[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ty i ja.Pomyliłem się, każąc ci przemie-rzać te ścieżki samotnie.Byłem tak pewny moich przypuszczeń. An deshapatrzył na niego, zaskoczony nieoczekiwaną pokorą maga. Nie wiem.Kapi-tan Kerowyn jasno wytłumaczyła mi, iż magowie Imperium różnią się od nascałkowicie i najprawdopodobniej nie zdołałbym się z nimi zmierzyć. Naglewrócił cień jego dawnej pewności siebie. Przynajmniej nie za pierwszym ra-zem.Ośmielę się przypuścić, że po tym pierwszym razie wiedziałbym już, z czymmam do czynienia i umiałbym sobie z tym poradzić.Jednak po chwili beztroski ton zniknął. Mimo wszystko wystarczy, jeżeli będą odpowiednio często zmieniali broń.Jak słusznie zauważyła Kerowyn, nie obronię się przed tym, czego się nie spo-dziewam. Z pobladłą twarzą spojrzał w oczy młodego maga. Pierwszyraz w życiu nie jestem pewien swojego bezpieczeństwa.To.niepokoi.Nawetpodczas zmagań z uszkodzonym kamieniem-sercem nie miałem takiego poczuciawłasnej śmiertelności, jak teraz. Pięknie.Co dalej? Jeśli to prawda, to i inne moje przypuszczenia mogą okazać się fałszywe.także i te dotyczące ciebie westchnął. Teraz więc, wreszcie, słucham ciebiei pytam cię: co my razem powinniśmy zrobić? Uciekać! odparła tchórzliwa część An deshy, ale tego nie powiedział. Musisz pomóc mi poznać wspomnienia Zmory Sokołów z czasów, zanimzawładnął moim ciałem odezwał się chłopiec drżącym głosem. Musimydotrzeć dalej, niż dotąd się odważyłem. Gdyby awatary znów przyszły pomyślał, tłumiąc strach, kiedy ZpiewOgnia kiwał głową. One wiedziały, czego powinienem poszukać.Czy naprawdę wiedziały? We wszelkich ostrzeżeniach pobrzmiewała nuta iry-tacji, że nie potrafią wytłumaczyć jasno, o co im chodzi.Może nawet one tegonie wiedziały.Od ludzi z krwi i kości nie dzieliło ich wiele, właściwie Jutrzenkai Tre valen nie umarli, jak mu wyjaśniali.To dlatego mogli mu pomóc tak dalekood Równin i Wzgórz, poza zasięgiem Gwiazdzistookiej. Pewnie wróciły tam, gdzie mogą uczynić coś dobrego, cokolwiek to jest.Może pomagają Ka lenedral, Zaprzysiężonym Mieczowi.Chyba już nie umiałybymi pomóc.Ale Zpiew Ognia umiał.Choć przywoływanie śladów demona mogło się oka-zać niebezpieczne, An desha nie widział innego wyjścia. Może zaczniemy dziś wieczorem? zaproponował nieśmiało.Zpiew Ognia z powagą kiwnął głową.139 Chyba to najlepsze, co możemy zrobić, ke chara, zanim obaj stracimy opa-nowanie. Ja już straciłem pomyślał An desha, ale nie protestował, kiedy ZpiewOgnia pomógł mu się podnieść i poprowadził do szczelnie osłoniętego kręguw ogrodzie miejsca magicznych ćwiczeń. Może jednak teraz znajdę nowąodwagę.ROZDZIAA JEDENASTY To znaczy, że z fałszywego Syna Słońca nic nie zostało? An desha z za-partym tchem słuchał opowieści Karala o dojściu Solaris do władzy.Było cośpocieszającego w fakcie, że inne narody miały bogów równie bezpośrednich, jakGwiazdzistooka.Nawet bardziej, An desha nie wyobrażał sobie, by ktokolwiekz Shin a in odważył się ubiegać o absolutną władzę w imię Bogini, co więcej, byprzetrwała cała linia fałszywych proroków.Bogini zesłałaby od razu głodną bestięi pozbyłaby się bluzniercy, zanim ten zdążyłby stać się zagrożeniem. Nic, ledwie trochę popiołu Karal skinął głową. To było.niesamo-wite.Z pewnością nie odważyłbym się lekceważyć woli Pana Słońca, najchętniejw ogóle nie ściągałbym na siebie jego uwagi! Rozumiem cię dobrze odrzekł An desha. Gwiazdzistooka postępujebardziej.delikatnie. To bardzo dyplomatyczne stwierdzenie.Kal enel nie zabija ludzi piorunemnawet w chwili największego gniewu.Mały wewnętrzny ogródek stał się miejscem ich spotkań, mieli prawie pew-ność, że nikt ich tu nie zaskoczy, a ponieważ An desha ćwiczył tu magię ze Zpie-wem Ognia, czuł się tu dobrze.W dodatku, niezależnie od pory roku i pogody,w miniaturowej Dolinie panowało łagodne lato.Karal już nie podskakiwał na każdą wzmiankę o Gwiazdzistookiej i nie oka-zywał zmieszania na dzwięk jej imienia. Biedny Karal, tak go oszołomiła myśl,że Vkandis może nie być jedynym prawdziwym bogiem. Jednakże ciągnął An desha, wzruszając ramionami jak możemy prze-widywać, co zrobią, a czego nie zrobią bogowie? Mimo że Gwiazdzistooka do-tknęła mnie własną ręką, nie ośmielę się snuć przepowiedni na Jej temat.Karal zakaszlał uprzejmie, An desha pojął aluzję. Mówiąc o tym, co prawdopodobne rozmawiałem o tobie z Ulrichem powiedział Karal i czekał na reakcję.Entuzjazm An deshy mógłby zadowolić każdego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]