[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cisza, która zapadła w słuchawce, była dla Mosedale'a torturą.Wreszcie głos odezwał się znowu.- O jedenastej trzydzieści jest samolot Lufthansy do Berlina.Zdążysz?- Jasne że zdążę.- Oliver Mosedale odłożył słuchawkę, przeszedł do holu i stanąwszy u stóp schodów, zawołał: - Aniołku, zacznij pakować mi walizkę! Tylko zwykła zmiana ubrania, jak poprzednio.Szybko! Roznegliżowany "aniołek" pojawił się przy balustradzie na podeście.- Dokąd się wybierasz, kochanie? Właśnie miałam włożyć koszulkę, którą tak lubisz zdejmować.A potem będzie jak w niebie, prawda, Ollie?- Zamknij się, i rób co ci powiedziałem! Zatelefonuję w jeszcze jedno miejsce i kiedy skończę rozmowę, moja walizka ma być na dole! - Mosedale pobiegł z powrotem do telefonu, podniósł słuchawkę i jeszcze raz wybrał gorączkowo numer.- Wyjeżdżam powiedział, słysząc mruknięcie.- Mój wyświetlacz połączeń informuje mnie, że rozmawiam z numerem Rutę.Czy nazwa kodowa brzmi Switch?- Dobrze wiesz, że tak.Zadbaj o moje sprawy tu, w Londynie.- Już to zrobiłem.Dom jest wystawiony na sprzedaż i po dokonaniu transakcji, saldo zostanie przetelegrafowane do Berna.- Pewnie weźmiesz połowę.- Przynajmniej, Herr Rute - przerwał mu głos w słuchawce.Uważam, że to zupełnie sprawiedliwe.Ile tysięcy przysłałem do Zurichu narażając własną głowę?- Ale przecież jesteś jednym z nas!- Ależ nie, mylisz się.Jestem jedynie prawnikiem na usługach niegodziwców, którzy równie dobrze mogą być zdrajcami Korony.Skąd mógłbym to wiedzieć?- Jesteś zwykłym, paskudnym waluciarzem!- Znowu się mylisz, Switch.Jestem pośrednikiem, chociaż często sprawia mi to przykrość.I prawdę mówiąc, Switch, będziesz miał szczęście, jeżeli uda ci się dostać dziesięć funtów za swój dom.A wiesz dlaczego? Bo tak naprawdę, wcale cię nie lubię.- Pracowałeś dla mnie.dla nas.od lat! Jak możesz powiedzieć teraz coś takiego?- Bardzo łatwo, mogę cię zapewnić.Żegnaj, Switch, i pragnę cię pocieszyć, że jedna rzecz pozostaje między nami nie zmieniona, a jest nią tajemnica zawodowa adwokata wobec klienta.Na tym polega moja siła.Prawnik odłożył słuchawkę, a Mosedale rozejrzał się po ogromnym salonie, przerażony samą myślą, że nigdy już nie zobaczy tak wielu pamiątek minionego życia.Potem wyprostował się gwałtownie, przypominając sobie słowa, które jego ojciec wykrzyknął z górnego podestu schodów w chwili ogłoszenia wojny: "Będziemy walczyć za Anglię, ale oszczędzimy Herr Hitlera! W wielu sprawach ma on zupełną rację! Niższe rasy mszczą nasze narody.Wygramy ten przypadkowy konflikt, stworzymy zjednoczoną Europę i uczynimy go kanclerzem całego kontynentu!" Młoda dziewczyna, którą nazywał "aniołkiem", zeszła po schodach z walizką w ręku, ubrana jedynie w króciutką koszulkę nocną.- Słuchaj, kochanie, co się właściwie dzieje?- Może będę mógł później po ciebie przysłać, ale chwilowo muszę wyjechać.- Później? O czym mówisz, Ollie?- Nie ma czasu na wyjaśnienia.Muszę zdążyć na samolot.- A co ze mną? Kiedy wrócisz?- Nieprędko.- No cóż, to nie jest miłe z twojej strony! A co ja niby mam robić? - Zostań tu, dopóki ktoś cię nie wyrzuci.- Wyrzuci?- Słyszałaś, co powiedziałem.Mosedale chwycił walizkę, podbiegł do frontowych drzwi, otworzył je i stanął jak wryty.Londyńska mgła zmieniła się w ulewę, a na ceglanych schodach prowadzących do jego domu stało dwóch mężczyzn w płaszczach przeciwdeszczowych.Za nimi na ulicy widać było czarną furgonetkę z poziomą anteną na dachu.- Pański telefon był na podsłuchu na podstawie regulaminowego nakazu - oznajmił jeden z mężczyzn.- Proszę z nami.- Ollie! - zawołała z holu skąpo ubrana dziewczyna.