[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Shelby w pierwszej chwili miała zamiar powiedzieć, co o tym myśli, alezrezygnowała.Doszła bowiem do wniosku, że lepiej będzie poczekać, aż syn powie coświęcej na temat nowej znajomości.- I co? Dziadek miał rację? Rzeczywiście Lana nie jest w twoim typie?- Raczej nie, chociaż tak ogólnie jest w porządku.Poza tym ma niezwykłą twarz.Postanowiłem namalować jej portret.- Co takiego? - Shelby o mało nie wypuściła filiżanki z rąk.- Przecież nie lubiszmalować portretów!- Robię to od czasu do czasu, wyłącznie dla wprawy.Chciałbym na przykładnamalować portret 1Yaviesa.To chyba byłby niezły prezent dla Laury, nie sądzisz?- Oczywiście - przytaknęła Shelby z roztargnieniem.Przypomniała sobie, że jej synrzeczywiście próbował sił jako portrecista.Ale malował tylko te osoby, z którymi czuł sięzwiązany.Kim w takim razie jest dla niego Lana Drake? - Czy Lana pozuje ci do tegoportretu? - zapytała.- Nie, robię go na podstawie szkiców.- Ale widujecie się ze sobą?- Od czasu do czasu.Byliśmy gdzieś parę razy.A co?- Nic, tak tylko pytam - odparła obojętnym tonem.- Parę razy spotkałam jej rodziców.Zdaje się, że nie jest do nich podobna.- To dobrze czy zle?- Czy ja wiem? - odparła wymijająco.- Prawdę mówiąc, nie zrobili na mnienajlepszego wrażenia.Wydają się powierzchowni, lubią się pokazać.Widać, że Lana równieżma aspiracje, żeby należeć do tak zwanego towarzystwa, choć nie jest w tym tak ostentacyjna.Dostrzegam w niej znacznie więcej subtelności.Mam rację?- Jak zwykle trafiłaś w sedno.- Daniel uśmiechnął się do matki.- Już od dobrych kilkudni próbuję wydobyć tę subtelność.Jak do tej pory bez rezultatów.A tak w ogóle, to muszępowiedzieć, że ją lubię.Sam nie wiem dlaczego, ale tak jest i już.- No cóż, rzeczywiście nie przypomina kobiet, w jakich dotąd gustowałeś - stwierdziłaShelby.- Oczywiście, to nie jest zarzut pod jej adresem - dodała szybko, widząc grymas natwarzy Daniela.- Ani krytyka.O ile pamiętam, pociągały cię kobiety należące do bohemyartystycznej, zwykle bardzo ekstrawaganckie, ekscentryczne.A ona po prostu taka nie jest.- Wiem.Powiedziałem tylko, że ją lubię.A to nie ma nic wspólnego z tym, czypodoba mi się jako kobieta, czy nie.- Jasne.- A skoro już mowa o kobietach ekstrawaganckich, to moja matka też kiedyś za takąuchodziła.- No i popatrz, co z niej wyrosło! - roześmiała się Shelby.- Nic strasznego, zmieniła się, wysubtelniała.I wciąż niepodzielnie króluje w moimsercu.- Nachylił się i pocałował matkę w policzek.- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że wróciłeś do Waszyngtonu.- Wstała ipodeszła do niego.- Zdaję sobie sprawę, że dawno już przestałeś być małym chłopcem, aleciągle jestem dużo spokojniejsza, kiedy mam cię blisko.- Otoczyła go ramionami i oparłaczoło o jego brodę.- W końcu zawsze mogę wpaść bez uprzedzenia i zobaczyć, jak ci sięwiedzie.- Zupełnie jak ojciec, który wczoraj był akurat w okolicy - Daniel roześmiał się iprzytulił ją mocno.- Wiesz, że możesz tu przychodzić o każdej porze dnia i nocy, oczywiścieze wskazaniem na dzień!- Wiem, wiem.Obiecuję, że nie będę ci się narzucać.- Nigdy tego nie robiłaś.- Widzisz, ja i ojciec zaczynamy się starzeć.Nie wiadomo, co może przyjść nam dogłowy - zażartowała.Delikatnie pocałowała go w skroń, po czym wróciła na swoje krzesło.-Mogę obejrzeć twoje szkice? - zapytała, sięgając po pierwszy z brzegu blok rysunkowy.Zaczęła przerzucać kartki, aż znalazła to, co interesowało ją najbardziej.Kolejne rysunkiprzedstawiające głowę Lany były naprawdę doskonałe.- Ta dziewczyna rzeczywiście maniezwykłą twarz.Bardzo plastyczną, jakby stworzoną do tego, żeby ją malować.Nie dziwięsię, że tak bardzo cię zaintrygowała.- Tak, jako model jest rewelacyjna.Ale poza tym nie jest w moim typie.Dziadek marację.- Nic dziwnego.Ten stary lis ma oko do kobiet.Poza tym zna się na ludziach iniezwykle rzadko się myli - stwierdziła, choć jednocześnie myślała o czymś zupełnie innym.Znała swojego teścia na tyle dobrze i długo, żeby bez trudu odkryć jego chytry plan.Pewniestaruszek już zaciera ręce i układa listę weselnych gości, westchnęła w duchu.Po chwiliwstała i zaczęła się żegnać.Uznała, że pora pójść po zakupy i zobaczyć, co sklep Drake' aproponuje na wiosnę swoim klientom.Drzwi uchyliły się bezszelestnie, a zaraz potem w wąskiej szczelinie pojawiła siępodekscytowana twarz asystentki Lany.- Panno Drake, przepraszam, ale ma pani gościa.- Tak? A kto przyszedł?- Pani MacGregor chciałaby się z panią zobaczyć.- Pani MacGregor? - Lanapodniosła wzrok znad katalogu z próbkami.- Tak, eksprezydentowa we własnej osobie! Czy mam ją zaprosić?- Oczywiście.Kiedy za dziewczyną zamknęły się drzwi, Lana poderwała się zza biurka.Nerwowymruchem poprawiła włosy, przygładziła kostium i instynktownie dotknęła warg.No tak, jakzwykle zjadłam całą szminkę, westchnęła z niedowierzaniem i rozejrzała się za torebką, lecznie miała już czasu na makijaż.Kiedy w progu stanęła uśmiechnięta Shelby, La - na z trudempowstrzymała się, żeby nie dygnąć przed nią jak pensjonarka.- Dzień dobry, pani MacGregor.Tak mi miło.Proszę wejść - powitała ją, starając sięukryć zdenerwowanie.- Dzień dobry.Przepraszam za to najście.Pewnie przeszkadzam ci w pracy.- Ależ skąd! Bardzo się cieszę, że pani do mnie wstąpiła.Napije się pani kawy alboherbaty? Może czegoś zimnego?- Nie, dziękuję bardzo.Nie rób sobie kłopotu.Nie zajmę ci wiele czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]