[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WÅ‚aÅ›ciwie pomyÅ›laÅ‚a Joséphine po prostu brakuje jej odwagi.Marzy o gotowymrozwiÄ…zaniu.O szczęściu, które wystarczy tylko wÅ‚ożyć, jak sukniÄ™ wie-czorowÄ….Wyobraża sobie, że jest księżniczkÄ… i czeka na ksiÄ™cia.Pokie-ruje jej życiem i nie bÄ™dzie musiaÅ‚a w nie wkÅ‚adać żadnego wysiÅ‚ku.Jesttchórzliwa i leniwa. No chodz, powinnaÅ› odpocząć. Ale ty bÄ™dziesz przy mnie, Jo, nie zostawisz mnie? ZestarzejemysiÄ™ razem jak dwa pomarszczone jabÅ‚uszka.Powiedz: tak, Jo, powiedz:tak. Nie zostawiÄ™ ciÄ™, Iris. JesteÅ› miÅ‚a.Zawsze byÅ‚aÅ› mila.To twój atut.A drugim jest po-waga.Zawsze mówiono: Jo to pracowita, poważna dziewczyna", a jamiaÅ‚am wszystko inne, caÅ‚Ä… resztÄ™.Ale jeżeli nie zwraca siÄ™ uwagi naresztÄ™, ulatuje z dymem.Widzisz, życie w gruncie rzeczy jest kapita-Å‚em.KapitaÅ‚em, który pomnażasz lub nie.Ja nic nie pomnożyÅ‚am.Wszystko roztrwoniÅ‚am!LRTMówiÅ‚a z trudem.OparÅ‚a siÄ™ o stół kuchenny i niepewnÄ…, sÅ‚abÄ… rÄ™kÄ…po omacku szukaÅ‚a kieliszka.Joséphine wzięła jÄ… za ramiÄ™, podniosÅ‚a, delikatnie doprowadziÅ‚a dopokoju Hortense.PoÅ‚ożyÅ‚a jÄ… na łóżku, rozebraÅ‚a, zdjęła buty i przykryÅ‚akoÅ‚drÄ…. Zostawisz Å›wiatÅ‚o w korytarzu, Jo? Nie bÄ™dÄ™ gasić w korytarzu. Wiesz, czego bym chciaÅ‚a? ChciaÅ‚abym czegoÅ› wielkiego.Wiel-kiej miÅ‚oÅ›ci, mężczyzny, jak w twoim Å›redniowieczu, walecznego ryce-rza, który zabraÅ‚by mnie ze sobÄ…, broniÅ‚.%7Å‚ycie jest za ciężkie, za cięż-kie.Przeraża mnie.MajaczyÅ‚a jeszcze przez chwilÄ™, obróciÅ‚a siÄ™ na bok i natychmiastzapadÅ‚a w gÅ‚Ä™boki sen.Wkrótce Joséphine usÅ‚yszaÅ‚a, jak chrapie.PoszÅ‚a schronić siÄ™ w salonie.WyciÄ…gnęła siÄ™ na kanapie.PodÅ‚ożyÅ‚asobie poduszkÄ™ pod plecy.Przez gÅ‚owÄ™ przewijaÅ‚y jej siÄ™ różne wyda-rzenia.MuszÄ™ przemyÅ›leć je pojedynczo.Philippe, Luca, Antoine.UÅ›miechnęła siÄ™ ze smutkiem.Trzech mężczyzn, trzy kÅ‚amstwa.Trzyduchy w biaÅ‚ych szatach, które nawiedzaÅ‚y jej życie.ZwiniÄ™ta w kÅ‚Ä™bekzamknęła oczy i zobaczyÅ‚a trzy duchy taÅ„czÄ…ce pod powiekami.Prze-rwaÅ‚y taniec i wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ sylwetka Philippe'a.Jego czarne oczy bÅ‚ysz-czaÅ‚y we Å›nie, dostrzegÅ‚a czerwonawy koniuszek cygara, poczuÅ‚a dym,liczyÅ‚a: jedno kółeczko, dwa kółeczka, które wydobywaÅ‚y siÄ™ z jego za-okrÄ…glonych warg.ZobaczyÅ‚a go u boku Dottie Doolittle.CiÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… zakoÅ‚nierz pÅ‚aszcza, przyciskaÅ‚ do piekarnika w kuchni i caÅ‚owaÅ‚, kÅ‚adÄ…cciepÅ‚e, miÄ™kkie wargi na jej wargach.WywoÅ‚ywaÅ‚o to u niej pustkÄ™ wżoÅ‚Ä…dku, pustkÄ™ wypeÅ‚nionÄ… tÄ™pym bólem, który rósÅ‚ i rósÅ‚.PrzycisnęłarÄ™ce do ciaÅ‚a, aby nie pozwolić pustce rosnąć.PoczuÅ‚a siÄ™ bardzo samotna, bardzo nieszczęśliwa, poÅ‚ożyÅ‚a gÅ‚owÄ™na oparciu i pÅ‚akaÅ‚a cicho, Å‚kajÄ…c miarowo, pilnie liczÄ…c Å‚zy jak ksiÄ™go-wa, która nie chce stracić ani grosza.To byÅ‚ jej sposób, aby nie dać siÄ™ponieść fali smutku.PÅ‚akaÅ‚a z nosem wtulonym w rÄ™kaw, aż usÅ‚yszaÅ‚aecho innego pÅ‚aczu.PrzeciÄ…gÅ‚e