[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A do tego ta szeroka wiedza i tazręczność wyrażania myśli! Z tego powodu ta rasa tak mnie oszałamia.Postaram się dowiedzieć,kim jest.Musi mieć parę kropel europejskiej krwi.Czuje się je dokładnie.I ach, chciałbymspytać pana na osobności; widział pan tego upiora? Jakiego upiora? spytałem, chociaż wiedziałem dokładnie o czym mówi. Obraz, w kajucie. Tak. Jaki jest? Wzruszająco piękny.Ale przecież już nieraz pan mu się przyglądał. Jeszcze nie! Nigdy tam nie wchodzę, bo wiem, że tam wisi.Nie chcę go widzieć.To znaczy;w towarzystwie świadków.Hm! Wprawdzie raz miałem już zamiar.! Może także go zobaczę.!Ale Raffley nie może nic o tym wiedzieć.Hm! Wiem, że potrafi pan dochować tajemnicy.Niechpan nic nie mówi! Ani słowa! A także, że ten Chińczyk mi się podoba! Raffley od razu sądziłby,że wygrał zakład.Ale o tym nie ma mowy.Jestem Brytyjczykiem, sir!Z tymi słowy odwrócił się i podszedł do leżaka.Zarówno on, jak i Raffley mówili raz po nie-miecku, raz po angielsku i stąd wynikały różne formy zwracania się do ludzi.Po angielsku, wprzeciwieństwie do niemieckiego, nie ma formy pan i do wszystkich mówi się ty.Zdarzałosię często, że w prowadzonych żywo dyskusjach, przechodzili często z jednego języka na drugi.Po pewnym czasie stało się to tak naturalne, że nie wzbudzało niczyjej wesołości.Być możeRaffley liczył na to, że wydarzy się coś, co zmieni nastawienie jego wuja do Chińczyka.Aleobecnie, po tym co usłyszałem, nie wydawało mi się to konieczne.Znajdowaliśmy się dopiero odparu godzin na morzu, a gubernator już mówił o nim w sposób, jaki jeszcze do niedawna uważałza niemożliwy.Raffley i Tsi siedzieli zatopieni w rozmowie i nie chciałem im przeszkadzać.Mary znowupojawiła się na pokładzie.Nie cierpiała na chorobę morską.Zamierzałem ją spytać, czy pozwolimi sobie towarzyszyć, lecz ona sama ujrzawszy mnie wskazała mi miejsce koło siebie. Chciałabym panu coś powiedzieć zwróciła się do mnie coś, czego nie chcę mówić przyinnych, bo jeszcze mogliby fałszywie ocenić mojego ojca.95 Z pewnością o przyczynie jego niewoli? spytałem, aby ułatwić jej sprawę. Tak.Stał się taki dobry, taki kochany, taki sam prawie, jak wtedy gdy żyła matka.Potem za-chorował i zrobił się posępny, przewrażliwiony i nic go nie cieszyła.Im bardziej słabł na ciele,tym więcej dokładał wysiłków, aby wyglądać na silnego duchowo.Nie chcę go osądzać byłprzecież chory.Znowu zaczął mówić o pogańskich świątyniach.Tych czterech indonezyjskichtragarzy, których wynajęliśmy na wyprawę w góry, nie wyznawało jego zdaniem, żadnej religii.Słuchali go i przyznawali mu rację, byli przecież przez niego opłacani.Próbowałam go ostrzec,ale on mnie nie słuchał.Był całkowicie przekonany, że w krótkim czasie dokona ich całkowitegonawrócenia.Natomiast górale malajscy od samego początku traktowali nas wrogo.Nikt niechciał nas przyjąć do siebie.Nie znalezliśmy żadnego schronienia, aż dopiero w Kampong, wio-sce malajskiej, której mieszkańcy nie mieli do tej pory zbyt częstych kontaktów z białymi i wo-bec tego byli przyjaznie do nas nastawieni.Przyjęli nas do wioski i zaoferowali wszystko comieli i to nie za pieniądze, lecz z czystej gościnności.Ale radość nie trwała długo, tylko jedenjedyny dzień. Malaje z Sumatry zamieszkujący wybrzeża i głąb kraju są w większości mahometanami zauważyłem. Jaką religię wyznawali mieszkańcy tego regionu? Konfucjonizm.Stała tam świątynia, zbudowana z samego drewna, ale ozdobiona kunsztow-nymi rzezbami i bogato złocona wewnątrz, co sprawiało dziwne wrażenie, zważywszy na biedę,w jakiej żyli mieszkańcy. W rzeczywistości wcale nie są biedni, lecz tylko nie mają żadnych potrzeb.Szczodra naturadaje im wszystko czego potrzebują i to w nadmiarze.A co się tyczy tych złoceń, to na Sumatrzeznajdują się spore pokłady tego kruszcu.Góry w głębi kraju zbudowane są z łupków prekambryj-skich poprzecinanych obficie złotymi żyłami.Ale proszę, nich pani opowiada dalej! Słyszałam, że w chińskich miejscowościach, gdzie nie ma szczególnych miejsc dla gości,oddaje się im na mieszkanie świątynie.Tak też stało się i w naszym przypadku.Zaprowadzononas do świątyni, która składała się jakby z dwóch części jednej do składania ofiar i drugiej dlazwiedzających.Właśnie w tej drugiej mieliśmy zamieszkać.Wolałabym, aby umieszczono nas wnajnędzniejszej chatce! Ach, domyślam się! Pogańska świątynia! Tak.Pańskie przypuszczenia są niestety prawdziwe.Ci poczciwcy przywlekli do świątyniwszystko, abyśmy mieli wszelkie możliwe wygody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]