[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero po fakcie oboje zdali sobie sprawę, że Jack nie użył zabezpieczenia.Przepraszał ją, wściekły na siebie, lecz uspokoiła go, że zażywa pigułki, a potem przez resztęwspólnego wieczoru kochali się bez prezerwatywy.To było cudowne uczucie, jakby byli jeszczebliżej siebie jeszcze bardziej zespoleni niż wcześniej. W porządku odpowiedział na pytanie o wizytę u matki. Zrobiła mi moją ulubioną sałatkę.Przy okazji powiedziałem jej o willi.I o tobie. O mnie? zdziwiła się. O tym, że zajmiesz się renowacją Fantazji Francesca. Nie uważała, że to trochę& dziwne? Wyjaśniłem jej sytuację.Wspomniałem, że pracowałaś dla mnie już parę razy. Tak, ale dziś jest niedziela.Wzruszył szerokimi ramionami. Mama wie, że czasami pracuję przez okrągły tydzień, łącznie z weekendami.To dla niej żadnanowość. Po chwili zapytał: Pamiętasz, że w przyszłą sobotę idziemy na to przeklęte przyjęcie?Będzie się tam kręciło mnóstwo fotoreporterów.Ktoś na pewno zrobi nam zdjęcie.Vivienne nie pomyślała o tym.Miała jednak wątpliwości, czy paparazzi się nimi zainteresują. Ty nie jesteś celebrytą, a ja jestem nikim.Skrzywił się, słysząc to określenie. Chciałem cię tylko ostrzec. W porządku.Ostrzegłeś mnie.Możemy zmienić temat? Nie chcę myśleć o tym, co będziew sobotę.Nie mam ochoty tam iść, ale muszę to zrobić.Potraktuję to jak nieprzyjemną, ale koniecznąwizytę u dentysty. Leczenie kanałowe? Coś w tym rodzaju potwierdziła. Muszę jednak kupić sobie sukienkę.Jaki strój maobowiązywać? Wieczorowy. W takim razie ty założysz smoking, a ja coś eleganckiego. Nie mam smokingu. Istnieją wypożyczalnie& Wiem, Vivienne.Nie jestem jaskiniowcem.Wolę jednak kupować niż wypożyczać.Dzisiaj niebędziemy w willi tylko odpoczywali. Cóż, seks z tobą potrafi być wycieńczający. Nie to miałem na myśli.Musimy podjąć parę ważnych decyzji dotyczących renowacji. Jakich? Musimy opracować jakąś strategię.Albo pracujemy nad tym, co tam jest, albo wszystkousuwamy, burzymy ściany i tak dalej. Nie radzę ruszać ścian, Jack.Willa jest doskonale rozplanowana.Najgorsze są pokoje, kuchniai łazienki.Sypialnie wystarczy przemalować i umeblować.Sugeruję też przyciemniane okna zamiasttych ohydnych zasłon. Widzę, że już trochę o tym myślałaś rzucił z uśmiechem. Miałam dużo wolnego czasu w piątek.Nie mogę się doczekać, aż tam się wprowadzę.Copowiesz na przyszłą niedzielę? Zdążysz przygotować umowę? Dostaniesz ją jeszcze w tym tygodniu. To dobrze. Na pewno nie będziesz się tam czuła zbyt samotna?Potrząsnęła głową. Przywykłam do samotności.Zapadła cisza.Jack miał ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o jej życiu, ale postanowił nieporuszać żadnych osobistych tematów.Ciągle miał nadzieję, że wkrótce Vivienne sama się przed nimotworzy, choćby trochę.Od tygodnia nie potrafił się skupić na pracy.Każdą noc spędzał z Vivienne, potem łapał trochę snui wcześnie rano szedł do siedziby swojej firmy.Piątek dzień, w którym się nie spotkali wykorzystał na odpoczynek.Musiał się zregenerować, naładować baterie.Już nie był młodzieńcem,a noce spędzone z Vivienne były bardzo długie i intensywne.Wiedział, że będą musieli trochęzwolnić tempo.Zbliżał się termin oddania biurowca, który budował.Czekało go mnóstwo roboty.Musiał jak najczęściej być na miejscu, żeby nadzorować pracę swojej ekipy.Potrafił ichdopingować.Kiedy Vivienne wprowadzi się do willi, będzie mógł w pełni poświęcić się swoimobowiązkom.Oczywiście planował do niej zaglądać, ale nie codziennie.Nie miał jednak pojęcia,jak wytrzyma tę przymusową abstynencję.O przednią szybę zaczęły bębnić krople deszczu.Parę minut pózniej rozpętała się ulewa.Nienawidził prowadzić auta w taką