[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odpierdol się.- Clyde zaśmiał się i dodał: - To rozkaz.- Wziął swój alkohol i zatoczył się do wnętrza domu wraz z Billem.Wilson zwrócił się do majora: - On jest zniewagą dla służby, ale nie na długo, obiecuję.- Majorpotakiwał, uśmiechając się.Następnego ranka przybyła głębinowa ekipa ratunkowa Marynarki Wojennej ze swej bazy uwybrzeży Nikaragui.Wilson wysłał helikopter po dowódcę statku.Clyde i Bili przyglądali się wszystkiemu siedząc w krzesłach, które ustawili na plaży.Wilsonzwolnił Clyde a z obowiązków; jeszcze tego wieczoru miał odlecieć do Waszyngtonu.Bili zostawał- na okres poszukiwań.270- Fajnie tu - skrzywił się w uśmiechu Clyde.Kopnął piasek bosymi stopami i wyciągnął butelkę piwaz wiaderka z lodem, które stało między krzesłami.- Trzeba było częściej to robić.To miejsce to raj,żeby jeszcze tylko te dziewczyny przypłynęły z powrotem.- Bili uśmiechnął się, podczas gdy Clydeciągnął hałaśliwie piwo z butelki.- Wcześnie zaczynasz.- Aha.I mam zamiar zawsze tak zaczynać.Będę już pijany do czasu, kiedy wywalą mnie na bruk -pociągnął sporego łyka - skurwysyny.Z pływającego doku ześliznęła się przerobiona łódz desantowa, pełna pojemników z powietrzem,węży gumowych, wyciągów i popłynęła do miejsca, gdzie Solo i Warren wpadli do morza.- Wygląda, jakby wiedzieli co robią - powiedział Clyde, a Bili przytaknął.- Naprawdę tak myślisz, jak powiedziałeś wczoraj? %7łe obaj jesteśmy skończeni? - spytał Haynes.- Oczywiście, Clyde.Pogadaj ze starymi kumplami.Będziemy sprzedawać pietruszkę.- Wiesz co - ale się nie wkurzaj - w jakimś sensie jestem zadowolony, że Solo nie wrócił.- Zadowolony? Dlaczego? - zdziwił się Bili.- Po tym co nam powiedziałeś, że możemy stać się ulubionymi zwierzątkami tych robotów.Jeślibędziemy mieli szczęście.- To była tylko teoria, Clyde.Solo pod koniec wykazywał wiele człowieczeństwa.Walczył zaswoich przyjaciół.Zabił tylko w ich obronie.I wreszcie wolał popełnić samobójstwo niż zostaćzłapany.- Tak, tak - geniusz.Ale co by się stało, gdyby żył parę miesięcy dłużej? Czy wciąż uważałby, żeludzie są warci jego przyjazni?Bili potrząsnął głową.- Chciałbym sam wiedzieć.- Co byś z nim zrobił, gdybyś go dostał z powrotem?- Pozwoliłbym mu zrobić, co by tylko zechciał, Clyde.Usunąłbym z niego program wojownika idałbym mu się uczyć tego, co by go interesowało.Pamiętasz - powiedział, że chciał studiowaćowady? Zadziwiające.Moglibyśmy z tego odnieść271olbrzymie korzyści.Może nowy wgląd w fizykę, matematykę, biologię, taki jaki tylko intelekt rodzajuSolo (to znaczy jakim mógł się stać) mógłby uzyskać.Ryzykowne, ale może korzyści przeważyłby toryzyko.Byłby tylko jeden Solo.Jego chęć współpracy z tymi campesinos jest dla mnie dowodem, żebył w zasadzie nieszkodliwy.Nie miał tego całego mentalnego bagażu, jaki my nosimy po przodkach,ani naszego mózgu - mózgu odziedziczonego po gadach - z zadaniem: jeść, walczyć i pieprzyć.Myślę, że Solo reprezentował naturalny, ewolucyjny krok do przodu samej inteligencji.Bytwywodzący się i zbudowany z kory mózgowej - czysty, nieograniczony intelekt.Byłoby interesujące zobaczyć, czym się stanie.Clyde kiwnął głową.- Mnie by to całkiem pasowało, jeść, walczyć i pieprzyć, co?- Wiedziałem, że zrozumiesz - zaśmiał się Bili.Mała łódka rybacka, jaskrawo pomalowana, kołysząc się na falach zbliżyła się do ekipy nurków,jeden z załogi machał do nich energicznie.- Co u diabła mogą chcieć? Sprzedać marynarzom homary? - powiedział Clyde.Aódz Marynarki zatrzymała się, pozwalając rybakom podpłynąć równolegle do burty.Bili wziąłlornetkę Clyde a i patrzył.Jeden z marynarzy zeskoczył na pokład i pochylił się znikając na moment zpola widzenia.- Myślę, że coś znalezli.Marynarz wstał, skinął na dwóch kolegów i w trójkę, z pomocą rybaków zdołali przenieść na pokładłodzi desantowej zawinięty w płótno tobół.Kostarykańska załoga pomachała i odpłynęła, a łódzMarynarki z dużą szybkością zatoczyła koło i ruszyła ku plaży.- Chodzmy zobaczyć - powiedział Clyde.W pobliżu plaży łódz zwolniła, trącając dziobem o piasek.Cały jej przód opadł niby zwodzony most,tuż naprzeciw Billa i Clyde a.- Co tam macie? - spytał Clyde ubranego w pomarańczowy kostium pływacki marynarza.- A kto ty jesteś?- Generał Clyde Haynes, chłopcze.272- Przepraszam, sir.Kadet Hartman.Obaj nie jesteśmy w mundurach.- Clyde strzelił gumką swoichspodenek kąpielowych.- Nie szkodzi.- Kadet Hartman uśmiechnął się, podszedł do tobołu i odsunąłpłótno.Bili wciągnął gwałtownie powietrze, czując, że robi mu się niedobrze.Twarz nieboszczykabyła częściowo wyjedzona przez ryby.- Przynieśli go do nas, bo ma jasne włosy.Widział go pan kiedyś?Twarz miała wygryzione wargi, mimo to Bili od razu rozpoznał Warrena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]