[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kubeł przewróciłsię, a mę\czyzna powstał.Stojąc na środku \ółtej kału\y, wydobył miecz i zaczął obracać siędookoła.Jego buciory rozgniatały z chrzęstem gmerające w gównie robaczki.Nie wyglądało to, jakby ją atakował.Raczej jakby próbował się bronić przed atakiem.Jakby nie widział, z której strony ten atak nadejdzie.Kiedy z oczu pociekła mu krew, Jongazrozumiała.Wypaliło mu oczy.Kwasy zawarte w chorym gównie prze\arły mu gałki oczne.Jongazebrała siły, a następnie cisnęła sztylet.Trafił prosto w gardło.Wielkie ciało wpadło w \ółtą kału\ę.Jonga popełzła dalej.Dzięki swoim nowym zdolnościom udało jej się przepełznąć pod następnymi drzwiami.Co prawda szpara była dosyć szeroka, ale normalny człowiek, nawet tak chudy jak ci, costanowili większość ludności Rombu, nie mógłby się przedostać.Za drzwiami od razu się skuliła, bo usłyszała za sobą niewyrazne męskie głosy. Ty, a posłuchaj tego.On to.A.a ona.błagała o litość! Hahahahaha!!! A posłuchaj tego.Przychodzi do celi.W tę, tak.A ona co? Błaga olitość! Hahahahaha!!! Ale to jest jeszcze lepsze.W celi było.I trzysta.A ona skowytała ibłagała o litość! Hahahahaha!!!Mę\czyzni nie zauwa\yli Jongi.A mo\e zauwa\yli, ale się nie zorientowali.Po prostuspokojnie przeszli sobie obok czegoś, co wyglądało jak porzucony trup.Teraz nawet bardziejjak trup zwierzęcy ni\ ludzki, bo mrówki cały czas pracowały w ciele Jongi i ich dziełopostępowało naprzód.Kiedy ochłonęła, zorientowała się, \e jest w zupełnie innym miejscu ni\ te, w którychdotąd była.Podłoga była tu wyło\ona deskami.A do ścian przymocowano lalki zeświecznikami w miejsce rąk.Zza półotwartych drzwi na końcu korytarza dobiegały dziwne odgłosy, jakby szczebiotwielu głosików.Jonga zajrzała przez nie ostro\nie.W środku były krzesła ustawione w rzędy i coś w rodzaju sceny.Zciana za scenąwyło\ona była czerwonym aksamitem, na którym widniały wielkie białe litery.Na sceniestały dzieci.Mała dziewczynka mówiła:Więc niechaj Cesarz wielki nam witaDzięki któremu wszystko rozkwitaNiech go ucieszy nasz chór maluchówCo zawsze będą wzorem posłuchuNiech go ucieszą malutkie dziatkiKtóre dla niego przynoszą kwiatkiCo go kochają miłością szczerąKtóra nale\y się bohateromBo choć wróg ostre, długie miał zębyNasz wielki Cesarz wnet go pognębiłI jego wielka, ogromna łaskaCzyni nas wszystkich dziećmi CesarstwaI ka\de z dzieci Cesarza kochaTak mocno kocha, \e czasem szlochaBowiem serduszko małe niezmiernieSilnie odczuwa wielkie wzruszenieChwali Cesarza za jego łaskęWierszem i pieśnią, wierszem i wrzaskiemAlbowiem wielbić go mają mocnoCi, co są mali, ci, co dorosną.I ka\dy swoje płuca wytę\aAby wychwalać wielkiego mę\aI \aden dowód zacnej wiernościNie jest zbyt du\y wobec wielkościNaszego Pana, Władcy, CesarzaKtóry nas wszystkich łaską obdarzaWięc my maluchy, poprzez te rymyI przez śmierć naszą cię ucieszymyChcemy dla Ciebie tu umrzeć móc iWitaj na naszej dziś egzekucjiOdgłos był straszny.Jonga skuliła się i przypadła