[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Luke otarł usta chusteczką i uniósł się na krześle. Nie, nie powiedziała. Jedz dalej.Jeśli nikogo nie zamordowano, nie będzieszprzerywał kolacji.Halo? odezwała się, podnosząc słuchawkę. Tak, to ja.Jest tutaj, alew tej chwili je. Kto to? Kto dzwoni? dopytywał się Luke, wtykając do ust kolejny kawałekkukurydzianego chleba. Nie mówi się z pełnymi ustami, tato zwróciła mu uwagę Nancy. Zawszepowtarzasz, żebym tego nie robiła.Sally Ann słuchała jeszcze przez chwilę, a potem przyniosła telefon do stołu. To John Husband.Jakaś poważna sprawa stwierdziła. Wal śmiało powiedział krótko Luke, biorąc od niej słuchawkę. Przykro mi, Luke, ale mam złe wiadomości.Ktoś właśnie pomógł zwiaćTerence'owi Pearsonowi. Co takiego? Jak ktoś mógł pomóc mu uciec? wybuchnął, chociaż w głębi duszywiedział, co o tym myśleć.To Zielony Wędrowiec, widział go przecież.A więc jednak tambył. Przygotuj się na coś gorszego.Wyłączyli pięciu twoich ludzi.Luke przestał żućchleb. Co to znaczy wyłączyli pięciu moich ludzi"? Zabili ich, Luke.Masz pięciu zabitych funkcjonariuszy. Luke zaczął drżeć. Kiedy to się stało? zapytał. Trudno powiedzieć; przed chwilą to odkryliśmy.Mike Whipps wpadł do was, żebydać ci najświeższy raport na temat sprawy Pearsona.W dyżurce na dole wszystko było wporządku, ale kiedy wjechał na trzecie piętro, zobaczył tylko trupy i krew.A potem nadszedłjeden z twoich zastępców i powiedział mu, że Pearson wyfrunął z gniazdka. Powiedz, kto zginął. Verbick, Smittkamp, Engel, Sloan i Bulowski. Zabili Ednę? Przykro mi.Wiem, że wszyscy byli nie tylko policjantami, ale i twoimiprzyjaciółmi. Nie mów nic więcej powiedział Luke. Zaraz tam będę. Zaalarmowałem również policję stanową i policję drogową. Zaraz przyjeżdżam.Podał z powrotem telefon Sally Ann.Widziała, jaki jest poruszony.Wstał od stołu,pocałował Nancy, pocałował Sally Ann i ruszył do drzwi.Nie miał na sobie munduru; ubranybył w niebieską flanelową koszulę i luzne dżinsy, ale przed wyjściem założył służbowąwiatrówkę, kapelusz i pas z bronią. Luke. powiedziała Sally Ann. Pięciu zabitych odparł. W tym Edna.Pearson uciekł z aresztu, więc zamknijdobrze drzwi.Z tymi wariatami nigdy nic nie wiadomo; czasami chcą się zemścić naludziach, którzy ich przyskrzynili. Och, Luke, tak mi przykro.Tak mi przykro. Dzięki odparł, otwierając frontowe drzwi. Na to zawsze będzie jeszcze czas.Teraz czeka mnie mnóstwo roboty.Kiedy dojechał na Third Avenue Bridge, deszcz lał jak z cebra.Na parkingu stałyambulanse, wozy policyjne i samochody prasy.Była nawet limuzyna komisarza.Lukewysiadł ze swego buicka i ruszył ciężkim truchtem w stronę głównego wejścia, gdzienatychmiast otoczyli go dziennikarze i fotoreporterzy. Wpuśćcie mnie do środka nalegał. Ale, szeryfie.czy to znaczy, że Terence Pearson należał do zorganizowanej grupyprzestępczej? Albo może jakiejś sekty? Czy wie pan, jak zginęli pańscy zastępcy? Zawsze przechwalał się pan, że pański areszt jest doskonale strzeżony.W jakisposób masowy morderca mógł tak po prostu wymaszerować z celi?Nie odpowiadając na żadne z tych pytań Luke przedarł się do holu, gdzie czekali naniego John Husband, Mike Whipps i wielu innych policjantów, wśród nich zastępcakomisarza, rumiany facet z falą srebrzystych włosów i przykrym chronicznym kaszlem.Na podłodze obok dyżurki widać było dwa przykryte płachtami kształty.Spod każdegoz nich sączyła się cienka strużka krwi, wypełniając rowki między ośmiokątnymimarmurowymi płytami.Luke zignorował wszystkich i wziął pod łokieć Johna Husbanda. Powiedz mi, co się stało szepnął. Wszystko, co wiesz.Monosylabami.I niemów, jak ci przykro.To już dwie sylaby. To wszystko nie ma sensu powiedział John. Wygląda na to, że nikt nic niewidział.Smittkamp i Engel siedzieli w dyżurce.Ktoś musiał po prostu wejść i załatwić ichnożem.Obaj mają poderżnięte gardła.Od ucha do ucha i jeszcze trochę dalej. Czy wyciągnęli broń? John potrząsnął głową. Są jakieś odciski? Nie.Ktokolwiek to zrobił, potrafił posługiwać się nożem, tyle mogę ci powiedzieć. Obaj zabici zostali tym samym nożem? Z tego, co widać, nożem tego samego rodzaju.Ale nie będziemy mieli pewności,dopóki nie pobierzemy próbek z ran.Luke obszedł biurko i przyjrzał się przykrytym płachtami kształtom.Po raz pierwszy wswojej karierze naprawdę nie chciał oglądać, co jest pod spodem.Rozmawiał zeSmittkampem i Engelem nie dalej niż dwie godziny wcześniej.Wiedział jednak, że będziemusiał się im przyjrzeć, i to przyjrzeć dokładnie, ponieważ był to jeden z tychniezrozumiałych incydentów, których nie sposób wyjaśnić za pomocą normalnegopolicyjnego rozumowania.Jakim cudem jeden mężczyzna mógł poderżnąć gardła dwuuzbrojonym funkcjonariuszom? Najwyrazniej musiało być więcej sprawców - powiedział. Nikt nikogo nie widział.Luke obszedł dookoła hol.Przedstawiciele prasy i jego podwładni stali z szacunkiem zboku.Wiedział, czego szuka.Nie szukał odcisków palców ani stóp.Szukał znakupotwierdzającego, że był tutaj Zielony Wędrowiec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]