[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jak przyjechał ten jego kolega, Robert, i rozmawiałz Hanią, normalnie, po przyjacielsku, prawda tu babcia z wypiekami na twarzy ugryzła małykawałek sernika.Zapadła chwila ciszy, bo babcia nie zwykła była odzywać się z pełnymi ustami.W końcu połknęła i ciągnęła dalej to Paweł patrzył na niego, jakby chciał go zaatakowaćwidelczykiem do ciasta, mon Dieu! Te rozdęte nozdrza, brrr.Nie dziwię się Hani.Nawet mnie,starej kobiecie, on by się nie podobał.Anna milczała.Babcia, niezrażona, ciągnęła dalej: To, że jest zazdrosny, jeszcze można zrozumieć.Hanna jest zjawiskowo piękną kobietą,rzadko się takie widuje.Rasowa piękność.A zbudowana! Dla mnie aż nadto.Teraz niemodna takasylwetka.Osobiście wolę sportową sylwetkę Matyldy.Może nie ma takich bujnych kształtów, alewyobraz sobie, jakby Hanna miała się roztyć, na przykład po dziecku, prawda.Czego absolutnienikt jej nie życzy, broń cię Panie Jezu.Ale jak przybije parę kilo, to ta klepsydra zmieni się w szafętrzydrzwiową. Każdy może się roztyć.I ten z lepszą, i ten z gorszą figurą. Mylisz się kochana.Ty i Matylda macie budowę po mnie.Mamy dobrą przemianęmaterii, zawsze będziemy szczupłe.A Hanna.Francuzi nie są chyba otyli? Nie wiem, mamo, czy można tak generalizować.Hania na pewno nie jest otyła. No więc zaczęłam ci mówić o Pawle, że jego zazdrość można jeszcze zrozumieć.Ale tochamstwo.Słoma wprost wyłazi mu z butów.I taki grubokościsty.Te paluchy u rąk.Wielkiełapy jak od pługa.A jak on lubi sobie podjeść.Je, aż musi poluzować pasek od spodni.Kilka razywidziałam, jak luzował.Pod stołem. Babcia Polcia patrzyła na córkę niemal z trwogą. Mamo. Widziałaś, ile pożarł na urodzinach Edka? Niepytany, w ogóle się nie odzywał, tylkopochłaniał ogromne porcje.Zawsze nadęty.A jego ostentacja w noszeniu markowych ubrań.I pretensjonalne zwyczaje.Nigdy nie wpadnie tak po prostu, tylko zawsze z butelką najlepszegowina. To zle? Nie o to idzie, Aniu.Wszystko na pokaz.On nie ma tego we krwi.Nouveau riche,z drugiego pokolenia, kochana.Wszystko wyczytał w podręcznikach etykiety.Savoir-vivre u.Aleco się dziwić.Z takiego ojca? Trzeba mu jednak przyznać, że jest bardzo hojny dla Hani. Nie hojny, tylko trzyma ją w szachu swoimi pieniędzmi! Kupi coś, a potem wymaga! wykrzyknęła babcia i patrzyła na Annę znacząco. Dajmy temu spokój, mamo.To są ich prywatne sprawy, w to się nie będziemy mieszały. Ale to są sprawy kluczowe babcia dobitnie akcentowała wyrazy. No to, jak im tak zle, to po co razem siedzą? posępnie zapytała Anna. Wymyślili sobie, że tak życie wygląda i się snobują! A jeżdżą! A zwiedzają! Weekendw Nowym Jorku! Bal w Wiedniu! A tylko miłości tam żadnej nie widać! Bo Hania zawsze taka była! Ze skrajności w skrajność! Jak wtedy jej się nie udało z tymlowelasem, to rzuciła się z głową w związek z Pawłem.A ja jej mówiłam: Poczekaj! Czy ciękto z domu wygania? No, ale chyba zaczyna mieć go dość, co? niespokojnie spytała Polcia. Niby nigdy nie za pózno na szczęście, ale bój się Boga! Gdzie ona teraz kogo znajdzie?Kiedy ona dzieci urodzi! Z tym przeludnieniem na planecie to akurat nie jest największy problem. A co mnie obchodzą Chińczycy! Dobiegam dziewięćdziesiątki, a prawnuka ani śladu! Mogłaby się w końcu na coś zdecydować.Wóz albo przewóz! Widocznie nie chce z nim dziecka, ale boi się rozstać! Takie małżeństwa trwają latami,kochanieńka Polcia machnęła lekceważąco. Znam wiele takich przypadków.Nieliczni mająodwagę rzucić wyzwanie losowi.Taka już natura ludzka.Dopiero jak się pojawi ktoś trzeci.Oooo! Wtedy od razu przekreśla się całą przeszłość. Nasze małżeństwo od dawna było martwe.Gdyby na drodze życia takiej samej pary nie stanęła ta trzecia lub ten trzeci, pogodnie dobiliby dostarości i zmarli w poczuciu dobrze wypełnionego obowiązku.Jakież wszystko jest względne,córciu.Jesteśmy jak liście na wietrze, lecimy tam, gdzie zaniesie nas porywisty podmuch.Nieliczni,powiadam ci, nieliczni biorą sprawy w swoje własne ręce.Anna nabrała powietrza, by jej odpowiedzieć, gdy nagle dał się słyszeć chrobot klucza,a po chwili w drzwiach kuchni stanął elegancko ubrany Edward i spojrzał pytająco na żonę,a potem na teściową. O! Dzień dobry.O czym tak rozmawiacie? Obie macie niezdrowe rumieńce. HubertusDzień Zwiętego Huberta to ulubione święto młodej polskiej śmietanki towarzyskiej, polskiejcreme de la creme[26].Kto liznął trochę ogłady, kto zarobił nieco grosza, kto ma choć odrobinęambicji i jest świadom tego, co winien samemu sobie, kto miał ojca cinkciarza lub badylarza, albojeszcze lepiej, kto miał dziada przedwojennego arystokratę, względnie drobnego szlachciurę, lubwreszcie na ostatnim, choć bynajmniej nie najgorszym miejscu kto pracuje w telewizjipublicznej, ten pod koniec pazdziernika, względnie na początku listopada, gdyż to święto ruchome,zmierza co koń wyskoczy do znajomej sobie stadniny koni na wydarzenie towarzyskie zwanepotocznie Hubertusem.Tam, w nostalgicznych promieniach bladego jesiennego słońca można zaprezentowaćswoje umiejętności jezdzieckie.Lecz nie jest to wydarzenie zastrzeżone wyłącznie dla koniarzy, niema obawy.Jest to po prostu wydarzenie towarzyskie, jak wyścigi w Ascot.Równie przyjemnie jestrozkoszować się ostatnimi ciepłymi chwilami z zacisza małej bryczki, wyścielonej przytulnąbaranicą.Całe widowisko ogląda się z bezpiecznej odległości, a czas umila doborowetowarzystwo i przyjemne trunki, ukryte w małych, posrebrzanych piersiówkach.Właśnie ten drugi wariant wybrał Paweł Wencel i absolutnie nie żałował.Wprawdzietowarzystwa, w którym przebywał, nie nazwałby doborowym, lecz nie miał wielkiego wyboru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]