[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kryte dachówkÄ… dachy zabudowaÅ„ miejskich poÅ‚yski-waÅ‚y w zachodzÄ…cym sÅ‚oÅ„cu, a z kominów unosiÅ‚ siÄ™ dym.Kominów byÅ‚o caÅ‚e setki, zato nie widać byÅ‚o żadnych strzech.Na wschód i zachód od miasta biegÅ‚y szerokie dro-gi, a po każdej, w stronÄ™ palisady, toczyÅ‚o siÄ™ co najmniej kilkanaÅ›cie fur i dwa razy tyleciÄ…gnionych przez woÅ‚y wozów.Wokół miasta rozsiane byÅ‚y farmy, najgęściej na półno-cy, a najrzadziej na poÅ‚udniu, gdzie rósÅ‚ gÄ™sty las. Jest wiÄ™ksze niż Pole Emonda, Wzgórze Czat i Deven Ride razem wziÄ™te! pomy-Å›laÅ‚ Rand. Nawet gdyby dodać Taren Ferry. WiÄ™c tak wyglÄ…da miasto powiedziaÅ‚ z podziwem Mat, wsparÅ‚szy siÄ™ na karkuswego konia, aby lepiej widzieć.168Perrin krÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Jak to może być, że tylu ludzi mieszka w jednym miejscu?Egwene patrzyÅ‚a tylko, nic nie mówiÄ…c.àom Merrilin spojrzaÅ‚ na Mata, potem przewróciÅ‚ oczami i wydÄ…Å‚ usta. Aadne mi miasto! parsknÄ…Å‚. A ty, Rand? zapytaÅ‚a Moiraine. Co masz do powiedzenia o Baerlon? MyÅ›lÄ™, że to daleko od domu. powiedziaÅ‚ powoli, sÅ‚yszÄ…c ostry Å›miech Mata. BÄ™dziecie musieli pojechać jeszcze dalej powiedziaÅ‚a Moiraine. Znaczniedalej.Ale nie ma innego wyjÅ›cia, chyba że chcecie uciekać i kryć siÄ™ przez resztÄ™ życia.A byÅ‚oby to krótkie życie.Musicie o tym pamiÄ™tać nawet wtedy, gdy ta podróż stanie siÄ™trudna.Nie macie innego wyboru.Rand zamieniÅ‚ spojrzenia z Matem i Perrinem.SÄ…dzÄ…c po ich minach, myÅ›leli o tymsamym, co on.Jak mogÅ‚a mówić o jakiejÅ› możliwoÅ›ci wyboru po tym wszystkim, co impowiedziaÅ‚a wczeÅ›niej? Aes Sedai wybiera za nas.Aes Sedai mówiÅ‚a dalej, jakby jÄ… nie dość jasno zrozumieli. Tutaj znowu zaczyna siÄ™ niebezpieczeÅ„stwo.Uważajcie na to, co powiecie w tychmurach, a przede wszystkim nie wspominajcie nic o trollokach, Półludziach i im po-dobnych.O samym Czarnym nawet nie wolno wam myÅ›leć.Niektórzy ludzie w Baer-lon kochajÄ… Aes Sedai jeszcze mniej niż w Polu Emonda, można tu spotkać Sprzymie-rzeÅ„ców CiemnoÅ›ci.Egwene ze zgrozy zaparÅ‚o dech, a Perrin mruknÄ…Å‚ coÅ› niesÅ‚yszalnie.Twarz Mata po-bladÅ‚a, ale Moiraine ciÄ…gnęła dalej spokojnie: Musimy przyciÄ…gać jak najmniej uwagi.Lan zmieniÅ‚ swój poÅ‚yskujÄ…cy, szarozielony pÅ‚aszcz na ciemnobrÄ…zowy, bardziej zwy-czajny, choć również znakomicie skrojony i uszyty. BÄ™dziemy tu wystÄ™pować pod innymi imionami kontynuowaÅ‚a Moiraine. Mnie