[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mama czekała na patio, czyszcząc srebra o pierwszej wnocy!Nazajutrz koło szesnastej zadzwonił telefon.Mama wyszła do mnie na taras i ztajemniczą miną oznajmiła, że przyjaciel chce ze mną pomówić.Walter zaproponował, żebyśmy wybrali się przed wieczorem na spacer.Chciałemdokończyć książkę, więc zaprosiłem go do nas na wieczór.Po rozmowie poszedłemdo miasteczka po zakupy i umówiłem się z Kalibanosem, że o dwudziestej pierwszejpójdzie po Waltera do hotelu i przywiezie go do nas.Mama milczała.Nakryła tylkodo stołu i zaprosiła na kolację ciotkę Elenę.Miałem wrażenie, że jest niezadowolonaz odwiedzin mojego kolegi.* Co ci jest? * zapytałem, pomagając jej nakryć do stołu.Mama odstawiła talerze iskrzyżowała ręce na piersi, a to niewróżyło niczego dobrego.* Po dwóch latach nieobecności, kiedy prawie nie dawałeś znaku życia, jedynąosobą, którą przedstawisz matce, jest jakiś Sherlock Holmes? Kiedy wreszcie ułożyszsobie życie jak normalni ludzie?* To zależy, co uważasz za życie normalnych ludzi.* Chciałabym się martwić tylko o to, czy moje wnuki nie zrobią sobie krzywdy,bawiąc się na skałach.Matka nigdy dotąd nie wyrażała takich pragnień.Podsunąłem jej krzesło, żebyusiadła, i przygotowałem dla niej ouzo, tak jak lubi, bez wody, tylko z kostką lodu.Patrzyłem na nią rozczulony, zastanawiając się, co powiedzieć.* Teraz marzysz o wnukach? Zawsze mi powtarzałaś, że tocię nie dotyczy, mówiłaś, że zupełnie ci wystarczyło wychowanie jednego dziecka,upierałaś się, że nie należysz do kobiet, które chcą za wszelką cenę, wypuściwszy zgniazda własne pisklęta, przeżyć wszystko jeszcze raz w roli babci.* A teraz jestem jedną z tych kobiet, bo tylko głupcy nigdy nie zmieniają zdania,prawda? Adrianosie, życie przemija tak szybko, a ty miałeś już dość czasu, żebybawić się z kolegami.Nie pora myśleć o jutrze, bo w twoim wieku jutro jest dziś, a wmoim, jak sam się przekonałeś, jutro było wczoraj.* Nie muszę się jeszcze spieszyć!* Nie sprzedaje się zwiędłej sałaty!* Nie wiem, co cię tak martwi i dlaczego się denerwujesz, ale jestem przekonany, żepewnego dnia spotkam idealną kobietę.* A czy ja wyglądam na idealną kobietę? Jednak przeżyłam z twoim ojcemczterdzieści wspaniałych lat.Ani kobieta, ani mężczyzna nie muszą być idealni, liczysię to, że chcą z sobą być.Wielka miłość to spotkanie obojga ludzi gotowych dawać.Czy spotkałeś kogoś takiego?Musiałem przyznać, że nie.Mama pogładziła mnie po policzku i się uśmiechnęła.* A czy naprawdę szukałeś?Wstała, nie sięgnąwszy nawet po ouzo, i wróciła do kuchni, a ja zostałem sam natarasie.Dolina OmoBlade poranki w dolinie Omo są typowe dla terenów bagiennych i sawannyzamkniętej pomiędzy górami.Po nawałnicy nie było już śladu.Ludzie z wioskinaprawili wszelkie zniszczenia spowodowane przez burzę.Małpy skakały z gałęzi nagałąz niemal bezszelestnie, nie powodując kołysania drzew.Archeolodzy minęli wioskę plemienia Kwegu i wreszcie zbliżyli się do osady Mursi.Wojownicy i dzieci bawili się nad rzeką.