[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą może wcale nie byłbyśzachwycony tym, co miałabym do powiedzenia o Jadę.Chyba wziąłeśto pod uwagę, prawda?Tymi słowami zadała mi straszliwy cios.Czułem ból i upokorzenie.Beznadziejność sytuacji, w jakiej się znajdowałem, wciąż była dlamnie zaskoczeniem,- życie w nieustannym zagrożeniu emocjonalnymwciąż mnie przerażało.Byłem bliski łez.Zdałem sobie sprawę, żespotkawszy się wreszcie z Anną, nie jestem w stanie wysłuchać jej dokońca.Jeśli świadome okrucieństwo, z jakim tajemniczo napomknęła oJade, sprawiło mi tyle bólu, to jakże mogłem się spodziewać, iżpotrafię spokojnie i na chłodno usłyszeć całą prawdę?10Doszliśmy bez słów do porozumienia, że nie będziemy rozmawiać omnie, zwłaszcza że na moje życie składała się samotność oraz pustka,najgorsza, jaką można sobie wyobrazić, podczas gdy Anna ustawicznietoczyła z życiem walkę, usiłując się na nowo w nie wpasować.Od samego początku naszej znajomości ochoczo i z głębokimzainteresowaniem słuchałem wszystkiego, co dotyczy Anny: o jejpierwszym doświadczeniu seksualnym (z młodym stróżempilnującym domu, w którym miesz-kała z rodzicami), na co wydała pieniądze za pierwsze opowiadaniesprzedane do New Yorkera", o snach na jawie, jakie miewała, kiedypaląc trawkę, rozkoszowała się Vivaldim i pisała na luznych kartkachwiersze haiku - czytałem je, zanim trafiały pózniej do kosza na śmieci.Nie zdarzyło się, by Anna mnie zlekceważyła czy potraktowała z góry.W świecie pełnym ludzi, w domu, w którym drzwi się nie zamykały,wybrała mnie: delikatnie, zręcznie i nieśmiało odsłaniała przede mnąswoje życie.Zależało jej na moich reakcjach i młodzieńczejwrażliwości, które umożliwiały jej zrozumienie kryjących się w niejtajemnic.Czułem się tym ogromnie wyróżniony.Byłem pewien, żemówi mi o sprawach, o których nie wie nikt inny, albowiem zwierzającsię, odkrywała przede mną nie tylko treść swoich najskrytszych myśli,ale i formę.Może Hugh i dzieci znali więcej szczegółów, ja jednakmiałem okazję poznać nastrój jej wypowiedzi.Wszystko w Annie oraz to, co mówiła (lub czego nie mówiła),wydawało mi się ogromnie ważne.I nie dlatego starałem się ją zgłębić,że kochałem jej córkę.Próby zrozumienia Anny bynajmniej nie miałyna celu poznania, jaka w przyszłości będzie Jade.Chyba naprawdęnigdy nie przyszło mi do głowy, że Jade może upodobnić się do Anny,tak jak nie przyszło mi do głowy, że sam mógłbym się kiedykolwiekupodobnić do Arthura czy Rose.Anna była niepowtarzalna, jedyna wswoim rodzaju: ironiczna, pewna siebie, wyniosła, wrażliwa.Wszystko, co robiła, było dokładnie przemyślane, i to do tego stopnia,że każde jej słowo i gest zawsze, przynajmniej dla mnie, miałyznaczenie.Przez całe popołudnie i wieczór rozmawialiśmy o tym, jak jej sięsamej mieszka w Nowym Jorku.Rodzice Anny kierowali kiedyś sieciązakładów dla bezdomnej młodzieży,znanych pod nazwą Amerykańskie Domy dla Sierot, które po częścistanowiły sierociniec, po części zaś szkołę uczącą zawodu i którebardziej kojarzyły się ze światem Dickensa niż ze słoneczną Ameryką.Ojciec Anny przyśpieszył bankructwo Domów: wyznaczył sobie takwysoką pensję, że graniczyła niemal z defraudacją, jednakże wszystkoobróciło się na korzyść Anny, gdyż teraz żyła z pieniędzyzostawionych jej w spadku przez niedawno zmarłego pana Ramseya.Spadek przynosił jej osiemset pięćdziesiąt dolarów miesięcznie -innych dochodów nie miała; opowiadała o tym, jak kupuje odzież wtanich sklepach, jak kradnie cukier z restauracji i jak żyje w ciągłejniepewności, całkiem zresztą uzasadnionej, albowiem - jak mi wyznała- ani razu nie zdołała nic z tej sumy zaoszczędzić, choć mnie osobiścieosiemset pięćdziesiąt dolarów miesięcznie wydawało się aż nadto. Odkąd się tu przeprowadziłam, ostatniego dnia miesiąca nie jadam".Mówiła mi o cenach, o tym, jak idzie do Saksa na Piątej Alei, a potemjedzie autobusem do dzielnicy żydowskiej zobaczyć, czy nie znajdzietam czegoś podobnego, lecz znacznie tańszego, jak siedzi w ostatnimrzędzie w Carnegie Hall i jak musi płacić składki ubezpieczeniowe.(Wtrąciłem, że kochanka Arthura od kilim tygodni leży w szpitalu i ażstrach pomyśleć, ile wyniosą rachunki, lecz Anna puściła to mimouszu).Narzekała na koszty papieru i taśmy do maszyny, na opłatykserograficzne i pocztowe; powiedziałem, że cieszę się, iż znówzaczęła pisać.- Ja też się cieszę - rzekła.- Prawie udało mi się sprzedać dwaopowiadania do New Yorkera".Przysłali mi strasznie sympatycznylist z odmową.Miły i pełen zachęty.I byłabym zachęcona, gdyby niefakt, że dwadzieścia pięć lat temu bez protestu przyjęli ode mnietekst
[ Pobierz całość w formacie PDF ]