[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozkoszującsię potrawami, omawiali przebieg procesu, wymyślali potencjalne problemy i zastanawialisię, jak je rozwiązać.Leonard napełnił kieliszki merlotem za sześćdziesiąt dolarów i wzniósł toast:- Grrrrr.Strzeżcie się Drużyny Rudego Psa!Yuki wybuchnęła śmiechem i upiła łyk wina.Schowała dokumenty do skórzanejtorby.Wcześniej nie wyobrażała sobie, że praca oskarżyciela publicznego może być aż takfascynująca.Z wielkiego paleniska po drugiej stronie sali rozchodził się zapach drewnahikorowego.Restauracja i bar zaczęły wypełniać S1C ludzmi, a wraz z nimi zgiełkiemrozmów i śmiechu odbijających się od ścian i wysokiego sklepienia.- Napijesz się kawy? - zapytał Len.- Z przyjemnością - odpowiedziała Yuki.- Jestem tak nabuzowana emocjami, żeuspokoi mnie tylko ciastko z kremem.- Popieram pomysł - odparł Leonard i zaczął podnosić rękę, by wezwać kelnerkę.Iwtedy, w połowie ruchu, jego twarz nagle zwiotczała.Przycisnął dłoń do klatki piersiowej ilekko się uniósł, przenosząc cały ciężar ciała na oparcie krzesła, co sprawiło, że przechylił sięwraz z nim do tyłu i poleciał na plecy.Yuki usłyszała, jak gdzieś za jej plecami upadła taca i rozbiły się talerze; ktośkrzyczał.W tej samej chwili zdała sobie sprawę, że był to jej krzyk.Wyskoczyła zza stołu iprzyklękła przy Leonardzie, który kołysał się z boku na bok i jęczał.- Leonard! Len, gdzie cię boli?Rudy Pies zamruczał coś w odpowiedzi, ale Yuki nie usłyszała go w zgiełku, któryzaczął dokoła nich narastać.- Len, czy możesz podnieść ręce?- Ból w piersiach - jęknął.- Dzwoń do mojej żony.- Zawiozę go do szpitala - zaproponował jakiś mężczyzna, stojący za plecami Yuki.-Mój samochód stoi tuż przy drzwiach.- Dziękuję, ale to będzie za długo trwało.- Spokojnie, szpital jest tylko dziesięć minut stąd.- Nie, dziękuję.Trzeba zadzwonić po pogotowie, w ambulansie jest wszystko, copotrzeba.Yuki sięgnęła po torebkę, wysypała jej zawartość na podłogę i złapała za telefonkomórkowy.Powstrzymała faceta z dobrymi intencjami, doskonale wiedząc, że utknęliby wkorku i czekali trzy godziny w poczekalni do ambulatorium - a tak właśnie mogłoby się stać.Ambulans przynajmniej zawiezie Lena prosto do szpitala, na oddział.Nie pozwoli na taki sam błąd, jaki popełniono w przypadku jej ojca.Yuki ścisnęła dłoń Leonarda i słuchała w napięciu sygnału w słuchawce.- No szybciej, szybciej.- A gdy zgłosił się operator pogotowia, Yuki powiedziaławyraznie i przekonująco: - Nagły wypadek.Proszę przysłać ambulans do restauracji LuLuprzy Folsom numer osiemset szesnaście.Mój przyjaciel ma atak serca.Rozdział 68Conklin i ja pracowaliśmy nad sprawą Ricci-Tyler, dzwoniąc w różne miejsca, któremogłyby prowadzić do nowych tropów, gdy nagle do sali wydziału wsadził głowę Jacobi.- Wy dwoje macie chyba ochotę na to, żeby się przewietrzyć.Piętnaście minut pózniej, tuż przed siódmą wieczorem, zatrzymaliśmy się przedblokiem mieszkalnym nieopodal Trzeciej Ulicy i Townsend.Stały tam już dwa radiowozy,dwa wozy strażackie i furgonetka laboratorium kryminalistycznego.- To dziwne.Przecież znam to miejsce.Tu mieszka moja przyjaciółka Cindy.Próbowałam złapać Cindy przez komórkę, ale jej numer ciągle był zajęty.Telefondomowy też nie odpowiadał.Rozglądałam się uważnie, ale nie udało mi się jej dostrzecwśród zbitych w małe grupki na chodniku mieszkańców kamienicy.Podczas gdy wokół nichkręcili się mundurowi policjanci, którzy zbierali zeznania, wszyscy spoglądali na ceglanąfasadę i wyblakłe zasłony powiewające z okien na czwartym piętrze.Cindy mieszkała na drugim piętrze.Momentalnie spadł mi kamień z serca, ale,niestety, nie trwało to długo.Ktoś zmarł w tym budynku, i do tego nie z przyczynnaturalnych.Portier, mężczyzna w średnim wieku ze spadzistym czołem i siwymi kędzierzawymiwłosami wystającymi spod ściągacza czapki, kręcił się obok głównych drzwi wejściowych.Miał wypłowiały wygląd przedstawiciela epoki dzieci kwiatów, zupełnie jakby rewoltystudenckie lat sześćdziesiątych wyrzuciły go teraz na brzeg.Przedstawił się nam jako Joseph Pinky Boyd i powiedział, że pracuje tu od trzech lat.- Pani Portia Fox spod pięć K.To ona poczuła gaz.Zadzwoniła na dół do portierni -relacjonował Boyd, zerkając na zegarek.- Jakieś pół godziny temu.- I to pan zadzwonił po straż pożarną?- Tak.Przyjechali po pięciu minutach.- A gdzie jest ta pani, która poczuła gaz?- Pani Fox jest przypuszczalnie gdzieś tutaj na dole, wśród mieszkańców.Całeczwarte piętro zostało ewakuowane.Widziałem ją.panią Wolkowski.To okropne zobaczyćkogoś znajomego martwego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]