* Widzieliście kiedyś coś równie pięknego, jak ludy Omo? * zapytała Keira swoichtowarzyszy.Smagłą skórę o czerwonawym odcieniu zdobiły misterne rysunki.Mursiinstynktownie osiągnęli to, do czego wielcy malarze dążą niekiedy przez całe życie.Czubkami palców lub umiejętnie przyciętą trzciną nanosili czerwoną ochrę lub innybarwnik, jaki daje ta wulkaniczna ziemia, by stroić się w zieleń, żółć i szarośćpopiołów.Dziewczynka, jakby wyjęta z obrazów Gauguina, śmiała się do małegowojownika z zaprzyjaznionego plemienia.Wobec takiego piękna ekipa Keiry zamilkła, przepełniona podziwem.Jeśli naprawdę istnieje gdzieś kolebka ludzkości, to wydaje się, że lud Omo wciążżyje w tym czarodziejskim miejscu.Wszyscy mieszkańcy wioski wybiegli na spotkanie przybyszów, ale pośród tych,którzy tańczyli, by dać wyraz radości, Keira szukała tylko jednej twarzy, jednejgłowy.Rozpoznałaby ją pomiędzy stoma innymi, nawet pod warstwą ochry lub glinkipoznałaby te rysy, ale Harry nie przyszedł, by ją powitać.HydraPunktualnie o dwudziestej pierwszej usłyszałem porykiwanie osła na drodzewiodącej do domu.Matka otworzyła drzwi i powitała Waltera, którego garnitur byłlekko wymięty i przykurzony.* Spadł trzy razy! * westchnął Kalibanos.* A wybrałem dla niego najbardziejpotulne zwierzę * tłumaczył się na odchodnym, rozgniewany, że nie udało mu sięnależycie wywiązać z zadania.* Mówcie, co chcecie * zaoponował Walter * ale to z pewnością nie są rumaki JejKrólewskiej Wysokości.Nie potrafią łagodnie wejść w zakręt i są zupełnieniezdyscyplinowane.* Co on powiedział? * zapytała szeptem Elena.* %7łe nie lubi osłów! * odparła matka, zapraszając wszystkich na taras.Walter chwalił wystrój domu, zapewniał, że nigdy nie widział równie ładnych wnętrz.Zachwycał się kamienną posadzką.Przy stole Elena wypytywała go o pracę wAkademii i o to, jak się poznaliśmy.Nie zdawałem sobie sprawy, że mój kolega jesttak wytrawnym dyplomatą.Przez cały posiłek chwalił potrawy, którymi goczęstowano, a kiedy przeszliśmy do deserów, zapytał mamę, jak poznała mojegoojca.Elena zadrżała w wieczornym chłodzie.Opuściliśmy taras, żeby już w saloniewypić białą kawę, którą podała mama.Ze zdumieniem zauważyłem na komodzieprzy oknie wisiorek Keiry, który w zagadkowy sposób przywędrował tu z szuflady wmoim pokoju.Walter zwrócił oczy w tę samą stronę i zakrzyknął radośnie:* Poznaję tę ozdóbkę!* Byłam tego pewna! * mruknęła mama, podsuwając mu czekoladki.Walter nie rozumiał, dlaczego moja matka tak się nadąsała, mówiąc to, a i ja, prawdęrzekłszy, nie bardzo wiem, o co jej chodziło.Elena była zmęczona, a ponieważ zrobiło się zbyt pózno, by wracała do miasteczka,poszła do pokoju gościnnego położyć się spać.Mama pożegnała się z nami tużpotem, przypominając mi, żebym odprowadził przyjaciela.Obawiała się, że możepomylić drogę, choć Walter zapewniał, że doskonale sobie poradzi.Warunkiklimatyczne sprawiły, że wszystko potoczyło się inaczej.Zawsze zdumiewało mnie, jak bardzo drobne zbiegi okoliczności wpływają na naszeżycie.Nikt nie widzi puzzli, które układają się wolno, ale konsekwentnie, i powodujągwałtowne zmiany.Od godziny siedzieliśmy tylko we dwóch, kiedy od morza nadciągnęła burza.Już oddawna nie widziałem tak potężnej nawałnicy.Walter pomógł mi pozamykać drzwi iokna, a potem spokojnie gawędziliśmy, patrząc na rozdzierające niebo błyskawice
[ Pobierz całość w formacie PDF ]