[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedynie John Webster, który zaczynał się orientować, żejego pomocnik, a właściwie już partner, posiada umysł ostryjak brzytwa, rozważał, czy Allen nie zawdzięcza wygranejraczej swoim zdolnościom niż dobrej karcie.Ostatecznie tak mieszkańcy Marlowe Court, jak i jego goście poszli do łóżek zadowoleni.Rozsuwając kotary, żebypopatrzeć na księżyc, Verena zastanawiała się nad zródłemswojego dobrego samopoczucia po w sumie tak mało obfitującym w wydarzenia wieczorze.Próbowała nie wiązać tego z obecnością Nicholasa Allena.Jedno w każdym razie wiedziała na pewno - Piers niemiał w tym żadnego udziału.Wręcz przeciwnie - kuzynz całą pewnością tracił przy bliższym poznaniu.Verena jadła śniadanie wciąż w tym samym radosnym nastroju, kiedy oznajmiono jej, że sir Charles prosi ją na rozmowę do swojego gabinetu.- Och, te królewskie kazania! Co za śmieszne formalności - prychnęła Chrissie.- Ciekawe, czego tym razem odciebie chce? Można by pomyśleć, że żyjemy w dziewiętnastym wieku.- Mówiąc to, była jednak przekonana, żewie, o co chodzi sir Charlesowi.Nie była za to zdecydowana, co ma o tym sądzić.Verena także miała swoje podejrzenia i perspektywa rozmowy z dziadkiem wcale jej nie cieszyła.Kiedy weszła do gabinetu, sir Charles siedział przy biurkupod oknem.Na jej widok wstał i wskazał fotel przy wygaszonym kominku, a sam usiadł naprzeciwko.- Moje drogie dziecko, mam nadzieję, że nie sprawiłemci wielkiej niewygody, wzywając cię tak wcześnie.Pokręciła głową.- Nie, dziadku, jestem już po śniadaniu.- To dobrze, lubię ranne ptaszki - stwierdził i zamilkł.Verena odniosła wrażenie, że nie bardzo wiedział, jak zacząć rozmowę.- Musisz wiedzieć, Vereno - ciągnął po chwili namysłu- że twoje szczęście leży mi na sercu.Widzę, jak opiekujeszsię małym Jamiem i wiem, że będziesz wspaniałą żoną i mat-ką.Wczoraj po południu twój kuzyn Piers zwrócił się domnie, jako do głowy rodziny, prosząc o poparcie w staraniach o twoją rękę.Powiedziałem mu, że byłbym szczęśliwy,widząc was małżonkami, zwłaszcza że po Jamiem jest on jedynym męskim potomkiem Marlowe'ów, który może dziedziczyć tytuł baroneta.Zastrzegłem jednak, że ostateczna decyzja będzie należała do ciebie.Oczywiście Piers to zaakceptował.Ustaliliśmy, że odbędzie tę ważką rozmowę o trzeciejpo południu, w małym saloniku.Moja droga, wiesz już, żenie zamierzam wywierać na ciebie presji, chciałbym jednak,żebyś wzięła pod uwagę moje życzenie, kiedy będziesz dawać odpowiedz.- Uśmiech, którym obdarzył Verenę, zdradzał jego zdenerwowanie.Verena doskonale to rozumiała.W końcu żyli w latachdwudziestych, kiedy pozycja kobiet - czyli również wnuczek- była zupełnie inna niż w czasach młodości jej dziadka.Gdyby wyjawił swe życzenie, zanim spotkała się z Piersem, jej odpowiedz mogłaby go zadowolić.Jednak człowiek,którego oglądała i słuchała przez ostatnie dwa dni, bardzoróżnił się od tego, którego wizerunek chowała w sercu niemal od dzieciństwa.Zachowanie Piersa w stosunku do ludzi gorzej urodzonych niż on zaszokowało ją.Zaczęła się zastanawiać, jakbyją traktował, kiedy minąłby już pierwszy okres małżeństwa?Mimo pozornej ogłady i wdzięku Piers w istocie jest gruboskórny.Natomiast Nicholas Allen tak przez niego pogardzany miał w sposobie bycia wrodzoną delikatność.Widząc jej wahanie, sir Charles westchnął.Chciał tegomałżeństwa, gdyż uważał, że pod wpływem Vereny Pierswreszcie by się ustatkował.- Więc decyzja należy do mnie, dziadku? - Bardziejstwierdziła, niż zapytała.Sir Charles odparł:- Nawet gdybym mógł cię zmusić do poślubienia Piersa,jak to było możliwe w przeszłości, tego bym nie zrobił.Totwoje życie i ty musisz podjąć decyzję, a nie ja.Ja tylkoprzypominam ci, że są pewne istotne powody, które przemawiają za tym małżeństwem.- Ale czy Piersa stać na to, żeby się ożenić? - ośmieliłasię zapytać Verena.- Sądziłam dotąd, że nie ma zbyt wielkich dochodów.- Gdybyś wyraziła zgodę, jestem gotów dorzucić coś dotwojego posagu, żebyś nadal mogła wieść komfortowe życie.Odpowiedz dziadka tylko potwierdzała, jak bardzo zależymu na tym, żeby przyjęła oświadczyny Piersa.A wszystkow imię zachowania ciągłości rodu!Czy jednak zdecydowałaby się na małżeństwo zewzględów rodowych? Chyba nie.Ostatnio często zastanawiała się nad tym, czy by nie opuścić domu i przenieść siędo Londynu.Musiałaby oczywiście poszukać sobie jakiejśpracy, bo to, co zostawił jej ojciec, wystarczało na mniejniż skromne życie.Jak wiele dziewcząt z jej sfery nie odebrała konkretnego wykształcenia, ale jej przyjaciółka zeszkoły, Deirdre Hamilton, która właśnie odziedziczyłapewną sumę, zamierzała otworzyć magazyn sukienw Chelsea i zwróciła się do Vereny z propozycją, by zechciała zostać jej asystentką. Twój wrodzony zdrowy rozsądek byłby nieoceniony" -napisała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]