[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cię\ka? No, znaczy się niebezpieczna. Zarumieniła się lekko. Wiem, \e to głupiobrzmi, ale tak właśnie myślę.Cały dzień w otoczeniu czekoladek.wśród tyluzapachów.Nieśmiałość powoli zaczęła ją opuszczać. Jak pani to robi? Jakimcudem nie opycha się pani tymi wszystkimi pysznościami?Uśmiechnęłam się z rozbawieniem. A skąd pani wie, \e się nie opycham? Jest pani taka szczupła odpowiedziała Alice (w sumie to bez trudumogłabym jej dodać jakieś dwadzieścia kilo). Zakazany owoc skwitowałam ze śmiechem. Kusi najbardziej.Proszęjeszcze się poczęstować.Potrząsnęła głową. Czekolada oznajmiłam. Theobroma Cacao, strawa bogów.Zmieloneziarna kakaowca, chili, cynamon i odrobina cukru dla stłumienia goryczy.Tak dwatysiące lat temu przyrządzali ją Majowie.U\ywali jej podczas ceremonii, dladodania sobie odwagi.Dawali ją swoim ofiarom tu\ przed tym, zanim wyrywali imserce.I pokrzepiali się nią w ciągu wielogodzinnych orgii.Popatrzyła na mnie wytrzeszczonymi oczami. Zatem, jak pani widzi, czekolada mo\e być niebezpieczna uzupełniłam zuśmiechem. Lepiej za du\o nie jeść.Uśmiechałam się te\, gdy wychodziła ze sklepu z tuzinem trufli.Tymczasem w innym \yciu.Francoise Lavery trafiła na pierwsze strony gazet.Wychodzi na to, \e myliłamsię co do kamer bankowych, policja dysponuje bowiem całkiem niezgorszymzestawem zdjęć z mojej ostatniej wizyty i któraś ze współpracownic rozpoznałaFrancoise.Naturalnie dalsze śledztwo wykazało, \e nie ma \adnej Francoise, a jej\yciorys był od początku do końca jedną wielką fikcją.Konsekwencje były raczejdo przewidzenia.W wieczornym dzienniku zamieszczono ziarnistą fotografięgrupową, na której widnieje Francoise, i zasugerowano w artykule, i\ mogły niąkierować bardziej zbrodnicze motywy ani\eli zwykła chęć zysku.Mo\liwe te\,zachłystywał się Paris-Soir", \e mamy do czynienia z pedofilką, która obrała sobieza cel młodych chłopców.Powiedzmy, jak skwitowałaby to Annie.Tak czy inaczej, dziennikarzezwietrzyli sensację i pewnie jeszcze nie raz przyjdzie mi oglądać to zdjęcie, nimemocje opadną.Nie, \eby spędzało mi to sen z oczu.Nikt nie rozpozna Zozie del Alba w szarej myszce z kiepskiego zdjęcia.Problemy z rozpoznaniem Francoisemiałaby równie\ większość jej kole\anek z pracy: wdzięk to ulotne zjawisko i nieprzenosi się na celuloid (dlatego właśnie nigdy nie próbowałam zrobić kariery nadu\ym ekranie).Poza tym osoba na zdjęciu nie przypomina Francoise, tylko znanąmi niegdyś dziewczynę.Dziewczynę, która w St Micheal'son the Green zawszebyła głupim Jasiem.Obecnie rzadko o niej myślę.Biedaczka o brzydkiej cerze, ze stukniętą matką zpiórami we włosach.Jaką miała szansę?Có\, taką samą jak wszyscy.Szansę, którą dostajemy na starcie, tę jedyną.Niektórzy spędzają całe \ycie, szukając wymówek, narzekając na karty i na pró\nomarząc o lepszym rozdaniu, inni zaś idą na \ywioł, podbijają stawkę i blefują ilewlezie.I wygrywają.Wygrywają.Tylko to się liczy.Lubię wygrywać.Jestemwytrawnym graczem.Pytanie brzmi, od czego zacząć.Annie niewątpliwie przydałoby się niecowsparcia; trzeba by umocnić jej pewność siebie, wprowadzić dziewczynkę nawłaściwą ście\kę.Nazwy i symbole 1 jaguara i królika-księ\yca, zapisane markerem na dnie jejtorby, powinny poprawić kontakty z ludzmi, ale moim zdaniem ta dziewczynkapotrzebuje czegoś więcej.Dlatego daję jej Hurakan, czyli Huragan, którywynagrodzi małej doznane upokorzenia.Zapewne Annie tak tego nie odbiera.To dziecko przejawia po\ałowania godnąwielkoduszność: jego zdaniem wszyscy powinni się ze sobą przyjaznić.Jestempewna, \e bez trudu mogłabym ją z tego wyleczyć.Zemsta to potę\ny narkotyk:gdy raz jej posmakujesz, nie zdołasz o niej zapomnieć.Kto jak kto, ale ja coś o tymwiem.O nie, spełnianie \yczeń to nie moja broszka.W moim świecie wszyscypostępują wedle zasady ka\dy sobie".Lecz Annie to prawdziwa perła, niepozornypączek, który przy odpowiedniej pielęgnacji rozkwitnie w piękny kwiat.Wreszciemam okazję spełnić się twórczo.Większość moich dotychczasowych przypadkównie stanowiła dla mnie wyzwania: po có\ artyzm tam, gdzie mo\na się posłu\yćzaklęciem?Bądz co bądz stać mnie na współczucie.Pamiętam, jak to jest być w skórzeofiary.I pamiętam radość płynącą z wyrównania rachunków.Będzie zabawa.4Sobota, 17 listopadaGruby gaduła ma na imię Nico.Dowiedziałam się tego dziś po południu, kiedyprzyszedł na rekonesans.Yanne skończyła akurat jedną partię trufli kokosowych icały sklep przesiąkł ich korzennym, drapiącym w gardle aromatem.Chybawspomniałam, \e nie lubię czekolady, jednak\e ten zapach, gęsty, słodki iniepokojący, działa na mnie jak narkotyk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]