bÄ™dziecie nazywać Alys, a Lana panem Andra.Dobrze to sobie zapamiÄ™taj-cie.Wjedzmy do tych murów, zanim zÅ‚apie nas noc.Bramy Baerlon sÄ… zamkniÄ™te odzmierzchu do Å›witu.Lan prowadziÅ‚ drogÄ… w dół wzgórza i przez las w kierunku muru z bali.MinÄ™li kilkaoddalonych od siebie farm, nie zauważeni przez ich mieszkaÅ„ców zajÄ™tych codzienny-mi obowiÄ…zkami i stanÄ™li przed ciężkÄ…, drewnianÄ… bramÄ… zamkniÄ™tÄ… na szerokÄ… sztabÄ™z czarnego żelaza.Wrota byÅ‚y zawarte, mimo iż sÅ‚oÅ„ce jeszcze nie zaszÅ‚o.Lan podjechaÅ‚ bliżej do palisady i pociÄ…gnÄ…Å‚ za postrzÄ™pionÄ… linÄ™ wiszÄ…cÄ… obok bra-my.Po drugiej stronie zadzwiÄ™czaÅ‚ dzwonek, a zza krawÄ™dzi, wyższego od nich o dobretrzy piÄ™dzi muru, wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ jakaÅ› pomarszczona twarz, przesÅ‚oniÄ™ta wymiÄ™tÄ… czap-kÄ… z sukna. Co tam znowu? O tej porze dnia już nie otwieram bramy.Za pózno, powiadam.Jedzcie do bramy Waterbridge, jeÅ›li chcecie.169Klacz Moiraine weszÅ‚a w zasiÄ™g wzroku czÅ‚owieka przemawiajÄ…cego do nich z góry.Nagle jego zmarszczki pogÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ od szczerbatego uÅ›miechu, wyraznie wahaÅ‚ siÄ™, coteraz powiedzieć. Nie wiedziaÅ‚em, że to pani.Czekajcie, już schodzÄ™.Czekajcie chwilkÄ™.IdÄ™, już idÄ™.GÅ‚owa zniknęła, ale Rand nadal sÅ‚yszaÅ‚ stÅ‚umione okrzyki, nakazujÄ…ce im poczekaćtam, gdzie stojÄ…, bo on już idzie.Prawa strona starej bramy zaczęła siÄ™ powoli otwieraćze zgrzytem i znieruchomiaÅ‚a, gdy powstaÅ‚y otwór byÅ‚ już wystarczajÄ…co duży, aby moż-na byÅ‚o przeprowadzić przezeÅ„ konia.Dozorca bramy wystawiÅ‚ gÅ‚owÄ™ na zewnÄ…trz, bÅ‚y-snÄ…Å‚ swymi dziurawymi ustami w uÅ›miechu i zaraz zszedÅ‚ im z drogi.Moiraine wjecha-Å‚a tuż za Lanem, za niÄ… Egwene.ObÅ‚ok potruchtaÅ‚ w Å›lad za BelÄ… i Rand znalazÅ‚ siÄ™ na wÄ…skiej uliczce zabudowanejwysokimi, drewnianymi ogrodzeniami i wysokimi, pozbawionymi okien spichrzami.Ich szerokie odrzwia byÅ‚y szczelnie pozamykane.Moiraine oraz Lan już stali na ziemii rozmawiali ze starym dozorcÄ…, wiÄ™c Rand również zsiadÅ‚ z konia.Niski mężczyzna, ubrany w mocno poÅ‚atany pÅ‚aszcz i ka5àan, miÄ™tosiÅ‚ w dÅ‚oniachczapkÄ™ i pochylaÅ‚ gÅ‚owÄ™, gdy mówiÅ‚.PrzyjrzaÅ‚ siÄ™ pozostaÅ‚ym czÅ‚onkom gromady, któ-rzy wÅ‚aÅ›nie zsiadali z koni, i potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Ludzie z zapadÅ‚ej wsi. Znów wyszczerzyÅ‚ siÄ™ w uÅ›miechu. Czemuż to, paniAlys, zbieracie za sobÄ… ludzi z sianem