[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy tylko metro wjechało na stację, trójkałobuzów znikła, zostawiając mnie sam na sam z włóczęgą, któremu mój los byłcałkowicie obojętny.Leżałem na podłodze, dysząc jak pies, z trudnością zbierając myśli.Wszystko mniebolało.Z pękniętego łuku brwiowego sączyła się krew, podobnie z rozbitej wargi, oczymiałem spuchnięte.Nie najlepsze przebudzenie&Przejechałem kolejną stację, zanim znalazłem w sobie siłę, żeby wstać i usiąść naławce.Rzuciłem okiem na mapę metra pod ochronną warstwą plastiku, przyczepionąw górze wagonu.Znajdowałem się na blue line, inaczej mówiąc, jechałem najdłuższąlinią nowojorskiego metra łączącą Queens z północnym skrajem Manhattanu, czylilinią A.Chuligani wysiedli przy Sto Dwudziestej Piątej Ulicy, a teraz przejechaliśmy StoSzesnastą.Gdy drzwi znów się rozsunęły, wywlokłem się na peron stacji CathedralParkway.Stacja była prawie pusta.Przeskoczyłem przez bramkę i wyszedłem poschodach na Sto Dziesiątą Ulicę.Tylko kilka przecznic od mieszkania Elizabeth Ames!Zbyt grubą nicią szyte, żeby mógł to być przypadek.Było zimno i wciąż trwała noc.Na chodniku dostawca gazet napełniał któryśz dystrybutorów.Spytałem go o godzinę  dochodziła szósta rano  i popatrzyłem nadatę na gazecie: był 5 listopada 1995 roku.Przez środek pierwszej strony przebiegałwielki napis:Icchak Rabin zamordowany w Tel Awiwiepodczas manifestacji pokojowejSzybko przebiegłem wzrokiem artykuł.Premier Izraela dostał dwie kule w plecy oddziałacza skrajnej prawicy, która przeciwstawiała się porozumieniom podpisanymw Oslo.Icchaka Rabina przewieziono do szpitala, ale zmarł kilka godzin pózniej.W artykule oceniano, że szanse na pokój po tym zabójstwie zmaleją do zera.To było zbyt piękne, by mogło trwać& 2Sprawdziwszy nazwisko na skrzynce listowej, zadzwoniłem do drzwi mieszkaniaLisy.Młoda kobieta, która mi otworzyła, była rozpromieniona i najwyrazniej przeszłametamorfozę.Zostawiłem ją nieprzytomną, ledwo żywą na szpitalnym łóżku.Stałaprzede mną kobieta wesoła, świeża, szczęśliwa.W ręku trzymała szczoteczkę do zębów,miała na sobie męską koszulę i zwykłe bokserki, które nie ukrywały jej zgrabnych nóg. To wspaniale znów cię zobaczyć!  przywitała mnie, jakbyśmy byli starymiznajomymi.W mieszkaniu unosił się przyjemny zapach kawy. Ależ ktoś cię urządził! wykrzyknęła na widok mojej napuchniętej twarzy. Pobili mnie w metrze.Trzech facetów, wszystko mi zabrali! O cholera! Chodz, zdezynfekuję ci toto.Poszedłem za nią do łazienki, a obok nas biegł Remington, starając się otrzeć o mojenogi.Watką nasączoną spirytusem salicylowym wytarła strużkę krwi, która ciekła mi poczole.Kiedy bawiła się w pielęgniarkę, ja wdychałem jej zapach, pozwalając olśnić sięmnóstwem odcieni jej blond loków i poruszaniem się jej drobnych piersipodskakujących pod koszulą, gdy wycierała mi twarz. Sullivan powiedział mi, że pojechałeś do Rwandy w ramach działalności  Lekarzybez Granic.To straszne, co się tam dzieje!  Zmarszczyłem brwi, ale wolałem niezaprzeczać, zanim dowiem się czegoś więcej. Kiedy wróciłeś? Ee& Tej nocy. Cieszę się, że przyszedłeś!  powiedziała, wyrzucając wacik do kosza na śmieci.Chciałam ci podziękować za to, że mnie uratowałeś, jak również za twój list.Z trudnością ukryłem zaskoczenie. Sullivan dał ci mój list? Tak, oczywiście!  odpowiedziała, podnosząc ku mnie swoje jasne oczy. Ten listbardzo mi pomógł, często do niego wracam.W kącikach ust miała ślad pasty do zębów.Przez chwilę, zmieszany jejrozpromienioną, pogodną twarzą, wyobraziłem sobie, że dotykam tych ust swoimiwargami. Słuchaj&  odezwała się, idąc do sypialni  mam dziś szalony dzień: najpierwzajęcia w Juilliard, potem zdjęcia i casting na kampanię reklamową dla Calvina Kleina,ale możemy się zobaczyć wieczorem, chcesz? Tak& No pewnie, że tak.Zostawiła drzwi sypialni uchylone.W lustrzanych odbiciach mogłem zauważyć jejwdzięczną nagą sylwetkę.Najwyrazniej nie była wstydliwa, a jej bezpruderyjnośćspowodowała, że w wyniku dziwnego procesu rozdwojenia się zacząłem być zazdrosnyo siebie samego. Wiesz, na co mam ochotę na kolację? Na kaczą pierś w miodzie!  oznajmiła,wypadając na korytarz z torebką w ręku i w wełnianej czapce na głowie. Ee& Tak bym chciała, żebyś dla mnie to przygotował!  rzuciła, zawiązując szalik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl