[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co najwyÝej o ironio! moÝe si´ ona zwróciç prze-ciw samej sobie!Za kaÝdym razem, gdy natyka"em si´ na t´ prawid"o-woÊç, by"em tak samo zaskoczony.Gdy odkrywa"em, ilejest kolorów, ile odcieni n´dzy.A ileÝ stàd przywilejów!Aspiracji! Wzajemnej nienawiÊci! Obopólnej wrogoÊci! BomoÝe byç n´dza szara.MoÝe byç i czarna.A szary n´dzarzdla n´dzarza czarnego to juÝ magnat, bogacz.Dlaczego?Bo szary.Szary, czyli bielszy.Co mia"a czyniç druga strona? Czym kusiç? Czym za-ch´caç? Ziemià? Ziemià, którà moÝna by rozdawaçw przysz"oÊci? Lecz cÃ³Ý znaczy ziemia w bezludnej okoli-cy? CÃ³Ý znaczy ona tam, gdzie ziemi i tak zawsze by"o zaduÝo? CÃ³Ý znaczy tam, gdzie zawsze by"a pustka i zbytma"o ludzi?Jedynym wyjàtkiem sà teraz ci, na których urzàdza si´ob"aw´, polowanie.Na samym ko’cu jest ich siedemnastu.Dok"adnie o siedemnastu za duÝo.O tej garstce Fidel Castro kiedyÊ powie: Jeszcze nigdytak niewielu nie chcia"o dokonaç czegoÊ tak wielkiego; toci, których b"´dy z ich walki uczyni"y jeszcze wi´ksze bo-haterstwo.A jeÊli juÝ poruszamy ten temat, koniecznietrzeba dodaç b"àd kolejny kto wie, moÝe nawet ten de-cydujàcy, najwaÝniejszy.Wszak na wojnie czymÊ najistot-niejszym wcale nie jest bitwa ani si"a ognia, lecz "àcznoÊç.Zwyci´zcà zawsze b´dzie ta strona, która utrzyma "àcz-noÊç mi´dzy swoimi oddzia"ami, a uniemoÝliwi jà nie-przyjacielowi nawet gdyby ponosi"a chwilowe poraÝkipodczas akcji militarnych.Tymczasem wczesnà wiosnàGuevara dokonuje podzia"u swojej malutkiej armii.102Dziennik z Boliwii trzy dni przed ostatecznà kl´skà103Podzia" przewidziany tylko na kilka dni jako ma-newr , sprytna roszada czy koniecznoÊç , jak chcàjeszcze inni w rzeczywistoÊci trwa ca"e miesiàce.I odtàdoba oddzia"y b´dà si´ nieustannie szukaç, przechodziçobok siebie w odleg"oÊci kilkuset metrów, nie wiedzàco swej obecnoÊci za g´stà zas"onà z tropikalnych drzew.Raz nawet dojdzie mi´dzy nimi do wymiany ognia,w przeÊwiadczeniu, Ýe oto napotkano patrol wroga! I nieodnajdà si´ juÝ do ko’ca! Guevara w nieznanej sobie oko-licy szukaç b´dzie batalionu Joaquina nawet wtedy, gdyten zmasakrowany przez boliwijskich Ýo"nierzy w Vadodel Yeso nad Masicuri juÝ w ogóle przestanie istnieç!Nawet wówczas, gdy wiadomoÊç o tym poda radio i par-tyzanci wielokrotnie jà us"yszà.Zgodnie wtedy orzeknà: To nie moÝe byç prawda! To próba z"amania naszej wia-ry! Dywersja! Wroga propaganda!.DziÊ, gdy z perspektywy czasu patrzymy na to, co wte-dy si´ dzia"o, prawie mimowolnie musimy zadaç sobiepytanie: czyÝby z"o tkwi"o wewnàtrz oddzia"u? CzyÝbyz"em tym by" jakiÊ zakonspirowany zdrajca?.Tym bar-dziej podejrzenie to musi wydaç si´ prawdopodobne, gdyzdamy sobie spraw´, Ýe kontakt zewn´trzny z ludêmi mo-gàcymi zapewniç Guevarze jakieÊ solidniejsze poparcie na skutek (znów!) pechowej serii zbiegów okolicznoÊci,przypadków nagle zosta" zerwany!A mog"o to mieç ogromne znaczenie.Bo w tym samymczasie, troch´ dalej na pó"noc, wÊród boliwijskich górni-ków w kopalniach Siglo XX i Catavi, w cynowym zag"´biuw pobliÝu Oruro, od wielu miesi´cy trwa"y strajki i kulmi-nowa"o napi´cie.La"a si´ krew, kopalnie wielokrotnie zaj-mowa"a policja i wojsko.Nie by"o tygodnia bez rzezi, bezmasakry.Tymczasem im bliÝej jesieni roku 1967, im bardziej bez-skuteczne i rozpaczliwe stajà si´ poszukiwania oddzia"uJoaquina, tym wyraêniej sytuacja Guevary przeradza si´104w sytuacj´ bez wyjÊcia.Coraz dotkliwiej dusi go astma, le-karstw brak dzie’ zwykle zaczyna od tego, Ýe zawisa naktórejÊ z ga"´zi g"owà w dó", a jeden z partyzantów drew-nianym pr´tem z ca"ych si" bije go po plecach; dopierowtedy po ca"onocnym skurczu swà codziennà prac´rozpoczàç mogà zbuntowane p"uca.Ko’czy si´ ÝywnoÊç;to jak Che pisze w Dzienniku epoka papug , bo par-tyzanci jedzà juÝ tylko upolowane ptactwo, k"àcza palmytotai i rzeczne ma"Ýe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]