pogodę.Zatrzymali się na kawę w Raymond Terrace, ale nieprzestało padać. Nie cierpię takiego deszczu mruknął z irytacją, gdy wrócili do auta. Obfite opady paraliżująpracę na budowie. Wiszą nad tobą jakieś terminy?Skinął głową. Jak długo będziesz pracowała nad willą? zapytał. Chciałbym, żeby wszystko było załatwioneprzed Bożym Narodzeniem. To zależy od paru rzeczy. Jakich? Na przykład od tego, jak się będzie sprawowała ekipa, którą wynajmiesz. To porządni fachowcy.Zresztą będziesz miała oko na ich pracę. Nie potrafię być tak ostrym i srogim szefem jak ty. Nauczysz się opowiedział z uśmiechem.Przez długą chwilę jechali w milczeniu. Już mnie lubisz? spytał nagle. Słucham? Podobno wcześniej za mną nie przepadałaś.Vivienne poruszyła się niespokojnie w fotelu.Jego pytanie tylko jej uzmysłowiło, jak z każdymdniem darzyła go coraz większą sympatią.Czy to odpowiednie słowo? zapytała w duchu.Wydałojej się zbyt słabe, zbyt płytkie.Tak, to było coś więcej.Coś, co mogło się przerodzić w&zakochanie.Przeszedł ją dreszcz.Nie mogła sobie na to pozwolić! Wiedziała, z kim ma do czynienia.Jack nie ukrywał, że nie planuje małżeństwa ani potomstwa.Nie szuka wiecznej miłości.Interesujego tylko luzny związek.Był do bólu szczery.To jedna z cech, które w nim ceniła. Tak, lubię odparła wreszcie. Bardzo.Jack poczuł ogromną ulgę, a potem radość.Uśmiechnął się szeroko.Po chwili jednak przypomniałsobie słowa matki: To nie będzie od ciebie zależało.Miała na myśli miłość.Coś, czego nigdy niebrał nawet pod uwagę; jakieś obce uczucie, o którym słyszał, ale którego sobie nawet nie wyobrażał.Zresztą zle mu się kojarzyło.Miłość czyli brak wolności.Ogromna odpowiedzialność.Obowiązki,na brak których już teraz nie narzekał.A jednak w tej chwili to wszystko nie wydało mu się takiestraszne.Przeciwnie, brzmiało zachęcająco.Nie miałby nic przeciwko temu, żeby ożenić sięz Vivienne, mieć z nią dzieci, spędzić wspólnie resztę życia& Pokręcił głową, zdumiony tymimyślami.Wszystko przez to, że powiedziała, że go lubi! Miło mi to słyszeć odrzekł wreszcie. Popatrz, przestało padać.Uznał to za znak.Dostrzegł łagodny uśmiech na twarzy Vivienne.Czy mógłby sprawić, żeby gopokochała? Jak miałby to zrobić? Pocieszył się myślą, że zostało mu jeszcze dużo czasu.Renowacjadomu zajmie parę miesięcy.Miał nadzieję, że jeśli wszystko będzie układało się tak dobrze, jak dotej pory, może ich znajomość przerodzi się w prawdziwy związek.Takim, o jakim nigdy nie myślał,ale o jakim teraz marzył.ROZDZIAA CZTERNASTYNadeszła sobota, o której Vivienne starała się przez cały tydzień nie myśleć.Obudziła się ześciśniętym żołądkiem.Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była tak zdenerwowana.Ubiegłej nocy nie spędziła u Jacka, ponieważ z samego rana miała umówioną wizytę w saloniepiękności nieopodal swojego mieszkania.Z reguły bardzo lubiła te wizyty.Przycinanie włosów,pedicure, manicure, maseczki, a do tego przesympatyczna właścicielka, która każdą klientkę potrafiławprawić w świetny nastrój.Tym razem jednak Vivienne usiadła na fotelu w paskudnym nastroju. Jaki kolorek na paznokcie? zapytała młoda manikiurzystka. Czerwony.Ciemny, ale błyszczący.Pomyślała o czerwonej sukience, którą wczoraj kupiła w jednym z butików. Ten lakier jest teraz bardzo popularny powiedziała dziewczyna, pokazując buteleczkę.Nazywa się Scarlet Woman.Mamy też szminkę do kompletu w atrakcyjnej cenie.Vivienne nigdy nie dawała się namówić do skorzystaniu z tego typu ofert, ale tym razem sięzgodziła.Chciała dziś wieczorem brak pewności siebie nadrabiać wyglądem.Wyraz twarzy Jacka był wystarczającym komplementem.Zjawił się punktualnie o ósmej wieczorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]