- Nie przedstawisz mnie swoim przyjaciołom?Krzyki dzieci, prowadzonych grupami przez rodziców i przewodników, mieszały się z wrzaskami niezliczonych ptaków widocznych za wykonanymi z siatki ścianami wielkiej ptaszarni ogrodu zoologicznego Rock Creek Park.W hałaśliwych tłumach turystów wyróżniali się mieszkańcy Waszyngtonu, którzy uciekając od gorączkowego tempa stolicy, wybrali się do parku na spokojną przechadzkę.Natykając się na hordy przybyszów, tubylcy zazwyczaj szybko kończyli swoje spacery, chroniąc się w ciszy milczących pomników.Nagle, wyjątkowo obrzydliwy kondor o niemal trzymetrowej rozpiętości skrzydeł sfrunął z wysokiej grzędy i z przeraźliwym krzykiem wczepił pazury w siatkę ogromnej klatki.Dzieci i dorośli cofnęli się odruchowo, a w płonących wściekłością oczach wielkiego ptaka pojawiło się pełne wrogości zadowolenie.- Wygląda na mamuśkę wszystkich drapieżników, prawda? oznajmił Knox Talbot, stając za Wesleyem Sorensonem.- Nigdy nie potrafiłem pojąć twojej skłonności do używania słowa "mamuśka" w odniesieniu do każdej potworności - odparł dyrektor wydziału, patrząc prosto przed siebie.- Pomyśl o nieustępliwości.W końcu to właśnie ciągła, agresywna ochrona swoich młodych przez kobiety pozwoliła nam przetrwać epokę lodowcową.- A czym według ciebie zajmowali się wtedy mężczyźni?- Właściwie tym samym co obecnie.Polowali, podczas gdy kobiety broniły jaskiń przed bestiami o wiele bardziej niebezpiecznymi niż ofiary myśliwych.- Jesteś bardzo uprzedzony.- Jestem po prostu bardzo żonaty, a te wnioski była uprzejma wyciągnąć moja żona.Ponieważ jesteśmy razem zaledwie trzydzieści sześć lat, po co prowokować konflikty na tak wczesnym etapie.- Chodźmy na hot doga.Kiosk jest jakieś pięćdziesiąt metrów w lewo i będziemy mogli usiąść na ławce.Zazwyczaj pełno tam ludzi, więc chyba nikt nie zwróci na nas uwagi.- Po chili mam gazy.- Spróbuj z kapustą.- Jeszcze gorzej.- W takim razie tylko z musztardą.- Czy kiedykolwiek widziałeś, z czego robią hot dogi, Wes? - A ty?- Mam wrażenie, że jestem właścicielem jakiejś firmy, która je produkuje.Siedem minut później Sorenson i Talbot siedzieli obok siebie, przypominając raczej dwóch dziadków cieszących się chwilą wytchnienia od swoich rozbrykanych wnuków.- Jest coś, o czym nie mogę ci powiedzieć, Knox - zaczął dyrektor.- I będziesz na mnie cholernie wściekły, kiedy się o tym dowiesz.- Coś takiego jak usunięcie przez nas nazwiska Moreau z listy Harry'ego Lathama, którą ci przysłaliśmy?- Istnieje pewna analogia.- W takim razie jesteśmy na zero.Acomimożesz powiedzieć?- Przede wszystkim mogę ci przekazać, że nadeszła prośba od byłego pracownika G-2, który w złych czasach działał w zachodnich sektorach Berlina.Nazywa się Witkowski, pułkownik Stanley Witkowski.- Obecny szef ochrony ambasady w Paryżu - przerwał mu Talbot.- Znasz go?- Tylko ze słyszenia.Jest tak doskonałym facetem, że byłby tuż za tobą w kolejce do mojego stołka, gdyby poznano się na nim tak, jak na to zasługuje.Ale nic z tego, działał w "strefie ciszy".- A w chwili obecnej najwyraźniej działa jako łącznik Harry'ego Lathama, który nie chce ryzykować osobistego kontaktu z Langley.- Komputery AAZero?- Oczywiście.Latham chce uzyskać poufny kanał łączności z tobą, ale cię nie zna.Pamiętaj, że zostałeś dyrektorem CIA dopiero w obecnej administracji, niemal dwa lata po tym, jak Harry zaczął swoją misję.A ponieważ zna Witkowskiego z dawnych czasów, zwrócił się do niego, a że ja również znam pułkownika z tego okresu, postanowił wykorzystać mnie jako ów poufny kanał.- Logiczne - oznajmił Talbot, kiwając głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]