[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mowa naturalnie owprowadzeniu rolnictwa.Dla ziem polskich dokonał tego lud, którego ślady występują nad Jeziorem Biskupińskim.Wspominałem już o nim.Obecność jego stwierdzają archeologowie, ilekroć wykopią z ziemigarnek ozdobiony ornamentem o kształcie wstęgi.Twory jego ręki zowią się kulturą ceramiki wstęgowej.Zjawił się u nas jakieś cztery tysiące pięćset lat temu.Przywędrował zpołudnia, od strony Morza Zródziemnego.Po nim to - być może - posiadamy do dziś dniapamiątki w postaci nazw Tczewa, Rozewia i Wierzycy, które są pochodzenia etruskiego.Wyróżnia się go i mianuje według jego kuchennych naczyń.Na ten ich niesłychany awansmożna się godzić tylko z największymi zastrzeżeniami.Formy i ozdoby ich sącharakterystyczne, stanowią więc dobry środek rozpoznawczy.Ale wszystkie te garnki razemwzięte nie są warte jednego jedynego okazu narzędzia, jakim ten lud władał - jego rogowejlub kamiennej motyki, zrobionej ze zwyczajnego łupku lub niekiedy nawet z nefrytu! Motykata - najstarsze u nas narzędzie rolnicze - posiadała kształt półeliptyczny i nie miała otworu.Widocznie przywiązywano ją do drewnianego trzonka o kolankowatym zagięciu.Motyka spowodowała zasadnicze zmiany w bytowaniu ludzkim.Dając początekpokojowej pracy rolniczej, związali człowieka z ziemią, umożliwili ogromny wzrost gęstościzaludnienia, spowodowali tworzenie się większych związków społecznych o trwałymcharakterze oraz o odrębnych typach kulturalnych.Zapoczątkowali rolnictwo.Stoimy na wzgórzu nad jeziorem i rozglądamy się po kraju,który do dzisiejszego dnia jest przeważnie rolniczy.Olbrzymia większość walk, z których te iowe poprzednio wymieniłem, toczyła się tu właściwie o władzę nad ziemią orną oraz naddochodami z niej płynącymi, gdyż dopiero ich posiadanie stwarzało trwałą podstawę władzynad ludzmi.Zarówno diabeł wenecki , jak i protektorzy Klemensa Janickiego byliwłaścicielami rozległych obszarów roli.Czy mogliby kogokolwiek skazywać lub popierać,gdyby nie te włości? Tylko bez uproszczeń i przesady! Wola królewska mogła wyposażyćczłowieka w moc rozkazywania innym ludziom.W XIV stuleciu świetną i błyskawicznąkarierę zrobił u nas Jan Rad1ica herbu Korab, szlachcic wielkopolski wcale niemagnackiegorodu.Zaszedł wysoko, bo aż na krakowską stolicę biskupią i stopień jednego zwielkorządców państwa, ponieważ przedtem zdobył zaufanie Ludwika Węgierskiego jako32biegły lekarz.Skoro ośrodek władzy monarszej utworzył się i przetrwał, to tym samym zacząłgrać rolę samoistnego czynnika, kształtującego dzieje.Jego postanowienia mogły wpływaćnie tylko na losy poszczególnych osób, lecz także i na przyszłość całego narodu.Toteżwpłynęły na nią - w sensie dodatnim, gdy Kazimierz Wielki postanowił odroczyć terminrozgrywki z Krzyżakami, a w ujemnym, gdy Zygmunt Stary nie dobił tychże Krzyżaków,chociaż mógł to zrobić.Oba fakty potraktowałem tu oczywiście jako przykłady, innychargumentów można mieć wiele na każde zawołanie.Ale sam ośrodek władzy uformował się i utrwalił dlatego, że panujący posiedlizdecydowaną i trwałą przewagę materialną nad poddanymi.(Kiedy ją pózniej, zaJagiellonów, lekkomyślnie stracili - władza polityczna istniała, dopóki sami poddani o niądbali, co nie mogło trwać bez końca; potem przemieniła się w fikcję.) A więc rodowódośrodka władzy pozostaje w jak najściślejszym związku z rozwojem gospodarczym kraju, nadktórym pracowały tysiąclecia.Streszczajmy się: niepodobna wykreślić granicy pomiędzy krótkim okresem historiispisanej a epoką ceramiki wstęgowej.33CZOAO ZIEM POLSKICHIIstnieje zasadnicze podobieństwo pomiędzy fortalicjami, kiedykolwiek je wzniesiono -jeżeli tylko do budowy użyto ziemi.Widziało się przecież niejeden fort z okresu przedpierwszą wojną światową.Tkwią w pamięci pochyłe płaszczyzny ogromnych nasypów, ucięteu góry linią poziomą.Z biegiem czasu przestarzałe umocnienia popadły w ruinę.Tu i ówdzierozplenia się na nich sośniak czy zagajnik brzozowy.Okoliczny wieśniak bez ceremonii brałstamtąd piasek, kopał głębokie doły, coraz bardziej niszcząc wyrazne niegdyś zarysyprzedpiersi i zapleczy.W stanie nienaruszonym pozostawała sama tylko sylweta masywu.Oglądana z daleka, stwarzała pozór nienaturalnej narośli czy wrzodu na licu ziemi.Kontury prastarych grodzisk polskich czas zdążył jeszcze lepiej opiłować.Wały ichzmalały do połowy, nieraz do jednej trzeciej pierwotnej wysokości.Rozorały je pługi,rozmyły deszcze i słoty stuleci.A jednak i dzisiaj oko od razu wyróżni sztuczne obrzmieniegruntu, ścięte od góry jakby nożem.Najbardziej fantastyczna rzezba terenu nie zwróci takuwagi, jak ten obcy naturze zarys prymitywnych linii - monotonna pochyłość i sztucznypoziom.Droga prowadzi w kierunku takiego właśnie obrzmienia, które tym bardziej jest widoczne,że leży na powierzchni wielkiego obszaru łąk.Idziemy aleją, ale próżno w niej szukać odrobiny cienia.Po obu stronach czarnej grobelkisterczą rosochate, pokracznie powyginane ramiona olbrzymich ostów - popłochów.%7łółtesłupki dziewanny na chłopa wysokie.Na dobre buchnęło jednak żarem dopiero wtedy,kiedyśmy weszli między pionowe, niczym nie osłonięte ściany wykopów.Wyobrazmy sobie, że wzięliśmy połówkę cebuli i ułożyli ją na stole płaszczyzną w dółoczywiście - potem zaś bardzo ostrym nożem jeszcze raz przekroili wzdłuż osi na dwiećwiartki, które rozsunęliśmy nieco, tak by powstała między nimi uliczka.W ścianach tychćwiartek wyraznie widać łukowate jednobarwne warstwy.A teraz wyobrazmy sobie jeszcze,że każda ze ścianek ma pięć metrów wysokości, poszczególne warstwy stanowią żółto-czarno-bury przekładaniec, który pstrzą ponadto plamy odmiennych kolorów, a uliczka jestdostatecznie szeroka, aby zmieścić całą gromadę ludzi.34Znalezliśmy się oto w przekopie, którym przecięto wał grodziska w Tumie pod Aęczycą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]