[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego zawsze pociągają mnie świetnie zbudowani, niebieskoocyblondyni?- Pociągają cię?- Na to wygląda.- Może po prostu masz dobry gust.- Pocałował ją w czoło.- A tysmakujesz jak płyn odstraszający komary.- Ale ciebie nie odstraszyłam?- Na to nie licz.- Właściwie powinien odpowiedzieć, że go zauro-czyła.Krótkofalówka na biodrze Laury zaskrzeczała, po czym usłyszeligłos szeryfa:- Lauro, jesteś tam?Jej westchnienie powiedziało mu, że tak samo jak on wolałaby, żebyich nie niepokojono.Roger Olsen musiał odezwać się drugi raz, dopierowtedy się zgłosiła.Szeryf przekazał krótką wiadomość.Druga burza przechodziła napołudnie od nich.Strażnicy już wyruszyli, powinni zjawić się u nich wciągu kilku minut.Ich samotność zbliżała się ku końcowi.Jared przeczuwał, że to nie ma znaczenia.Ta noc stanowiła jedyniepoczątek.Laura i on mają przed sobą jutro, pojutrze i każdy następnydzień, by mogli się wzajemnie dobrze poznać.SR- Jakim cudem jej tam nie ma? - wrzeszczał wściekły Ja-red do słu-chawki.- Niech pani posłucha.Proszę jej powiedzieć, że nie może sięprzez cały czas ukrywać, że jak nie podejdzie do telefonu, to natych-miast zjawię się u niej w domu.Odpowiedz, którą otrzymał, różniła się bardzo od tej, któ' rej sięspodziewał.Zirytowany ponad Judzką wytrzymałość" trzasnął słu-chawkę na widełki.Może nie powinien wyładowywać swej wściekłościna kobiecie, której nigdy w życiu nie widział, ale, psiakrew, zmęczyłago już ta zabawa w chowanego:Gdy siedzieli z Laurą w jaskini, wszystko wydawało się tak proste.Potem zjawili się strażnicy i w chwili gdy jeden z nich oświetlił latarkątwarz Laury, Jared zorientował się, że widać, że ją całował.Nie zasta-nowił się wcześniej, co zrobi odrastająca męska broda z jej delikatnąskórą.Czy też jak jego usta posiniaczą jej wargi.Jej policzki były zbytróżowe, a usta zbyt obrzmiałe.Więc pozwolił sobie zażartować, że nie mieli wystarczająco dużokoców, by się ogrzać, no to musieli improwizować.Mężczyzni wy-szczerzyli zęby w uśmiechu.Nie spodziewał się, że Laurę tak to rozdrażni.A potem doszedł incydent z plecakiem.Podniesienie go z ziemi i za-branie na farmę wydawało mu się naturalną koleją rzeczy.Wiedział, żeLaura musi być zmęczona.A poza tym łatwiej mu się szło, gdy trzymałZuzię na biodrze i plecak ze sprzętem na drugim ramieniu.Lecz Laura spojrzała na niego, jakby popełnił świętokradztwo.Z jejdużych brązowych oczu niemal sypały się iskry.Gdy tylko dotarli nafarmę, prawie wyrwała mu plecak i dumnym krokiem podeszła do swe-go samochodu.Oddał Zuzię.siostrze.Becky śmiała się i płakała, przy-tulając swoją córeczkę, gdy Jared pospiesznie wybiegł z domu, by po-rozmawiać z Laurą.Ale przez te kilka minut, kiedy przebywał we-wnątrz, zdążyła spakować się i odjechać.Pies i jego pani zniknęli bezsłowa pożegnania.SRI od tamtej pory jej nie widział.Przez całe półtora tygodnia.Oczywiście nie pomógł tu fakt, że większość tego czasu spędził pozaMortori - w Springfield, Omaha i Boise, biorąc udział w serii spotkań zprezesem i wiceprezesami firmy Arp Industries,Jedyny kontakt, który miał z Laurą, to d/wie rozmowy telefoniczne,które przyniosły tylko rozczarowanie.Pierwsza w środę, nazajutrz poodnalezieniu Zuzi.Chciał jej powiedzieć, że na trochę wyjeżdża z mia-sta i ustalić, kiedy mogą po jego powrocie zjeść razem kolację.Ale niezostawiła na nim suchej nitki, a linia telefoniczna aż się rozżarzyła odjej tyrady, w której powiedziała mu, jak wstrętnie się zachował i dokądmoże sobie iść.Z pewnością nie na randkę z nią.Drugi raz zadzwonił do niej do domu.Po dwukrotnym sygnale włą-czyła się automatyczna sekretarka.Zdążył już przekazać połowę wia-domości, gdy Laura podniosła słuchawkę.Aż się gotowała z wściekło-ści i nie udało mu się powiedzieć, więcej niż pięć słów, gdy zażądałastanowczo, żeby do niej już nigdy nie dzwonił i odłożyła słuchawkę.Oczywiście nie posłuchał.Dzwonił do niej dwa lub trzy razy dzien-nie z każdego miasta i hotelu, w którym się zatrzymał.Wykręcał albonumer sklepu zoologicznego, albo jej mieszkania, zostawiał wiadomo-ści jej wspólniczce, Ruth, i na taśmie automatycznej sekretarki.Mówił,że ją przeprasza, że nie miał zamiaru zawstydzić jej czy zdenerwować.Zostawiał zawsze numer telefonu, pod którym można go było zastać.Nawet dał jej numer swojej karty telefonicznej, tak że mogła zadzwonićna jego koszt.Wysłał jej również pisemne przeprosiny i załączył czek.Pieniądze, napisał, wyrażają uznanie dla wspaniałej pracy, którą ona ijej pies wykonali, odnajdując jego siostrzenicę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]