[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstała z sofy i obeszła pokój.- Jeszcze nie widziałam tego apartamentu.Swego męża też jeszcze nie widziała nago, ale Deene wątpił, czypoświęci mu aż tyle uwagi, co tytułom książek w narożnej biblioteczce.Stanął za nią i objął ją w talii.- Evie, zlituj się nade mną i pomóż mi się rozebrać.Odwróciła się, alesię nie odsunął, więc pozostali w objęciach.- Nie masz lokaja, Deene?- Jestem już żonaty.Wielu mężczyznom wystarcza życzliwa ipomocna małżonka, jak pamiętam.- Mój ojciec.Przerwała i zaczęła uwalniać szafirową szpilkę z koronek wokół jegoszyi.- Twój ojciec jest staromodny aż do przesady.Co ci tam szeptał doucha St.Just podczas składania życzeń?Pytanie za pytaniem, jedna sztuka odzieży za drugą, w końcurozebrała go ze wszystkiego, poza satynowymi bryczesami.Zlitował sięnad nią, zniknął na chwilę w garderobie za sypialnią i wyszedł z niejodziany w luzne spodnie od piżamy i szlafrok.W międzyczasie w pokoju pojawiła się obficie wyładowanajedzeniem taca.- Traktują nas po królewsku, bez dwóch zdań - stwierdził.- Belt ją tuwtoczył we własnej osobie, prawda?- Belt.- Eve wsunęła książkę z powrotem na półkę.- Aatwozapamiętam jego nazwisko, bo ma bokobrody jak prawdziwymajordomus, a one też są na B.Takie rzeczy były dla niej teraz ważne.W odróżnieniu od pozbycia siętych wszystkich jej ślubnych szatek.- Będę twoją pokojówką, Evie.- Pragnął ją wziąć w ramiona i szepnąćto do jej ślicznego uszka, ale wyglądała na nieco.zjeżoną.- Sądziłam, że moja pokojówka przyjechała z Morelands i dołączy dotutejszej służby? - Niewątpliwie siedzi teraz w kuchni i uczestniczy wogólnym celebrowaniu naszego związku.Nie ruszaj się.Obszedł ją z tyłu i zaczął zdejmować liczne warstwy odzieży ukry-wające jej sylwetkę.Gdy została tylko w cienkiej białej koszulce, którejskraj pokrywał bogaty, złoto-niebiesko-zielony haft, odsunął się o krok izrzucił z ramion szlafrok.- Narzuć go.Nie napalono jeszcze w kominku, więc niech cię ogrzewado chwili, gdy moje ciało okryje twoją uroczą i zaspokojoną osobę.Miała minę, jakby chciała powiedzieć coś odpychającego, więcpocałował ją w usta.To był szybki pocałunek w stylu lepiej tego niemów" i podziałał tylko dlatego, że Deene trzymał ręce przy sobie, zamiastprzycisnąć ją mocno do siebie.Zemściła się, zamykając za sobą drzwi do garderoby, gdziepostawiono wannę.Deene otworzył wino, żeby pooddychało, a potemzapatrzył się w drzwi, wyobrażając sobie swoją żonę, różową i śliczną wtej samotnej kąpieli.Gdy wyłoniła się w godzinę pózniej, zdążył jużopróżnić butelkę szampana do połowy, a słońce zaszło.- Zapalimy świece? - spytała podejrzanie lekkim tonem.- Nie trzeba.Napalmy w kominku, cienie są takie przyjemne.Owinęła się ciaśniej jego szlafrokiem, ale Deene z trudem hamowałpożądanie.Domyślał się, że poza aksamitną tkaniną Eve nie ma nic nasobie.- Kąpiel przywróciła mnie do życia - powiedziała, nie ruszając się zdrzwi garderoby.- Umieram z głodu.Nie odpowiedział.Jedzenie stało na małym stoliku przed sofą, obokniego, a Eve była po przeciwnej stronie pomieszczenia.Musi do niegoprzyjść, chyba że będzie w nią rzucał truskawkami.- Napocząłem pierwszą butelkę, żono.Skosztujesz?