[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłam pewna, żechcesz mieć w domu obraz, a ty zamierzasz oszukać znawców sztuki.Musielibyśmy znalezćartystę, któremu można zaufać.- Właśnie.Kelnerka postawiła przed Carolyn kieliszek martini i spojrzała na moją szklankę, którabyła do połowy pełna.Albo - pusta, jak powiedziałby pesymista.- Wspaniale - pochwaliła Carolyn.- Założę się, że pracowałaś przedtem jakopielęgniarka.- To jeszcze nic - odparła kelnerka.- Zdradzę ci pewien sekret.Wiem, że potrafiszdochować tajemnicy.Barman pracował jako chirurg.Był specjalistą od mózgu.- Ręce ma nadal bardzo sprawne.Kelnerka roześmiała się i odeszła od stolika.Carolyn patrzyła na nią jak urzeczona.- Ona jest urocza - stwierdziła.- Szkoda, że nie jest artystką.- Jest błyskotliwa, urocza i w dodatku ma piękne ciało.Myślisz, że jest lesbijką?- Nadzieja sprawia, że warto żyć.- Tak mówią.- Potrzebujemy kogoś, kto umie malować - powiedziałem.- Upodobania seksualne tejosoby nie mają znaczenia.Zapadła cisza, tak jakby ktoś wspomniał o E.F.Huttonie.Przy innych stolikach ludzienadal rozmawiali, ale przez chwilę nie słyszeliśmy ich.Zastygliśmy bez ruchu, a potemspojrzeliśmy sobie w oczy.- Denise - odezwaliśmy się jednocześnie.Rozdział XVII- Chwileczkę - powiedziała Denise Raphaelson.- Nie pamiętam, kiedy ostatnioprzyczepiałam płótno do ramy.Nikt tego nie robi w dzisiejszych czasach.W sklepie sprzedająpłótno razem z ramą.Moi klienci rzadko podają rozmiary obrazu, który zamawiają.- %7łyjemy w świecie, gdzie wszystko jest obliczone.- Wiesz, jakie jest moje ulubione powiedzenie? Poproś o gram, a dadzą ci kilogram.Wymiary to najmniej ważna rzecz.Znawca od razu pozna, że to nie oryginał.Mogę zdobyćpłótno o takich wymiarach, być może będzie o parę milimetrów szersze.Pamiętasz reklamępapierosów, które były o milimetr dłuższe niż inne?- Tak.- Ciekawe, co się z nimi stało.- Na pewno ktoś je wypalił.Denise wyjęła z ust papierosa i położyła go na muszli, której używała jakopopielniczki.Rozłożyliśmy na podłodze płótno.My - to znaczy ja i Denise.Carolyn nieprzyszła tam ze mną.Denise jest zgrabną, długonogą brunetką.Ma kręcone włosy i gładką skórę, upstrzonąpiegami.Maluje i utrzymuje się z tego.Mieszka z synem - Jaredem.Czasem jego ojciecprzysyła jej czek.Obrazy Denise są abstrakcyjne, żywe i bardzo intensywne.Mogą się niepodobać, ale na pewno zwracają uwagę.To samo można powiedzieć o Denise.Przez parę lat byliśmy parą.Oboje lubimyetniczną kuchnię, wolny jazz i błyskotliwych ludzi.Głównym powodem konfliktów międzynami była Carolyn.Denise nienawidziła jej.Któregoś dnia poszły do łóżka i tak zaczął sięromans, który nie trwał zbyt długo.Kiedy ich związek się skończył, Carolyn i ja przestaliśmywidywać Denise.Po tym wszystkim stwierdziłem, że nie rozumiem kobiet.Zresztą nie ma w tym nicdziwnego - nikt ich nie rozumie.- To jest gips - wyjaśniła Denise.- Płótno musi być gładkie, więc nałożymy na niewarstwę gipsu.Wez pędzel.Właśnie tak.Tu chodzi o giętki nadgarstek.- Co się z tym stanie?- Wyschnie.To gips akrylowy, który szybko schnie.Potem wygładzisz płótnopapierem ściernym.- Papierem ściernym?- Tak - delikatnie.Potem nałożysz drugą warstwę gipsu i znów wygładziszpowierzchnię, a potem - trzecią.- A ty będziesz na drugim brzegu?- Jasne, zawiadomię mieszkańców farm i miasteczek.- Farm i miasteczek w Middlesex - powiedziałem.Tak właśnie określił toLongfellow.Oboje poczuliśmy się zażenowani, kiedy padła nazwa Middlesex.- Nazwapochodzi od środkowych Anglosasów - wyjaśniłem.- Osiedlili się w różnych miejscach wAnglii.W Essex mieszkali wschodni Anglosasi, w Sussex południowi, a.- Czy możemy zmienić temat?- Dobrze.- Wszystkich biseksualnych mieszkańców farm i miasteczek w Middlesex.Czyistniało też miasto o nazwie Bezsex?- Myślałem, że chciałaś zmienić temat.- Nie mogę się powstrzymać.Spróbuję znalezć album z tym obrazem.Kolorowakompozycja, 1942.Bóg jeden wie, ile Mondrian namalował obrazów o tym samym tytule.NaHarrison mieszka minimalista, który nazywa wszystkie swoje obrazy Kompozycja 104.Robito specjalnie.Jeśli stanie się znany, krytycy oszaleją, próbując sklasyfikować jego dzieła.Nakładałem trzecią warstwę gipsu, kiedy Denise przyniosła wielki albumzatytułowany Mondrian i artyści z grupy De Stijl.Otworzyła go na jednej z ostatnich stron.Był tam obraz, który widzieliśmy w galerii Hewletta.- O to mi chodziło - powiedziałem.- A kolory?- O co chodzi? Dałem ci przecież szkic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]