[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niech cię szlag trafi! Czy musisz tak robić?!Długo nie ruszała się z miejsca.Niebo powoli ciemniało,a ona wciąż stała ze łzami spływającymi jej po policzkach.W końcu otarła twarz rękawem koszuli i potrząsnęła głową. No dobrze, mój przyjacielu.W porządku.Poradzimy sobie.Tylko pamiętaj, że cię kochałam spojrzała tam, gdziejeszcze przed chwilą nad wzgórzami stało słońce, i wyszeptała: %7łegnaj.Wolno wróciła do domu z opuszczoną głową.Rozdział jedenastyNazajutrz Daphne obudziła się przed brzaskiem.Leżała w łóżku,które teraz, gdy była w nim sama, zrobiło się za duże, i myślała o Johnie,wspominając ich wspólne wczesne poranki.Słońce powoli wlewało się przez okno, lecz ona wciąż leżała.Nie odczuwałazagubienia, jakie ogarnęło ją po śmierci Jeffa.Była tylko pustka i świadomośćstraty, był bezgraniczny smutek, przygniatający ją jak nagrobny kamień, byłpulsujący ból otwartej rany, której wciąż i wciąż musiała dotykać.Rytmiczniedudniły jej w skroniach słowa: John nie żyje.Nie żyje.Nie żyje.Niezobaczę go już nigdy.Nigdy.A najgorsze, że nigdy nie zobaczy go też Andy.Jak ona mu o tym powie?Dochodziło południe, gdy w końcu zwlokła się z łóżka.Przez moment kręciło jejsię w głowie.Było jej niedobrze, w ustach miała czczość, ostatni raz jadłapoprzedniego rana, ale teraz też nie przełknęłaby najmniejszego kęsa.W uszachniezmiennie dzwoniły jej te same słowa: John nie żyje.John nie żyje.Pół godziny stała pod prysznicem, patrząc tępo przed siebie i pozwalając wodziebić w siebie silnym strumieniem.Prawie godzinę zabrało jej ubranie się wdżinsy, buty i koszulę Johna.Otwierała powolutku szafę, jakby ukrywała jakiś bezcenny sekret.Przecież jużprzez to przechodziła i drugi raz nie podda się niszczącej rozpaczy.Gdy umarłJeff, pomogła jej świadomość, że nosi w sobie ich nie narodzone dziecko, dzisiajnie miała nawet tego cudu życia, równoważącego śmierć.Dzisiaj miała jedynieAndy ego.I wytrwa przy nim, wytrwa nie tylko dlatego, że musi, alei dlatego, żetego chce.Całą drogę do szkoły przebyła w jakimś otępieniu i dopiero gdy go zobaczyła,wesoło goniącego za piłką, zaczęła płakać od nowa.Stała i stała, patrząc namalca, na próżno próbując uporządkować myśli.W końcu Andy spostrzegł matkę.Zmarszczył czoło, odrzucił piłkę i wolno ruszył w jej kierunku.Jego oczywyrażały lęk.Daphne usiadła na trawie i wyciągnęła do niego ręce, usiłującStrona 46Steel Danielle - Raz w %7łyciuuśmiechnąć się przez łzy. Cześć powiedziała gestem, gdy usiadł przy niej. Co się stało? W jego zrenicach Daphne wyczytała łączącą ich miłość iwzajemną troskę.Zaległa złowroga cisza.Daphne czuła, że trzęsą jej się ręce.Nie była zdolna dowykonania koniecznych znaków.Wreszcie przemogła się. Muszę ci powiedzieć coś bardo smutnego. Co? spojrzał na nią zaskoczony.Przez całe życie chroniła go przed wszelkimi przykrościami i dotąd nie zetknąłsię z żadną tragedią.Ale tym razem nie sposób było oszczędzić mu smutku.Chłopiec za bardzo przywiązał się do Johna.Daphne z drżącą brodą i piekącymioczami objęła najpierw synka, po czym zaczęła znakami wypowiadać słowa, którychtak się bała: John miał wypadek, kiedy nas nie było, kochanie.Dowiedziałam się o tymwczoraj.John umarł.Nigdy go już nie zobaczymy. Już nigdy? Do końca życia? oczy Andy ego zrobiły się ogromne zniedowierzania.Daphne skinęła głową. Nigdy.Ale będziemy go zawsze pamiętali i kochali, takjak ja pamiętam i kocham twojego tatusia. Ale ja nie znam mojego tatusia sygnalizowały przerywanymi ruchami małerączki. A Johna kocham. Ja też policzki Daphne znowu były mokre od łez. Ja też. I po chwili dodała: I ciebie także kocham
[ Pobierz całość w formacie PDF ]