we wÅ‚osach?Po chwili jego wzrok ogarnÄ…Å‚ również àoma Merrilina. A wy nie jesteÅ›cie pasterzem.PamiÄ™tam, jak was wpuszczaÅ‚em kilka dni temu.Nielubili waszych sztuczek na wsi, prawda bardzie? Mam nadziejÄ™, że zapomnicie, żeÅ›cie nas tu wpuÅ›cili, panie Avin powiedziaÅ‚Lan, wciskajÄ…c mu do rÄ™ki monetÄ™. I tak samo, nas wypuÅ›cicie. To niepotrzebne, panie Andra.Niepotrzebne.Już żeÅ›cie mi dali dużo, jakeÅ›cie wte-dy wyjeżdżali.Bardzo dużo. Niemniej jednak moneta zniknęła tak zrÄ™cznie, jakbyAvin sam byÅ‚ kuglarzem. Nie powiedziaÅ‚em wtedy nikomu, to i teraz nie powiem.A już na pewno nie Bia-Å‚ym PÅ‚aszczom dokoÅ„czyÅ‚ i zachmurzyÅ‚ siÄ™.ZacisnÄ…Å‚ usta, chcÄ…c splunąć, ale poha-mowaÅ‚ siÄ™, gdy spojrzaÅ‚ na Moiraine.Rand zamrugaÅ‚ oczami, ale nie odzywaÅ‚ siÄ™.Pozostali również, choć Matowi przy-chodziÅ‚o to z trudem. Synowie ZwiatÅ‚oÅ›ci zdziwiÅ‚ siÄ™ Rand.To, co o Synach opowiadali domokrążcy, kupcy i ich strażnicy, zawieraÅ‚o wszelkieodcienie uczuć, od podziwu do nienawiÅ›ci, ale wszyscy zgodnie twierdzili, że Synowienienawidzili Aes Sedai równie silnie jak SprzymierzeÅ„ców CiemnoÅ›ci.ZastanowiÅ‚ siÄ™,czy oznacza to nowe kÅ‚opoty. Czy Synowie sÄ… teraz w Baerlon?170 Na pewno sÄ…. Dozorca pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…. O ile pamiÄ™tam, przyjechali tego sa-mego dnia, co wyÅ›cie wyjechali.Nikt ich tu nie lubi.Ale wiÄ™kszość tego nie pokazuje. Czy wiadomo, dlaczego tu sÄ…? spytaÅ‚a Moiraine z napiÄ™ciem w gÅ‚osie. Dlaczego sÄ… tutaj? Avin byÅ‚ tak zdumiony, że zapomniaÅ‚ pochylić gÅ‚owÄ™. Pew-nie, że wiadomo, ale zapomniaÅ‚em.ByliÅ›cie na wsi i pewnikiem sÅ‚yszeliÅ›cie tylko pobe-kiwanie owiec.MówiÄ…, że tu przyjechali przez to, co siÄ™ staÅ‚o w Ghealdan.Smok, no wie-cie, ten co tak na siebie mówi.MówiÄ…, że on budzi zÅ‚o, ja też w to wierzÄ™, i oni chcÄ… gozabić, tylko że on jest w Ghealdan, a nie tutaj.To tylko wymówka, aby siÄ™ mieszać do cu-dzych spraw, tak sobie umyÅ›liÅ‚em.Już na wielu drzwiach pojawiÅ‚y siÄ™ smocze kÅ‚y.Tym razem rzeczywiÅ›cie splunÄ…Å‚. WiÄ™c już sprawili dużo kÅ‚opotu, czy tak? spytaÅ‚ Lan.Avin potrzÄ…snÄ…Å‚ energicznie gÅ‚owÄ… i rzekÅ‚. Nie, żeby nie chcieli, tylko że gubernator nie ufa im już, tak samo jak ja.Niewpuszcza ich do miasta wiÄ™cej, jak po dziesiÄ™ciu naraz, i to ich już tak nie zÅ‚oÅ›ci.Jak sÅ‚y-szaÅ‚em, reszta ma obóz gdzieÅ› na północy.Ale farmerzy siÄ™ na nich oglÄ…dajÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]