- Odrobinkę, jeśli można.Choć przycupnęła na skraju sofy, najdalej od niego, jak mogła,przytknął swój kieliszek do jej warg.Ilość wina, jaką pociągnęła, upiłabymoże sikorkę o ortodoksyjnych poglądach na picie.Przez kilka chwilpróbował - słowo honoru - ją nakarmić.Stawała się wyraznie corazbardziej nieszczęśliwa i zaniepokojona.Zrozumiał, że sytuacja staje sięcoraz bardziej dramatyczna.Chciał coś powiedzieć, ale zwykle w takich chwilach mówi się sameidiotyzmy.Na szczęście, zanim to zrobił, dotarło do niego odkrycie:zdenerwowanie Eve, jej cicha histeria, to wszystko, z czym zdawała sięwalczyć, było z pewnością związane z wypadkiem z przeszłości.Tego czegoś nie dało się zbyć zalotnością, zagłuszyć żadną ilościąalkoholu, uciszyć wyznaniami ani łaskotkami - nic z tych rzeczy niezwiększy jej pewności siebie.Tego się nie da oszukać.Odstawiłkieliszek i wstał.- Chodz do łóżka, Evie.- Do.łóżka?Przedtem była tylko blada, teraz zaczęła przypominać upiora.- Pójście do łóżka to sygnał do rozpoczęcia poślubnych igraszek.Amoże wolałabyś zostać chwilę przed ogniem?- Och tak, bardzo chętnie.Widzisz, mam jeszcze mokre włosy, będąokropnie wyglądać, jeśli nie.- Ucichła, a Deene wyciągnął do niej rękę.Położyła na niej palce, znowu - a może wciąż - zimne jak lód.Trzeba było z tym skończyć.Nie dlatego, że w jego mózgu pulsowałocoraz bardziej dojmujące pożądanie, ale po to, by uspokoić nerwy Eve iodbudować jej utraconą wiarę w siebie.Wstała, a on ją pocałował.Tęsknił za takim pocałunkiem od trzech tygodni, z czułością,namiętnością i odrobiną frustracji - a może gniewu? - że wciąż dzwigałaciężar sytuacji, która nie była jej winą.- Chodz.- Wziął ją za rękę i podprowadził przed kominek,zatrzymując się na chwilę, by wziąć z garderoby dwie grube narzuty.-Denerwujesz się, żono.Powiedz mi, co cię tak niepokoi.- %7łono.- To właśnie ty.Usiadła, podciągnęła kolana i oparła na nich brodę.- Wcale się nie denerwuję.Wyczuwał, że mówi szczerze, co wcale mu się nie spodobało.Jeśli sięnie denerwuje, to znaczy, że się boi.- Do diaska, ty nie masz się czego bać, Eve Denning.To ja powi-nienem się niepokoić, bo jestem odpowiedzialny za to, by sprawić ciwyłącznie przyjemność.- Wydaje mi się, że w siebie nie wątpisz.Jej głos brzmiał spokojnie, ale wyraznie drgnęła, kiedy zwrócił się doniej nowym nazwiskiem.- Mam należny respekt przed stojącym przede mną wyzwaniem.Możepocałunek dodałby mi odwagi.Zawahała się przez ułamek sekundy, ale uklękła i pocałowała go wusta.Ujął ją za ramiona i przechylił się do tyłu, kładąc ją na sobie.- Taki pocałunek nie dodałby odwagi nawet napalonej pchle,najmilsza.- Jakiej?- Napalonej, co oględnie sugeruje pana Pchłę, który płonie żarem doswej małżonki.- Jesteś wulgarny i żałosny.To miała być reprymenda, ale widać jego żałosna wulgarnośćzadziałała, bo nie zsunęła się z niego, a w jej oczach błysnęłozaciekawienie.Objął ją więc ramionami i zaczął masować jej plecy, żebyjednak nie uciekła.- Pozwól, że ci zademonstruję, markizo.Dotknął jej warg swoimi w najbardziej uwodzicielski sposób.Nie-śpiesznie eksplorował jej usta, zapraszając, by zrobiła z nim to samo,smakowała i drażniła, badała i folgowała ciekawości.W którymśmomencie podczas tego pocałunku przesunął ją tak, że usiadła na nimokrakiem, a potem ułożył fałdy odzienia tak, że stykali się ze sobą nagimipiersiami.- Deene.- Odsunęła się i osłoniła szlafrokiem.- Nie mam pojęcia, czym się tak niepokoisz, Evie.Kiedy nadejdzieczas skonsumowania związku, będziemy mieli do wyboru dwa ogromne,miękkie łoża
[ Pobierz całość w formacie PDF ]