[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy człowiekzostanie pchnięty w serce, następuje momentalnie wylew krwi,zwłaszcza jeżeli wbite ostrze jest szersze niż część wystająca zrany, bo wtedy nie może stanowić zatyczki dla rany.Och!Bardzo możliwe, że znajdzie pan ślady krwi na podłodze wklubie najprawdopodobniej koło drzwi.Heath zawahał się, ale tylko chwilę.Doświadczenie nauczyłogo, że wskazówki Vance a nie były nigdy do pogardzenia.Wstałtedy z dobrodusznym chrząknięciem i zniknął za drzwiami. Zaczynam rozumieć, co ci chodzi po głowie, Vance rzekłzaniepokojony Markham. Ale, na Boga! jeżelipozorna śmierć Gila od łuku i strzały była inscenizacją expost facto, w takim razie mamy do czynienia ze zbrodnią takszatańską, że po prostu niepojętą. To było dzieło szaleńca uzupełnił dziwnie spokojnieVance. O, nie konwencjonalnego szaleńca, który wyobrażasobie, że jest Napoleonem, ale szaleńca o mózgu takkolosalnym, że normalny ludzki rozum doszedł u niego doreductio ad absurdum to jest osiągnął wyżyny, na którychsam humor staje się formułą w czterech wymiarach.Markham puszczał w zadumie kłęby dymu. Mam nadzieję, że Heath niczego się nie doszuka rzekł wkońcu. Dlaczego, na Boga? odparł Vance. Jeżeli nie znajdziesię dowód rzeczowy, że Gil poniósł śmierć w suterenie, to namto tylko utrudni śledztwo z prawnego punktu widzenia.Ale dowód rzeczowy był już w drodze.W parę minut pózniejpowrócił sierżant, przygnębiony, lecz podniecony. Cholera, panie Vance! zawołał. Miał pan nosa. Nie ukrywał zachwytu. Na podłodze nie ma co prawdakrwi, ale na betonie pozostała ciemna plama od szorowaniamokrą ścierką.Jeszcze nie zdążyła wyschnąć.I tak, jak panpowiedział, plama znajduje się koło drzwi.Co jest szczególniepodejrzane, to fakt, że zakryto ją matą.Ale to nie oczyszczabynajmniej Sperlinga dodał zaczepnie. Mógł zastrzelićRobina Gila w suterenie. A potem zmył krew, wytarł łuk i strzałę, wyniósł ciało i łukna tor i ulotnił się.co? W jakim celu? Aucznictwo nie jestdomowym sportem, sierżancie, i Sperling jako rutynowanyłucznik nigdy by się nie porwał na morderstwo za pomocą łukui strzały.A taki strzał, jak ten, który położył koniec karierzeGila, mógł się udać tylko fuksem.Sam Teukros nie mógłbymieć pewności, czy mu się uda, a przecież podług HomeraTeukros był najlepszym łucznikiem Grecji.W tej chwili w hallu rozległy się kroki, w otwartych drzwiachmignęła sylwetka odchodzącego Pardee ego.Vance wstał naglei postąpił ku drzwiom. Halo, panie Pardee.Proszę tu na chwilę do nas.Szachista odwrócił się uprzejmie, ruchem pełnym gracji. Chcielibyśmy zadać panu jeszcze jedno pytanie.Widziałpan z rana Sperlinga i Beedle ową, wychodzących na ulicęfurtką w murze.Czy pan jest zupełnie pewny, że oprócz nichnikt tamtędy nie wychodził? Najzupełniej.To jest, nie przypominam sobie. Miałem na myśli pana Drukkera. Drukkera? Pardee potrząsnął głową nader energicznie. Nie, jego bym zapamiętał.Naturalnie, mogło tamtędy wejść iwyjść z dwunastu ludzi, a ja nie zwróciłem na nich uwagi. Tak, oczywiście mruknął obojętnie Vance. A propos,czy pan Drukker dobrze gra w szachy?Pardee okazał cień zdziwienia. Nie, ściśle biorąc, nie można go nazwać szachistą wyjaśniłrzeczowo. Ale jest świetnym analitykiem i rozumie teorię gryzdumiewająco głęboko.Jednakże praktykę ma niewielką.Po odejściu Pardee ego Heath zerknął triumfalnie naVance a. Widzę, proszę pana zauważył dobrodusznie że nie jajeden chciałbym sprawdzić alibi garbusa. A! Tylko że jest różnica między sprawdzeniem alibi iżądaniem, aby dana osoba sama go dowiodła.W tej chwili drzwi frontowe otworzyły się na oścież, w hallurozległy się ciężkie kroki i w łukowej framudze drzwi ukazali siętrzej ludzie.Dwaj z nich, najwidoczniej detektywi, prowadzilimiędzy sobą eleganckiego wysokiego młodzieńca, lat okołotrzydziestu. Mamy go, sierżancie oznajmił ze zjadliwym zado-woleniem jeden z detektywów. Drapnął stąd prosto do domui właśnie się pakował, kiedyśmy go nakryli.Sperling rozejrzał się po pokoju z gniewną obawą.Heathstanął przed nim z rękami w kieszeniach mierząc go od stóp dogłów triumfalnym spojrzeniem. Cóż, młody człowieku, myślałeś, że ci się uda, hę?Sierżant mówił nie wypuszczając z ust skaczącego cygara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]