[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryan serdecznie ją uściskał.Lauren tymczasem wydostała sięz samochodu i postawiła Iggy na wybrukowanej ziemi.- Ciociu Tillie - odezwał się Ryan - to jest LaurenWinthrop.Uśmiechnęła się promiennie i wyciągnęła dłoń dopowitania.Lauren natychmiast zrozumiała, że jej obawy, iżciotka Tillie może jej nie polubić, okazały się nieuzasadnione.Kiedy zalała ją potokiem słów na powitanie, Lauren wiedziałajuż, że ciotka Tillie polubi każdego, kogo lubi Ryan.Iggy biegała po podwórku, obwąchując wszystko dookoła,podczas gdy Ryan i Lauren wnosili do środka prezenty.Przyozdobiony antykami z angielskiej sosny i wystawnąporcelaną z Coalport, dom miał w sobie ciepło nie spotykanegdzie indziej, jak tylko w Anglii.- Co powiedział lekarz? - zapytał Ryan, sadzając ciotkęTillie i wręczając jej portret. - To wrzód.Nic więcej.Nie ma się czym martwić.Uśmiechając się do Lauren, odpakowała pierwszy prezent idodała:- Miałam trochę kłopotów z brzuchem i Ryan zmusiłmnie do pójścia do lekarza.Wzorzysty parasol, który ujrzała w pudełku, sprawił, żełzy napłynęły jej do oczu.A pózniej kamea, papier listowyfirmy Smythsons, zestaw konfiturowy ze sklepu FortnumMason, mieszanka korzenno - ziołowa z Colefax Fowler,obrus z General Trading Company, pokryta lakieremszkatułka z Eximiousa oraz kapelusz z pofałdowanym rondemze sklepu Philipa Somerville.Jednakże gwozdziem programubyły perfumy o zapachu gardenii ze sklepu Penhaligon.Iggypowąchała je tylko raz, po czym przewróciła się, udającnieżywą.- Myślę, że woli Penhaligon's Bluebells - żartowałaLauren.- Skoro już tam poszedłeś, mogłeś dla niej coś kupić.Ryan mrugnął do ciotki Tillie.- Nie ma mowy.To ty jej obiecałaś.- W porządku - Lauren połaskotała świnkę po jej miękkimbrzuchu.Iggy natychmiast ożyła.- Przyniosę ci Bluebells.Będą pasowały do.- przerwała,aby nie powiedzieć wesołej wdowy".Kiedy obudzili się dzisiaj rano, Iggy spała głębokim snem,leżąc na tym przeklętym gorsecie, z czarną atłasowąpodwiązką w zębach.- Uwielbiam Iggy - powiedziała ciotka Tillie.- Zapisałamsię u hodowcy na listę oczekujących na takie świnki.KiedyRyan przywiózł ją tu po raz pierwszy, myślałam, że będziebrzydko pachnieć albo że będzie miała pchły, ale Iggy jestczyściejsza niż kot.- Takie świnki nie mają pcheł? - zapytała Lauren. - Nie.Jest w ich skórze coś takiego, czego pchły nie lubią- Ryan pogładził miękką sierść Iggy.- Są idealnymizwierzętami domowymi.Bardziej inteligentne od psów iłatwiejsze do utrzymania.Mają węch dużo bardziej wrażliwyod psów gończych.- Jesteście gotowi, aby coś przekąsić? - zapytała ciotkaTillie.Okazało się, że przekąska składała się z ogromnejzapiekanki w głębokim naczyniu, mięsa z młodego jagnięcia zprzyprawami ziołowymi, gorącego chleba posypanegokoperkiem i młodych warzyw w majeranku.- Czy lubisz gotować? - ciotka Tille spytała Lauren.- Bardzo.Teraz nie mam czasu, ale mam nadzieję, żewkrótce będę miała.Chciałabym dostać przepis na tę cudownązapiekankę.Nigdy lepszej nie jadłam.Ryan uśmiechnął się, kiedy ciotka Tillie powiedziała:- Dostałam ten przepis przed wielu laty od matki Ryana.Można jeszcze dodać filiżankę kwaśnej śmietany na puree zziemniaków.Wszystko było tak smaczne, że Lauren zjadła zbyt dużo inie miała już miejsca na kompot ze świeżych owoców ibiszkopty w winie, które ciotka Tillie upiekła rano.KiedyRyan zaproponował, aby wybrali się na spacer wzdłuż rzeki,Lauren chętnie na to przystała, pragnąc w pełni wykorzystaćten jeden dzień poza miastem.Utrzymywała się piękna pogoda.Powietrze byłoniezwykle przejrzyste i dzień oślepiał swoją jasnością.Wiosną, kiedy deszcz mógł zastąpić słońce w ciągu kilkuminut, było to zjawisko wyjątkowe.Z niezdarnie wlokącą sięz tyłu Iggy, ciotka Tillie, Lauren i Ryan spacerowaliprzylegającą do rzeki dróżką.Woda w płytkiej rzece byłapomarszczona od chmary owadów uderzających o jejpowierzchnię.Po chwili otoczyła ich duża grupa dzieci.Zasypały ich tysiącem pytań na temat Iggy.Kiedy okrążyli wioskę, ciotka Tillie poprowadziła ich dodomu na skróty.Zostawiwszy za sobą malowniczą rzeczkę,podążyli w dół wąskiej bocznej uliczki.Zbliżyli się dowalącego się domu z gołębnikiem w zachwaszczonymfrontowym ogrodzie.Setki gołębi gniezdziły się w drewnianejbudzie, wokół której ziemia upstrzona była ich odchodami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]