[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał sięgłosem człowieka, którego wychowano, by dowodził, głosem kogoś, kto maza sobą wieki doświadczeń.Celluci nie mógł nic na to poradzić, jego gniew nie miał najmniejszych szansw starciu z drugim facetem.Wiedział o tym.- Nie - wycedził przez zęby.- Nie nazywam cię kłamcą.Vicki spoglądała to na jednego, to na drugiego i coraz mocniej czuła potrzebęzostawienia ich i pójścia po pizzę.Napięcie pomiędzy dwoma mężczyznamibyło tak silne, że kiedy zadzwonił tekfon, musiała się przez nie niemal przebić, żeby odebrać.-Witaj, kochanie.Jest po jedenastej i połącze-nia są tańsze, więc pomyślałam,że zadzwonię, za-nim wpadnę.Tylko tego jeszcze brakowało! - Mamo, złe wyczucie czasu.- Czemu? Co sięstało?- Mam.e.towarzystwo.- Och.! - Chociaż ton nie był potępiający, dwie głoski zawierałynieproporcjonalnie wielki ciężar.-Kochanie, Michael czy Henry?- Eee.- W chwili kiedy się zawahała, Vicki już wiedziała, że zrobiła błąd.Jejmatka była mistrzynią w odczytywaniu znaczeń ciszy.- Obaj?- Uwierz mi mamo, to nie był mój pomysł, -Zmarszczyła brwi.- Zmiejesz się?- Skądże znowu!- Zmiejesz się.- Kochanie, zadzwonię jutro.Nie mogę się doczekać, aż mi opowiesz, jakposzło.- Mamo, nie rozłączaj.- Vicki spojrzała na słuchawkę, a potem z rozmachemodłożyła ją na widełki.- No, mam nadzieję, że jesteście zadowoleni.- Wstałaz krzesła i kopniakiem odsunęła je sobie z drogi.- Będę wysłuchiwać uwag odzisiejszym wieczorze przez resztę życia! - Spoglądała to na Celluciego, to naHenry'ego, mówiąc coraz głośniej: Nie mów, że cię nie ostrzegałam,kochanie.Czego można się spodziewać, spotykając się z dwo-ma mężczyznami." Powiem wam, czego się spodziewałam: spodziewałamsię, że obaj będziecie się zachowywać jak jednostki cywilizowane, a nie jakdwa psy walczące o kość! Nie wiem, czemu nie możemy się jakoś dogadać wetroje!- Nie możesz? - zapytał z lekkim niedowierzaniem Henry.Vicki, rozpoznając sarkazm, odwróciła się do niego i warknęła:- Zamknij się, Henry!- Zawsze była kiepską kłamczucha - mruknął Celluci.- Ty też się zamknij! - Wzięła głęboki oddech i poprawiła okulary.- A teraz,skoro jesteśmy tu wszyscy, myślę, że powinniśmy porozmawiać o spra-wie.Czy któryś z was ma coś przeciwko? Celluci prychnął.- Gdzieżbym śmiał.Henry rozłożył szeroko ręce, jasno dając do zrozumienia, co myśli.Przeszli do pokoju dziennego.Cała trójka była świadoma, że rozwiązanie jesttylko tymczasowe.Vicki to wystarczyło.Jeśli ci dwaj mają wyjaśnić sobie paręspraw, lepiej, żeby nie robili tego, kiedy ona jest na linii ognia.*- Nie ma żadnego oczywistego powodu, który by tłumaczył, dlaczego to cośzamordowało Trembley i jej partnera, a pracownikom muzeum tylko wyma-zało pamięć.- Celluci znowu upił łyk kawy, skrzypi się i mówił dalej: - Jedynaróżnica jest taka, że ludzie w muzeum spędzili trzy dni w pobliżu mumii, aTrembley widziała ją może przez trzy minuty.- Może żeby zamieszać komuś w głowie, trzeba czasu i bliskości? - Vicki znamysłem zaczęła obgryzać końcówkę ołówka.Po chwili przerwała, by do-dać: - Zastanawiam się, czemu mumia zabiła sprzątacza.Celluci wzruszył ramionami.- Bo mogła.? Może po prostu musiała rozciągnąć mięśnie zdrętwiałe popobycie w trumnie?- Może była głodna.- Henry pochylił się lekko do przodu.- A sprzątacz poprostu był w pobliżu, kiedy się obudziła.- Co w takim razie zjadła? - prychnął Celluci.-Na ciele nie było żadnychśladów i niczego mu nie brakowało.Henry usiadł wygodniej i pozwolił, by znowu osłoniły go cienie padające wkąt pokoju.- Niezupełnie.Kiedy go znaleziono, brakowało mu życia.- Myślisz, że mumia je zjadła?- Zmiertelnicy zawsze mieli legendy o tych, którzy przedłużali swoje życie,pochłaniając życie innych.- Jasne, tylko że to są legendy.Cienie nie mogły ukryć błysku zębówHenry'ego, kiedy się uśmiechał.- Tak jak i ja.Jak, skoro już o tym mowa, chodząca mumia.A także demony.Iwilkołaki.- No dobra, dobra, załapałem.- Celluci przeczesał palcami włosy.Naprawdęnienawidził tego nadnaturalnego gówna.Czemu on? Czemu nie detektywHenderson? Na litość boską, Henderson nosi kryształ na rzemyku! I jak tojest, że zanim Vic-ki zadała się z Fitzroyem, on, Celluci, z rzeczaminiewyjaśnialnymi stykał się tylko wtedy, gdy Leafsi wygrywali dwa razy zrzędu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]