[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Najpierw kolacja.W powietrzu unosił się zapach drewna mesąuite i doprawdy okazałabym brak wycho-wania, nie oddając sprawiedliwości ogonom homarów.LRTRaz-dwa mieliśmy wszystko na stole.Jack usiadł naprzeciw I pi zez chwilę po prostu namnie patrzył.Przysięgam, było, jakby te trzy lata nie istniały. Jack.frontowe drzwi otworzyły się z trzaskiem, przerywając mi w pół słowa. Kochanie?Jack nawet nie drgnął. Jack, kochanie, gdzie jesteś? Racine? zapytałam. Racine potwierdził. Mogę się schować, jeżeli chcesz powiedziałam ze złośliwym uśmiechem godnymSavannah, co było odruchową reakcją na to, jak silne czułam rozczarowanie. Nie będziesz się chować. Wstał. Jesteśmy tutaj, Racine.Jego narzeczona weszła do kuchni i stanęła.Na ramieniu miała wielką torbę. No, no, kogo my tu mamy powiedziała.Potem odwróciła się do Jacka. Nie-grzeczny z ciebie chłopiec.Próbujesz oczarować Carlisle w nadziei, że wygrasz sprawądzięki stekom i homarowi?Podeszła bliżej i obdarzyła Jacka przeciągłym głębokim pocałunkiem. Wcześnie wróciłam, zostawiłam rzeczy, a potem postanowiłam zrobić ci niespo-dziankę.Nie wiedziałam, że będziesz tu z Carlisle.Roześmiała się i miałam wrażenie, że w ogóle nie wzruszył jej fakt mojej obecności wdomu Jacka na kolacji, jakby nawet nie przyszło jej do głowy, że mogłabym stanowić zagro-żenie.Poczułam się niemal obrażona.Mam w końcu poczucie damskiej godności.Racine opowiadała o podróży do Dallas, wyciągając dodatkowe nakrycie i kieliszek, apotem usiadła przy stole. Wygląda genialnie.Carlisle, ty to wszystko przygotowałaś?Nie czekała na odpowiedz, tylko zaczęła mówić o czymś innym.Rozmawialiśmy nabłahe tematy, aż Racine oparła się wygodnie i zmierzyła mnie wzrokiem.LRT Powiedz, naprawdę podoba ci się Boston? Jasne.Jack przyglądał mi się uważnie, powoli przesuwając kieliszek po obrusie. Nie umiem sobie tego wyobrazić oznajmiła, ocierając usta. Chociaż Jack opo-wiadał mi o twoim narzeczonym.Philip, tak? Z opowieści wynika, że tworzycie świetną pa-rę, więc może się mylę co do ciebie i Bostonu.On też tam mieszka, prawda?Jack nadal przyglądał mi się z namysłem i poczułam się niezręcznie. Prawdę mówiąc, Philip i ja nie jesteśmy już zaręczeni.Nagle Racine nie wyglądała już na tak pewną siebie jak przed chwilą. Nie? zapytała. Co się stało? Trudno powiedzieć.Chyba po prostu do siebie nie pasowaliśmy. Och. Między jej oczami pojawiła się głęboka zmarszczka. Przykro mi to sły-szeć. Nie chcę wam dłużej przeszkadzać.Jack, naprawdę musimy porozmawiać o sprawie.Obserwował mnie, potem skinął głową. Racine, możesz dać nam parę minut?Przeniosła spojrzenie z niego na mnie. Oczywiście.Pójdę się odświeżyć. Ale zanim wyszła, spojrzała Jackowi w oczy, aja poczułam się zawstydzona siłą emocji, która między nimi przepłynęła.Miękko pocałowałago w usta. Tęskniłam za tobą powiedziała, a potem wyszła, nie zaszczycając mnie na-wet spojrzeniem przez ramię. Wal poprosił, kiedy wyszła. Jak wspominałam, chciałybyśmy zawrzeć ugodę.Pociągnął łyk wina, przyglądając mi się nad brzegiemkieliszka. Kiedy chcieliśmy ugody, powiedziałaś nie. Zmieniłyśmy zdanie.LRTWyłuszczyłam mu szczegóły, ale tym razem udzielił mi odpowiedzi odmownej.Zapo-minając o tym, że wprawia moje serce w dygot, odsunęłam wino na bok.Przekonywałam,składałam hojne oferty, posunęłam się nawet do trzepotania rzęsami.Uśmiechnął się i pokręcił głową. Daj spokój, Cushing, stać cię na więcej.Najwyrazniej się mylił. Zwietnie.Lepiej pójdę. Odsunęłam się od stołu, ale mnie powstrzymał, bez śladuuśmiechu łapiąc za ramię.Z wyrazu jego twarzy nie umiałam wyczytać, czego chciał.Wszystkiego? Niczego?Raczej to drugie, skoro Racine znajdowała się za ścianą.Kiedy się odezwał, głos miał głęboki i chropawy.Nie spodziewałam się tego. Dlaczego nie pożegnałaś się przed wyjazdem? Wyjazdem?Błysk zniecierpliwienia. Z Teksasu.Wszystko we mnie zamarło, organy wewnętrzne zaprzestały pracy, serce stanęło.Niemiałam pojęcia, jak odpowiedzieć ani czy w ogóle chciałam odpowiadać.Po namyśle uzna-łam, że przynajmniej tyle jestem mu Winna.Uniosłam podbródek i spojrzałam Jackowi woczy. Chcesz znać prawdę? Oczywiście. Bałam się, że jeślibyś poprosił, żebym została, to nie potrafiłabym wyjechać.Zaczął się uśmiechać i nie był to miły uśmiech.Wtedy jednak, zanim zdołałam się powstrzymać, wyrwała mi się cała prawda. A może bałam się, że byś nie poprosił.Miałam pełną świadomość dotyku silnych palców obejmujących moje ramię.Pełnąświadomość, że Racine mogła wejść w każdej chwili.Pełną świadomoś^ te stał tylko kilkaLRTcali ode mnie i strasznie chciałam, żeby mnie pocałował.Jak w budynku Foleya.Albo wklubie.Z jego nąrzeczoną w zasięgu głosu.Porzuciłam rozsądek.Wiem, wiem!Po chwili, która wydawała się trwać wieczność, po prostu skinął głową i mnie puścił.Odwrócił się ode mnie.Dotarł do drzwi, kiedy go zatrzymałam. Teraz moja kolej.Spojrzał nieufnie. Dlaczego nie próbowałeś mnie odszukać?Brązowe oczy Jacka błysnęły jak ekran filmowy w mroku, rysy jego twarzy stwardnia-ły. Jack, kochany! Skończyliście już? zawołała z oddali Racine. Mam dla ciebieniespodziankę.Mroczne spojrzenie znikło i zobaczyłam, że się odpręża, jakby zrobił głęboki wdech.Odprężenie, poczucie słuszności.Iw właśnie to widziałam między nimi, zanim Racine wy-szła.Zrozumiałam, czemu Jack z nią był.Dawała mu uczucie spokoju, którego my nie potra-filiśmy sobie dać.Zrozumiałam też że się z nią ożeni, tak jak ja sama byłam zdecydowanapoślubić Philipa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]