do ściany, skręcając się w coś, comusiało wyglądać jak wiązka porzuconych, mocno zu\ytych biczów.Słyszała ju\ w \yciu wszystkie mo\liwe wrzaski, jęki, skrzeki i skowyty, ten dzwięk byłjednak najpotworniejszy ze wszystkich.Jak gdyby z człowieka zdarto nie tylko ubranie iskórę, ale w ogóle postać człowieka, wydobywając ze środka małe, ślepe, bezbronnezwierzątko.Zwierzątko zachowało nadal głos, ale wyra\ało nim tylko zwierzęcy,nieskończony ból i przera\enie. Błogosławiony Pan Cesarz! Błogosławiony Pan Cesarz! skrzeczały inne, jeszczebardziej nieludzkie głosy.Brzmiały tak, jakby ktoś wypalił im gardło i teraz musiaływszystko artykułować przez nos.Zza drewnianych drzwi dobiegał potworny zaduch.W ka\dej sali tortur czuć kał, mocz,pot, krew i surowe mięso.Nigdy jednak nie był to zapach tak intensywny, tak słony jak tutaj.Drzwi były otwarte.Jonga zajrzała do środka i zamarła.Na małych machinkach tortur le\ały rozpięte zwierzątka niewielkie psy, koty,nietoperze, kury i jaszczurki.śadne z nich nie wydawało ju\ \adnych odgłosów, najwyrazniejbyły zbyt umęczone.To, co Jonga słyszała, musiało być jednym z ostatnich skowytów.Darły się za to papugi, nadziane odbytem na sterczące ze ściany metalowe końce, niczymkinkiety. Błogosławiony Pan Cesarz, który łaską nieśmiertelności obdarza nawet najmniejsze inajbardziej bezrozumne stworzenia! Darła się, najwyrazniej dobrze wyuczona, jedna z nich. Błogosławiony Pan Cesarz, który postanowił uodpornić na śmierć nawet nas, najmniejwa\ne istoty! skrzeczała druga.Jakieś zwierzątko, którego Jonga nie potrafiła rozpoznać, mo\e dlatego, \e całe futromiało zlepione skrzepami krwi, zaczęło wyć smutno: Urmultu huru kumutunu gungu! Umbumbu bubu bumbu bumbu bubu! Ururukuguhukutunu pumpu! U bubu bubu bumbu bumbu bubu! Oj powiedział mę\czyzna z bródką, w długiej szarej szacie. Teraz to chybaprzesadzili.Jonga zrozumiała swój błąd.Nie trzeba było przedostawać się do tej sali.To nie byładobra kryjówka.Zwabiła ją tu cisza.Wpełzła pod drzwiami i skuliła się pod jedną z ławek.Azaraz potem do salki weszli młodzi ludzie z panem w szarej szacie na czele.Czekała na następny ruch tego człowieka.On na razie nie atakował jej i nie wszczynałalarmu. Prosiłem, \eby mi podrzucili jakiegoś zmasakrowańca powiedział pan w szarej szaciedo swoich młodych podopiecznych. Ale tym razem przesadzili.Przecie\ teraz nie da sięnawet rozpoznać, czy to mę\czyzna, czy kobieta.I nie wiem, czy prze\yje choćby najsłabszątorturę ćwiczebną.Ale mo\e to dobrze.Najsłabszy uczeń powinien się wprawiać nanajtrudniejszych przypadkach.Loppilainen! Tak jest, panie profesorze powiedział Loppilainen. Kiedy skończymy wykład, ty storturujesz pomoc naukową według ProgresywnejSinusoidy Wzrostu Bólu z Wahaniami Endo-Normatywnymi. Poruczniku pedagogu, ja. Jakieś wątpliwości? Wobec rozkazu? Nie, poruczniku pedagogu! śadnych wątpliwości. No i dobrze.Mam nadzieję, \e podczas męczarni będziesz się równie pewniezachowywać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]