[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten rozpływał się w pochwałach nad jej decyzją, orzekł, że swoboda lepiej służy zdrowiu i siledziecka.Zdanie doktora MacAndrew bardzo się liczyło w naszym domu.Podczas mojej nieobecności stał sięprzyjacielem i zaufaną osobą mamy.Jak przypuszczałam, opowiadała mu dużo o sobie, o swoim małżeństwie isłabym zdrowiu.Opowiadała mu także, jak sobie wyobrażałam, o problemach w wychowywaniu mnie; niepodobał mi się błysk w oczach doktora, kiedy czasem natrafiłam wzrokiem na jego spojrzenie.Miałam zawszewrażenie, że coś we mnie go zastanawia, a może bawi, chociaż nie wiedziałam co.A mama bacznie nasobserwowała.Nasze pierwsze spotkanie po powrocie z Francji wypadło bardzo niezgrabnie.Nalewałam herbatę dlamamy w salonie, kiedy przyszedł właśnie z wizytą do Celii.Podjął ze mną towarzyską konwersację, okazującsię człowiekiem o nienagannych manierach, który uprzejmie nie zwrócił uwagi na mój rumieniec. Wygląda na to, że Francja doskonale pani zrobiła stwierdził.Mama patrzyła przenikliwie, a ja uwolniłam dłoń z uścisku jego ręki i usiadłam na powrót przydzbanku. Zaiste odparłam opanowanym głosem. Cieszę się jednak, że znów jestem w domu.Nalałam mu herbaty i pewną ręką podałam filiżankę na spodeczku.Nie będę przecież drżeć na widokuśmiechu doktora MacAndrew. Kiedy pani wyjechała, zrobiłem nowy nabytek ciągnął rozmowę. Kupiłem nowego konia zzagranicy, pełnej krwi araba, wierzchowca.Ciekaw jestem, co pani o nim powie.RLT Arab! odparłam. Chyba nie dojdziemy do porozumienia.Ja wolę konie angielskie, tu wyho-dowane.Lepiej się sprawdzają w naszym klimacie, na naszych terenach.Chciałabym jednak zobaczyć czystejkrwi araba, który wytrzymałby całodniowe polowanie.Zaśmiał się. Cóż, idę o zakład z panią.Stawiam Sea Ferna przeciwko każdemu koniowi myśliwskiemu z panistajni.Wygra na płaskim terenie, wygra gonitwę z przeszkodami. Ach, wyścigi zniechęciłam się. Tu się nie będę z panem spierać.Araby są dobre na krótkichdystansach, ale brakuje im wigoru. Jeżdżę na Sea Fernie przez cały dzień, odbywam wszystkie wizyty, a wieczorem koń jest jeszczegotów do galopu przez niziny powiedział doktor MacAndrew. Panno Lacey, nie znajdzie w nim panisłabego punktu.Roześmiałam się. Mój papa zwykł mawiać, że marnuje się czas, próbując dojść do ładu z człowiekiem, który sprzedajeziemię albo kupuje konia.Nie przekonam pana.Proszę mi go pokazać po jednej spędzonej w Anglii zimie iwtedy porozmawiamy.Kiedy przyjdzie rachunek za owies, bo przecież delikatny żołądek szlachetnej rasygardzi inną strawą, przyzna mi pan rację.Młody doktor uśmiechnął się.Błękitne oczy patrzyły spokojnie, szczerze. To prawda, wydam na niego fortunę przyznał. Powinienem być dumny, że wydaję pieniądzena jedzenie dla pięknego zwierzęcia, a nie na własne obżarstwo i góry zapasów w piwnicy. A zatem pełna zgoda uśmiechnęłam się. Konie to naprawdę najważniejsza rzecz w każdymgospodarstwie. Zaczęłam opowiadać o koniach, które widziałam we Francji, nędznych chabetach na ulicachi wspaniałych sztukach w stajniach szlachty.Doktor mówił o swoim cennym Sea Fernie.Rozmawialiśmypotem o tresurze koni i ich karmieniu.Harry i Celia weszli z nianią i dzieckiem i w tym momencie możliwośćkonwersacji się skończyła.Musieliśmy podziwiać dziecko, które właśnie nauczyło się chwytać paluszki u nóg.Na pożegnanie ujął mnie delikatnie, lecz pewnie za rękę i zapytał: A zatem kiedy nasza gonitwa, panno Lacey? Sea Fern i ja jesteśmy gotowi.Urządzimy wyścig?Miejsce i czas pozostawiam pani do wyboru. Wyścig? roześmiałam się.Harry usłyszał naszą rozmowę i podniósł głowę znad kołyski, gdzie zabawiał dziecko huśtaniemwłasnego zegarka. Myślę, że możesz przegrać, Beatrice ostrzegł mnie. Widziałem konia doktora MacAndrew inie należy on do tych filigranowych arabów, które poznałaś, lecz robi naprawdę wrażenie. Spróbuję swoich szans w gonitwie na Tobermorym wybrałam najlepszego wierzchowca w stajni. No cóż, postawię na ciebie zdecydował Harry bez entuzjazmu. Pięćdziesiąt koron, sir? Ho, ho! Sto! oznajmił doktor MacAndrew i wszyscy poczynili zakłady.Celia postawiła naszyjnikz pereł przeciwko moim kolczykom z pereł; mama założyła się o nową biblioteczkę do mojego gabinetu; Harryobiecał mi nowy strój do konnej jazdy, jeśli obronię honor stajni Wideacre, ja zaś postawiłam nowy bat zeRLTsrebrną rączką twierdząc, że na pewno wykonam swój obowiązek wobec Wideacre! John MacAndrew spojrzałna mnie, a w jego wzroku kryło się wyzwanie. A pan co stawia? spytałam.W pokoju zapadła cisza.Mama patrzyła z zainteresowaniem, lekko się uśmiechając. Zwycięzca powie, czego żąda odparł natychmiast, jak gdyby wcześniej to zaplanował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]