jÄ™ki, wolnÄ… monotonnÄ… melodiÄ™ odpo-wiadajÄ…cÄ… jej żalowi.LRTPodniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i zobaczyÅ‚a Du Guesclina.Ze zÅ‚Ä…czonymi Å‚apami,wyciÄ…gniÄ™tÄ… szyjÄ…, sÅ‚aÅ‚ swojÄ… skargÄ™ do sufitu, modulowaÅ‚ jÄ… niczymmuzyczna piÅ‚a, to gÅ‚oÅ›niej, to ciszej, powtarzaÅ‚ jÄ… z zamkniÄ™tymi oczy-ma jak rozpaczliwy syreni Å›piew.RzuciÅ‚a siÄ™ na niego.Objęła go, okryÅ‚apocaÅ‚unkami, powtarzaÅ‚a aż do upojenia: Du Guesclin! Du Guesclin!",aż siÄ™ uspokoiÅ‚a, aż zamilkÅ‚ i patrzyli na siebie we dwoje zdziwieni tymstrumieniem Å‚ez. Ale kim ty jesteÅ›? Kim jesteÅ›? Nie jesteÅ› psem! JesteÅ› istotÄ…ludzkÄ….GÅ‚askaÅ‚a go.Pod palcami czuÅ‚a ciepÅ‚o i twardość betonu.StaÅ‚ namocnych umięśnionych Å‚apach i obserwowaÅ‚ jÄ… z uwagÄ… dziecka, któreuczy siÄ™ mówić.MiaÅ‚a wrażenie, że naÅ›ladowaÅ‚ jÄ…, aby lepiej jÄ… zrozu-mieć, lepiej jÄ… kochać.Nie spuszczaÅ‚ z niej wzroku.Nie interesowaÅ‚o gonic poza niÄ….Przyjęła jego miÅ‚ość jak ciepÅ‚Ä… kulkÄ™ i uÅ›miechnęła siÄ™przez Å‚zy.ZdawaÅ‚ siÄ™ mówić: Ale dlaczego pÅ‚aczesz? Nie widzisz, żejestem przy tobie? Nie widzisz caÅ‚ej mojej miÅ‚oÅ›ci do ciebie?". A jeszcze nie wyszedÅ‚eÅ› na spacer! NaprawdÄ™ jesteÅ› wspaniaÅ‚ympsem! Idziemy?PoruszyÅ‚ zadem.UÅ›miechnęła siÄ™ na myÅ›l o tym, że nigdy nie za-macha ogonem, że nigdy nie bÄ™dzie wiadomo, czy jest zadowolony czynie.PomyÅ›laÅ‚a, że trzeba bÄ™dzie kupić mu smycz, a potem stwierdziÅ‚a,że na nic by siÄ™ nie przydaÅ‚a.Nigdy jej nie opuÅ›ci.Można to byÅ‚o wy-czytać w jego wzroku. Ty mnie nie zdradzisz, co?CzekaÅ‚, koÅ‚yszÄ…c zadem, aby zdecydowaÅ‚a siÄ™ wreszcie wyjść.Po powrocie uchyliÅ‚a drzwi do pokoju Zoé i Du Guesclin poszedÅ‚poÅ‚ożyć siÄ™ w nogach łóżka.KrÄ™ciÅ‚ siÄ™ na poduszce, wÄ…chaÅ‚ jÄ…, a potemopadÅ‚ na niÄ… ciężko z gÅ‚Ä™bokim westchnieniemZoé spaÅ‚a owiniÄ™ta jakÄ…Å› weÅ‚nianÄ… tkaninÄ….Joséphine podeszÅ‚a bli-żej, stwierdziÅ‚a, że to pulower, dotknęła go delikatnie.PopatrzyÅ‚a naszczęśliwÄ… twarz córki, uÅ›miech na jej wargach i zrozumiaÅ‚a, że to swe-ter Gaetana.LRT Nie rób tak jak ja wyszeptaÅ‚a do Zoé. Nie przechodz obokmiÅ‚oÅ›ci pod pretekstem, że jesteÅ› do niej tak nieprzyzwyczajona, że jejnie rozpoznajesz.Dmuchnęła na ciepÅ‚e czoÅ‚o Zoé, dmuchnęła na jej policzki, na ko-smyki wÅ‚osów przylepione do szyi. BÄ™dÄ™ przy tobie, bÄ™dÄ™ czuwać, abyÅ› nie straciÅ‚a ani okruszyny,aby szanse byÅ‚y po twojej stronie.Zoé westchnęła przez sen i wymamrotaÅ‚a: Mamo?".Joséphine ujÄ™-Å‚a koniuszki jej palców i pocaÅ‚owaÅ‚a. Zpij, moja Å›liczna, moja najukochaÅ„sza.Mamusia jest przy tobiei chroni ciÄ™. Mamo wybeÅ‚kotaÅ‚a Zoé. Jestem taka szczęśliwa.Powie-dziaÅ‚, że siÄ™ we mnie zakochaÅ‚, mamo, jest we mnie zakochany.Joséphine pochyliÅ‚a siÄ™, aby usÅ‚yszeć wypowiadane w niespokoj-nym Å›nie sÅ‚owa. I daÅ‚ mi swój sweter.Chyba coÅ› w sobie mam.Wzdrygnęła siÄ™ i znowu zapadÅ‚a w gÅ‚Ä™boki sen.Joséphine poprawi-Å‚a koÅ‚drÄ™, uÅ‚ożyÅ‚a sweter i wyszÅ‚a z pokoju, delikatnie zamykajÄ…c drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]