[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Temunie dali pić dłużej, jak do godziny jedenastej, chociażby chciał, biorąc jeszcześciślej godziną czas abstynencji kanonami przepisanej, dla wszelkiego warunkuod omyłki na zegarkach.Gdy nazajutrz wszyscy powstawali, szli na mszą do kaplicy, będącej przy tymklasztorze.Po wysłuchaniu mszy napili się herbaty podług zwyczaju, potemwódki raz i drugi, potem nastąpiło śniadanie; po śniadaniu wino, po winie,miernie zażytym, obiad, po obiedzie formalna pijatyka aż do wieczerzy, powieczerzy toż samo.Wszakże przy tym wszystkim pacierze kapłańskie musiałybyć w swoich godzinach odbyte i pan Borejko sam ich z kapłanamiodprawował.Ten klasztor trwał dni trzy najmniej, a najwięcej pięć, podługpanującej w pijakach dewocji.Po rozpuszczeniu klasztoru swego odesłałkażdych zakonników do ich własnych klasztorów, dobrze udarowanych ijałmużną opatrzonych.Gdy mu nie stało klasztoru, a nie miał z kim pić, wyszedł na rozstajne drogi,przy których zbudował porządną kapliczkę św.Jana Nepomucena, daszkiem,sztakietami i ławkami dokoła opatrzoną; do tego eremitorium przynieśli za nim230pajucy puzdro jedno i drugie wina i kilka wielkich kielichów.Tam zasiadłszy zpaciorkami czekał, aż kto nadjedzie albo nadyńdzie z podróżnych: ksiądz,braciszek, kwestarz, szlachcic, mieszczanin, chłopek, %7łyd, dziad zgoła, byleczłowiek; wyszedłszy naprzeciw niemu z kaplicy, zatrzymał przywitaniem:skąd, dokąd i po co, a tymczasem pachołek, wiadomy pańskiego zwyczaju, nalałkielich wina, którym odebranym pił pan do podróżnego animując, aby naodwrót do niego wypił; i tak długo tego było, póki aż ów podróżny albo z nógnie spadł, albo póki mu gardło nie puściło.Jeżeli się wywrócił i usnął, panBorejko, odszedłszy do domu, wyprawił do niego stróża, aby go pilnował odzłodzieja albo innego łotra, żeby nie został obdarty i okradziony.Gdy zaś kilkuzebrało się tym sposobem podróżnych, ze wszystkimi póty pił, póki każdego nieupoił.Podróżny, z liczniejszym pocztem jadący, proszony był do dworu nawstęp momentalny; na który jeżeli się dał namówić, niełatwo się stamtądwydobył; jeżeli nie dał, to przynajmniej z całą swoją czeladzią musiał po którymkielichu, a czasem aż do wysuszenia puzdra wypić.W tym był względny panBorejko, że nie przymuszał do ścinania kielichów duszkiem, pozwolił odetchnąćraz i drugi, jednak niedługo.Był to pan tak wysoki i mężny, że wszedł wprzysłowie w województwie krakowskim, iż kiedy kto chciał kląć drugiego zdosadnością przeklęstwa, to mówił: Bodajeś tylego diabła zjadł jak panBorejko.Trzeci, Adam Małachowski, krajczy koronny; tego możno nazwać zabójcąludzkiego zdrowia, wielu albowiem ludzi zalanych winem poumierało,niektórzy nawet w jego domu, zasnąwszy raz na zawsze snem śmiertelnym.Torzecz dziwna, że takowe przypadki, w oczach jego darzone, nie odmieniły wnim szalonego zwyczaju pojenia ludzi gwałtownie i zalewania winem.Miał usiebie w Bąkowej Górze kielich wielki półgarcowy, na którym wyrznięte byłytrzy serca z podpisem: corda fidelium.Używał pod czas tego kielicha dobankietów i wotów wielkich, ordynaryjnie zaś trzymał go od przywitaniakażdego, kto pierwszy raz był u niego w Bąkowej Górze.Jeżeli taki gośćprzybył z rana, co prędzej sporządzono mu śniadanie, aby miał po czym pić,ponieważ ten kielich nikogo nie mógł minąć.Skoro go oddano w ręce gościowi,przestrzeżono zaraz, że powinien był wypić duszkiem, inaczej niech cokolwieknie dopił, natychmiast mu pełno dolewano póty, póki nie wypił; to gwałtownepicie więcej szkodziło zdrowiu aniżeli sam zbytek wina.Z panów wielkich,mniej sposobnych do pijaństwa, z trudna który odważył się nawiedzićkrajczego; a jeżeli być u niego wyciągał koniecznie jaki interes, to wprzódwyrobił sobie od niego rewers na kształt salvum conductum, pod najcięższymizaklęciami, jako do pijaństwa, a mianowicie do kielicha corda fidelium, niebędzie przymuszany.Najwięcej do niego zjeżdżali się bibosze koronni, pułkownicy, rotmistrze,towarzystwo, co się beczki nie zląkł, nie tylko kielicha, i którzy mieli gardławyprawne tak do tykania, jako też odlewania tego, co połykały.Który panposłał sługę z listem do krajczego, nie chybiło go to, że musiał za nim posłać231drugiego dowiedzieć się, co się z pierwszym stało, a na czas i trzeciego, kiedypierwszy i drugi, wpadłszy w ręce krajczemu, popojeni lada gdzie podwschodami albo pod płotem, nie wiedząc o świecie - dopieroż o responsie -spoczywali albo i w cale pomarli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]