[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż nie mógł uwierzyć, że matka tak łatwo odeszła z firmy.Może rzeczywiście dojrzała już doemerytury albo przestraszył ją stan własnego zdrowia.Przez ostatnie tygodnie, kiedy przejmowałster firmy, doskonale mu się z nią i z George'em współpracowało.Został prezesem firmy Cotter-Hillyard.Nie ukrywał przed sobą, że bardzo mu się to podoba.Prezes.i to w jego wieku.Trafiłnawet na okładkę Time.To też mu się podobało.Spodziewał się, że ślub matki i George'a trafi nałamy magazynu People.- Jesteś dzisiaj bardzo elegancki, kochanie.Marion spojrzała na syna z dumą, kiedy szli do biblioteki.Całe pomieszczenie wypełniałykompozycje z kwiatów i stoły zastawione jedzeniem.Pod ścianami czekali w gotowości kelnerzy.- Ty też wyglądasz oszałamiająco.Cały dom prezentuje się wspaniale.- Aadnie tu dzisiaj, prawda?Wyglądała zadziwiająco młodo.Z gracją podeszła do grupy gości, żeby zamienić z nimikilka słów, a potem dała ostatnie polecenia służbie.Była w swoim żywiole, przejęta jak dziecko.Matka panną młodą! Ta myśl wywołała uśmiech na twarzy Michaela.- Masz bardzo zadowoloną minę, Mike.Głos był miły i znajomy.Wendy stanęła obok Michaela, a on po raz pierwszy od długiegoczasu nie speszył się na jej widok.Na palcu miała zaręczynowy pierścionek z brylantem.Dostałago od Bena w dzień świętego Walentego, kiedy odbyły się ich zaręczyny.Mieli się pobrać w lecie iMichael zgodził się być świadkiem na ślubie.- Moja matka wygląda pięknie, prawda?Wendy przytaknęła i uśmiechnęła się.Dzisiaj wyjątkowo miała wrażenie, że Mike jestszczęśliwy.Nigdy do końca go nie rozszyfrowała, ale już jej to nie dręczyło.Teraz miała Bena.Uszczęśliwił ją bardziej niż jakikolwiek inny mężczyzna.- Jestem pewien, że ty na swoim ślubie będziesz wyglądała równie pięknie.Mam słabość dopanien młodych.%7łartował, a to było tak do niego niepodobne, że Wendy znów się uśmiechnęła.Teraz, kiedyjako przyszła żona Bena była z Mike'em zaprzyjazniona, wydawał się jej o wiele bardziejsympatyczny.- Co jest, stary? Próbujesz mi odbić narzeczoną? - Ben pojawił się przy nich, ostrożnieniosąc trzy kieliszki szampana.- Proszę, to dla was.A tak przy okazji, Mike, zakochałem się wtwojej matce.- Za pózno.Dzisiaj rano wyszła za mąż.- Mike strzelił palcami, jakby właśnie otrzymałjakąś niepomyślną wiadomość.W jadalni rozległy się dzwięki muzyki.- To chyba sygnał dla mnie.Pierwszy taniec należy do syna, potem zastąpi mnie George.Emily Post w swoje książce o dobrychmanierach pisze, że.Ben roześmiał się i pchnął przyjaciela do jadalni, gdzie czekały na niego obowiązkitowarzyskie.- Widać, że jest dzisiaj szczęśliwy - stwierdziła cicho Wendy, kiedy Mike odszedł.- Chyba tak, chociaż raz.- W zadumie wypił łyk szampana, ale już po chwili uśmiechnął siędo narzeczonej.- Ty też masz radosną minę.- Ja, dzięki tobie, zawsze jestem szczęśliwa.Przypomniało mi się, że o coś cię chciałamzapytać.Rozmawiałeś z tą dziewczyną z San Francisco? Ben potrząsnął głową.- Nie.Mike powiedział, że sam się tym zajmie.- Znajdzie na to czas? - zdziwiła się Wendy.- Nie, ale i tak będzie musiał.W przyszłym tygodniu leci w tej sprawie na ZachodnieWybrzeże.Przy okazji załatwi z tysiąc innych spraw.Znasz go przecież.Nie, wcale go nie znam, pomyślała Wendy.Nikt go nie zna, z wyjątkiem Bena.Czasami i wto wątpiła.Może kiedyś go znał, ale teraz.?- Zatańczysz? - Ben odstawił kieliszek i otoczył ją ramieniem.- Z przyjemnością.Tańczyli tylko przez chwile, bo nagle dołączył do nich Mike.- Teraz moja kolej - oznajmił.- Akurat.Dopiero zaczęliśmy.Myślałem, że tańczysz z matką.- Rzuciła mnie dla George'a.- Bardzo rozsądnie z jej strony.We trójkę kręcili się na parkiecie, co rozśmieszyło Wendy.Kiedy tak patrzyła na dwóchprzyjaciół, zdawało się jej, ze widzi ich takimi, jakimi byli wiele lat temu.Kiedyś świetnie siębawili na takich przyjęciach.Wystarczył im szampan i jakaś okazja do świętowania, a natychmiastwpadali w dobry nastrój.- Słuchaj, Avery.Wyniesiesz się stąd, czy nie? Chcę zatańczyć z twoją dziewczyną.- A jeśli się nie zgodzę?- W takim razie zatańczymy we trójkę i matka wyrzuci nas z domu za nieprzyzwoitezachowanie.Wendy znowu się roześmiała.Zachowywali się jak dwaj chłopcy, szukający okazji dojakiejś awantury.Zaniepokoiła się trochę, kiedy na głos zaczęli śpiewać piosenkę o pewnejdziewczynie z Rhode Island.- Słuchajcie, taniec z wami dwoma to wcale nie jest podwójna przyjemność.Po prostu obajna raz depczecie mi po palcach.Może pójdziemy zjeść trochę weselnego tortu?- Idziemy? - Michael i Ben spojrzeli na siebie pytająco i jednocześnie skinęli głowami.Wzięli Wendy pod ramiona i sprowadzili ją z parkietu.Michael ponad jej głową puścił oczko doprzyjaciela.- Niezła, ale chyba zalana.Zauważyłeś, jak fatalnie tańczyła? Praktycznie zniszczyła mibuty!- Powinieneś obejrzeć moje - odparł Ben scenicznym szeptem i Wendy wymierzyła obumocnego kuksańca.- Ciekawe, czy któryś z was widział moje buty? Nie mówię już o zdeptanych palcach.Taksię kończą tańce z dwoma facetami na bani.- Na bani? - Ben popatrzył na nią oburzony, a Michael roześmiał się głośno.Wziął odkelnerki w białym fartuszku trzy talerzyki z tortem i zaczął je przekładać z ręki do ręki, niemalupuszczając przy tym dwa z nich.- Nie udało się, trudno.Tort wygląda wspaniale.Proszę.- Podał Wendy i Benowi talerzyki.Wszyscy troje oparli się o kolumnę i jedząc obserwowali otoczenie - zamożne wdowy wszarych koronkach, młode dziewczyny w sukniach z różowego szyfonu, obwieszone kaskadamipereł i różnych innych klejnotów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]