[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego głos brzmiał tak, jak gdyby miał żwir wgardle.Ale kojący dotyk nie ustał.Dłoń wciąż badała jego plecy, leciutkouciskała ramię, kark, zjechała w dół, drapnęła nagi bok, gdzie koszulkapodjechała do góry.Wsunęła się pod nią, żeby musnąć skórępaznokciami.Było coś dziwnie znajomego w tej pieszczocie.Znajomegoi.o tak, seksownego.Jego fiut drgnął i nabrzmiał.Duch stęknął.Pomyślał o Macy.O jej miękkich włosach.Jej zapachu.O tym, jakwsuwa się w jej wilgotny żar.Wanilia uderzyła mu do głowy, zupełnie jak gdyby tu z nim była.Silne, pewne palce pocierały wyprężony członek przez dżinsy, a onstracił oddech, napierając na tę dłoń.Zza pleców dobiegło gowestchnienie, które przeszło w słowa:- Tak bardzo się za nim stęskniłam.Tęsknił za nią.I to jak, kurwa.Nawet przez gęstą mgłę spowijającąjego umysł zobaczył jej twarz.Nawet nie był w stanie urżnąć się dośćmocno, żeby ją przegnać.Dlaczego tkwił w tym piekle? Co on, kurwa,takiego zrobił, żeby na to zasłużyć?Miękkie, chłodne wargi musnęły jego szyję.Ciepły oddech połaskotałw ucho.Naparł mocno na dłoń masującą twardego jak skała kutasa, izanim się zorientował, owe zręczne palce wypuściły go na wolność.Chwilę, co jest, kurwa, grane? Wyrwany z otępienia, poderwał się zkanapy i chwycił tego kogoś za ramiona.Tak, zdecydowanie kobieta.Usłyszał okrzyk zaskoczenia.Słyszał go już setki razy, kiedy ssałkolczyki w jej sutkach i łechtaczce albo posuwał jej zawsze chętną cipkę.Raina.Pieprzona Raina dobierała się do niego.Nic dziwnego, że w głowie miał tylko seks, stał mu tak, że aż bolało.Ale nie z powodu tej wariatki.- Co ty, kurwa, wyrabiasz? - zapytał.Wyrwała się z jego uścisku ispróbowała pchnąć go z powrotem na kanapę.Niedoczekanie, pomyślał.Ale pozbawione koordynacji mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa izdołała zepchnąć go do pozycji półleżącej, po czym objęła jego biodranogami w kabaretkach.Przesunęła rozczapierzone dłonie w górę jegotorsu.- Zerżnij mnie.O Boże, jestem taka wilgotna.Pamiętasz, jak nam byłodobrze, prawda, skarbie? Cipka tamtej nadzianej zdziry na pewno niekręci cię tak jak moja.O cholera, kiedy tak ocierała się o niego, było mu naprawdę dobrze.To byłoby takie proste, zresztą kogo to obchodziło? Złapał ją zanadgarstki i wykręcił jej ręce na plecy, łapiąc jedną dłonią.Z jej gardławyrwał się zduszony pomruk - uwielbiała to.- O tak! Skarbie.och, proszę.Proszę.Wejdz we mnie.-Patrzył na jejukrytą w.mroku postać, która szamotała się, usiłując przybrać właściwąpozycję.- Tak bardzo cię kocham.Pozwól mi się kochać.Wierzył jej.Nacisnął dół jej pleców, tak że przywarła do niego.Jejgorące, wilgotne usta wczepiły się w bok jego szyi.Warknął, czekając.Raina potrafiła ugryzć.A także podrapać i walnąć, kiedy ją poniosło.Tak,grzmotnęła go nie raz podczas ich dzikszych, brutalniejszych numerków.Nie bez powodu lubił przytrzymać ręce Macy nad jej głową.Nie żebymiało się to jeszcze kiedyś powtórzyć, po prostu polubił to.Zwłaszcza znią.Macy.Zęby Rainy drasnęły jego skórę, ale tylko przez sekundę.Jej gardłowygłos sączył mu się uwodzicielsko do ucha, przyprawiając go o gęsiąskórkę na ramionach.- Nie byłam z nikim, odkąd zerwaliśmy.Jestem tylko twoja.To jesttylko twoje.-ji Czuł na sobie jej wilgoć.musiała ściągnąć majtki, zanimsię na niego wspięła, o ile w ogóle je nosiła.-Tylko twoja.Wez mnie.- Raina.Samo to, że wypowiedział jej imię, znów ją rozochociło.Szarpnęłaunieruchomionymi nadgarstkami, ale wzmocnił chwyt, nie pozwalając jejsię uwolnić.- Pozwól mi się dotknąć.Jestem tu, skarbie, wiesz, że tylko ja jestemzawsze przy tobie.Prawda? Wiesz o tym?- Wiem o tym.- Boże, tak strasznie za tobą tęskniłam - wydyszała mu prosto w usta.-Nawet nie wiesz jak.- Wiem.- Przesunął wolną ręką po jej boku.Jęknęła i spróbowaławsunąć w nią pierś, ale umknął jej i położył dłoń płasko na środku jejklatki piersiowej.- Raina?- Tak, kotku?- Wy-pier-da-laj.- Po czym pchnął, odrywając od siebie jej usta, alepilnując, żeby nie wypuścić jej rąk.Miotała się i przeklinała, wydawało mu się nawet, że raz próbowałauderzyć go głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]