie, kapryśnai stylizowana na szekspirowskiego Puka, i raz jako ona sama, idąca plażąz opartym na biodrze koszykiem pełnym czegoś ciemnego.Zach zawszesię zastanawiał, co było w środku.Z dreszczem podekscytowaniauświadomił sobie, że teraz może ją o to zapytać.Mimo podeszłegowieku Dimity zdumiewająco dokładnie pamiętała tamten czas.Może nie, na pewno  będzie pamiętała Dennisa.Amorficznego młodegomężczyznę, którego wyrazu twarzy nie umiał uchwycić artysta.Kiedy Zach wrócił do pubu Pod Szmuglerską Latarnią, PeteMurray zaprowadził go do pokoju, schylając głowę, żeby nie uderzyć niąw belki na korytarzu na piętrze.Pokój leżał po drugiej stronie budynku,daleko od baru.Stało w nim małe podwójne łóżko okryte patchworkowąnarzutą, a w wystroju dominowały motywy marynistyczne  modelełodzi na półce z zasuszonymi rozgwiazdami, bladoniebieskie ściany i zasłony w koniki morskie.Jakąś godzinę pózniej Zach jadł zapiekankę rybną przy stolikuskierowanym w stronę baru, spowity cichym gwarem rozmów sporejgrupki miejscowych klientów.Kilka osób skinęło mu głową albouśmiechnęło się do niego, ale nikt nie próbował nawiązać z nimrozmowy.Z pewnością brali go za zwykłego wczasowicza, którym niewarto zawracać sobie głowy.Przez pub przewijali się ludzie z psami, którzy wychylali szybkikufel w ramach wieczornego spaceru, a Zach z rozbawieniemobserwował, jak zwierzęta krążą wokół siebie i obwąchują się, podczasgdy właściciele robią to samo  na ludzki sposób.Czuł się ociężałyi ospały, co było skutkiem ubocznym zmęczenia i dużej dawki świeżegopowietrza.Jego mięśnie rozprostowały się i rozluzniły, a od wypitegopiwa kręciło mu się w głowie, ale nie miał wrażenia, jakby rzucał sięw oczy albo był niemile widziany w pubie.Przynajmniej do chwili,kiedy drzwi znów otworzyły się ze skrzypnięciem, a do pubu weszłaenergicznym krokiem niska i szczupła kobieta.Jej sylwetka w opiętychdżinsach ginęła pod luznymi fałdami ogromnej koszuli w szkocką kratę.Na stopach miała rozchodzone skórzane buty z czubkami białymi odpyłu.Ciemne loki przytrzymywała zielononiebieska chustka o brudnych,postrzępionych krawędziach.Natychmiast rozpoznał w niej kierowcędżipa na farmie i na jej widok aż podskoczył, jakby znów przyłapała gona czymś, czego nie powinien robić.Ruszała się równie szybko i zdecydowanie jak na podwórzuw dolinie, zwalniając dopiero przy barze, gdzie przywitało ją kilka osób.Uśmiechnęła się i uścisnęła im dłonie, co zdziwiło Zacha, ale wydało musię miłą odmianą  że kobieta wita się uściskiem dłoni, a niepocałunkiem w policzek, jak jego znajome ze świata sztuki. To co zwykle?  zapytał Pete i chociaż uśmiechnął się do niej,Zach zauważył, że wygląda na lekko zakłopotanego, niemalzdenerwowanego.Kobieta odwzajemniła uśmiech, a Zach dostrzegłwyraz jej twarzy w lustrze za barem  uniesione brwi, nieco kpiącewygięcie ust. To co zwykle  odpowiedziała.Zach złapał się na tym, że wytęża słuch, żeby usłyszeć jej głos. Pete postawił przed nią kieliszek whisky, który wypiła jednymhaustem w czasie, gdy nalewał jej kufel ciemnego ale.Zach widział, żeprzygląda się uważnie barmanowi, który rzucił jej szybkie spojrzenie.Stawiając przed nią kufel, przechylił głowę na bok i wyglądał, jakbychciał się odezwać, ale kobieta podniosła dłoń. Daruj sobie, Pete.Poważnie.Miałam paskudny dzień i przyszłamtylko na jednego, okej? Okej, okej.Tylko spokojnie! Przecież nic nie mówię. Nie musisz  mruknęła.Wzięła kufel i pochyliła głowę, żeby napić się, nie rozlewającpiwa.W tym samym momencie podniosła oczy, a ich spojrzeniaspotkały się w lustrze.Zach wzdrygnął się i uciekł wzrokiem.Kiedyznów popatrzył w lustro, wciąż go obserwowała, a on znów szybkoprzeniósł wzrok na coś innego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl