[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdziwił sięnatomiast niewielką liczbą jej bagaży.Dotarli do końca podjazdu.Samochód wjechał na równą drogę,czemu towarzyszyło drżenie i podskoki jak w lądującym samolocie.Lucy poprawiła się na siedzeniu i wygładziła spódnicę na kolanach.Zastanawiała się właśnie, jak rozpocząć rozmowę o DV, kiedyAntonio wyręczył ją w tym. Spakowałaś rzeczy swojego przyjaciela? zapytał. Tak odparła. Chociaż jeszcze nie wiem, dokąd je wyślę. Na pewno jego rodzinie. Nie miał rodziny.Antonio zmarszczył brwi i spojrzał na nią zaskoczony. Nie utrzymywał kontaktów z byłymi żonami wyjaśniła ajego rodzice zmarli jakiś czas temu. Jakie to smutne. Część papierów wysyłam do jego agenta dodała, wskazującna grubą kopertę leżącą na jej małej torebce na tylnym siedzeniu.Chociaż nie jest tego zbyt wiele. Nie znalazłaś nie dokończonej książki o mojej rodzinie? Właśnie ze zgrzytem i hałasem mijali jego dom.Mówiąc o swojejrodzinie, Antonio wskazał brodą kamienny mur chroniący teren przedwścibskimi. Nie zapewniła Lucy. Nigdy jej nie skończył.Zresztą i taknie opisał w niej twojej rodziny, ale siebie.Wszystkie książki pisał osobie. Ale w tej zamieścił opis mojego domu i naszą rodzinną opo-wieść.Lucy uśmiechnęła się, widząc jego niepokój. Naprawdę nie musi się pan o nic obawiać, signor Cini.Ta nieukończona książka nigdy nie zostanie opublikowana. Proszę, mów mi Antonio zaprotestował.Kiwnęła głową.Nigdy nie będzie tak go nazywać. To książka o DV, samotnym w domu na wsi po odejściu Cat-herine, a także o tym, jak bardzo za nią tęsknił.Wspominając Catherine, przyglądała mu się z boku.Zacisnąłszczęki, a w jego oczach coś mignęło. To imię sprawia mu ból pomyślała.DV nie był jedynym cierpiącym z powodu CatherineBultman. A czy w książce wyjaśnia, dlaczego kobieta odeszła? zapytał,zdobywając się na niedbały ton.Lucy zastanawiała się chwilę nadodpowiedzią.Mogła zmyślić, że z powodu innego mężczyzny choćby po to, by sprawdzić jego reakcję.Jednak jak zwykle zdecy-dowała się powiedzieć prawdę. Odeszła, bo ją znudził.Antonio gwałtownie uniósł brwi, a kąciki jego ust opadły.Massimo też czasami przybierał taki wyraz twarzy.Na myśl o nimLucy poczuła przyjemny dreszcz pożądania.Niedługo, niedługo będąrazem. To prawda odezwał się Antonio. Bardzo się tu nudziła. Powiedziała ci to?Dojechali do skrzyżowania z asfaltową drogą prowadzącą do au-tostrady.Antonio zatrzymał samochód i pochylił się ku przedniejszybie, jakby oczekiwał, że nagle znikąd pojawi się sznur samocho-dów. Nie musiała mi mówić odparł. Czy często ją widywałeś?Wjechał na szosę, wciąż walcząc z biegami i puszczając sprzęgłotak wolno, że silnik niemal zgasł.Był beznadziejnym kierowcą,prowadził jak nastolatka.Stopniowo doszedł do ładu z biegami iruszył stałą prędkością, dużo poniżej dopuszczalnej granicy. O tak powiedział lekkim tonem. Widywałem ją czasami.Zwietnie mówi po włosku.Naprawdę dobrze, niemal bez akcentu.Niewiem, gdzie się tego nauczyła.Twój przyjaciel nie odzywał się wcale,ona załatwiała wszystko za niego.Wydawał się całkowicie zależny odniej. Przerwał po ostatniej uwadze, wygłoszonej urzędowym tonemprawnika przedstawiającego miażdżący dowód winy. Oczywiściewiedziałem, że to nie może trwać długo. A czy malowała? Przyjechała tu malować. O tak przytaknął. Widziałem ją w okolicy z małym pudeł-kiem akwarel.Lekceważące słowo małe zmusiło Lucy do obrony Catherine. Jest doskonałą malarką powiedziała.Antonio obrzucił ją szybkim, niedowierzającym spojrzeniem. Nie wiem odparł. Malarze, których podziwiam, nie żyją odpięciuset lat.Lucy wyjrzała przez okno; mijali piękne tereny.Na łagodnewzgórze wspinała się winnica, a na jego wierzchołku wysadzanycyprysami podjazd prowadził do dużego domu koloru ochry, skąpa-nego w czystym porannym świetle.Powietrze było orzezwiające,liście zaczynały blednąc.Lato się skończyło, ale minie jeszcze trochęczasu, zanim drzewa zżółkną.Na razie natura zdawała się zmęczonaletnim upałem.Potem, przy skrzyżowaniu, Lucy dojrzała kapliczkę jaskrawo pomalowaną figurę Matki Boskiej w ciemnej grocie zbu-dowanej z okruchów skał.Całość stała na ciężkim piedestale ozdo-bionym świeżymi kwiatami.Droga wydawała się znajoma.Lucyodwróciła się, by na nią spojrzeć.Za drogą rozciągało się skoszonepole, a na nim stał mur.Czy szczegół, który ledwie dojrzała, to niebrama cmentarza, gdzie pochowano DV? Czy to droga do Ugolino? zapytała. Tak odparł Antonio. Jesteś spostrzegawcza. Rozpoznałam bramę.Chciałabym przed wyjazdem odwiedzićgrób powiedziała. Może uda mi się zasadzić na nim roślinę, którabędzie dobrze rosła bez opieki.Nie odezwał się, zajęty manewrowaniem na głębokiej koleinie wasfalcie.Potem rzucił jej krótkie, chłodne spojrzenie. Gdzie jest studnia? zapytała nagle. Słucham? Studnia.Ta, do której wpadł DV.Gdzie się znajduje? Czy mogęją zobaczyć? Nie sądzę, żebyś chciała ją oglądać odparł. Zresztą już nicnie zobaczysz.Zamknięto ją. Dlatego, że była tak niebezpieczna? Otwarto ją tylko na krótki czas na kilka godzin, aby ją wy-pompować.Potem wymieniono i zamknięto. Co wymieniono?Zmarszczył brwi. Niemiło mówić o takich rzeczach. Jak można wypompować studnię? pytała dalej. Czy nie sąone zasilane podziemnymi zródłami?Teraz spojrzał na nią z zakłopotaniem. Obawiam się, że zaszło nieporozumienie powiedział. DV wpadł do studni, prawda? To angielskie słowo na pozzo? Dziura w ziemi? Na wodę przytaknęła. Tak, zgadza się.Puścił kierownicę i rozluznił golf. Ciepło dzisiaj zauważył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]