[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcę się z tobą kochać,dziewczyno.Nie chcę żadnej innej kobiety, więcjeśli to nie będziesz ty, będę żył tak samo jakwcześniej.Ale jeśli się z tobą ożenię, nie mogęobiecać, cię nie tknę.- Więc tego nie obiecuj - powiedziała,zaskoczona własnymi słowami.Podeszła i położyła mu dłonie na ramionach natyle silnych, że mogły przełamać ją na pół, mogływziąć ją siłą.bardzo ją zranić.A jednak czuła, jakdrżą pod jej palcami, i to rozproszyło jej obawy.Człowiek, który drżał pod jej dotykiem, nie mógł jejskrzywdzić.Uniosła ku niemu twarz, i niemal opuściła jąodwaga, gdy w jego oczach dostrzegła pożądanie.Nie uciekła tylko dlatego, że nie rzucił się na nią,przynajmniej na razie.- Chcę spróbować, Silasie.Z tobą.Bez względuna to, co mówisz, wierzę, że mnie nie skrzywdzisz.Nie zrobisz tego, prawda?- Nigdy.- Delikatnie położył dłonie na jej talii.-Ale jeśli jeszcze dłużej będziesz stała tak blisko toprzysięgam, że cię pocałuję.Jej oddech stał się szybszy pomimo wszystkichobaw.- Dobrze.Popatrzył na nią, jakby jej nie zrozumiał.- Co powiedziałaś?- Pocałuj mnie, Silasie.Nie musiała powtarzać tego dwa razy.Niemarnował czasu i od razu wziął się do rzeczy.I kiedy jego usta dotknęły jej ust, zapomniałao Harrym, dziedzicu księcia Dorchester.Zapomniała o więzieniu, procesie i pojmaniu przezpiratów.Mógł jedynie myśleć, że Silas niebiańskocałował.A ona od dawna nie miała przyjemnościgościć w niebie.Pocałunek był długi, głęboki i mocny, a jednakchwyciła go za kamizelkę i przyciągnęła do siebie.Dopiero kiedy poczuła jego wzwód, odskoczyła. Ale on się uśmiechał, co w przypadku Silasa byłoniespotykane.- Nie przejmuj się, kochanie.Nie oczekuję, żenatychmiast rzucisz się w moje ramiona.Ale terazwiem, że skoro możesz znieść mój pocałunek,reszta przyjdzie z czasem.- Jesteś pewien? - Dlaczego nagle zaparło jejdech w piersi? I dlaczego chciała, żeby znowu jąpocałował? - Ugodziłam w nogę kuchennym nożemostatniego mężczyznę.który ze mną spał.Uśmiech Silasa przygasł.- Zasłużył na to?- Moim zdaniem tak.On.wziął mnie wbrewmojej woli.Wiele razy.Zacisnął palce na jej talii.- Więc zasłużył.Zasłużył na to i na znaczniewięcej.- Ujął jej podbródek i podniósł głowę.-A jeśli ja na to zasłużę, możesz także dzgnąć mnienożem w nogę.Pozwolę ci nawet zniszczyć tęzdrową, jeśli dzięki temu zostaniesz moją żoną.Jego słowa były tak słodkie, pełne oddania, że dooczu napłynęły jej łzy.- Och, Silasie - powiedziała, zarzucając mu ra-miona na szyję.- Nie zasługuję na ciebie.- Ależ zasługujesz.- Przytulił ją i oparłpodbródek na jej głowie.- Człowiek, który sprawił,że tak o sobie myślisz, był draniem.Pewnego dniaopowiesz mi o nim, żebym mógł sprawić, byś nazawsze o nim zapomniała.Wtedy zaczniemy żyć.Razem.Będziemy mieć dzieci i będziemyszczęśliwi, niech diabeł porwie każdego, kto będziechciał nam w tym przeszkodzić.Tak, kochany, pomyślała, unosząc głowę dokolejnego namiętnego pocałunku.Tak, och, tak.Odrobina niepokoju od czasu do czasuchroni nas przed stagnacją.Fanny (Frances) BurneyCamillaara stała w ładowni Satyra, licząc odzież, którąkobietom udało się zabrać z Chastity.Pozostalipiraci mieli wrócić dziś wieczorem bądz jutro,i chciała być gotowa do sortowania odzieży, którąprzywiozą.Dopiero kiedy przetarła oczy,zauważyła, że w ładowni jest coraz mniej światła.Było popołudnie, kiedy zeszła na dół, a wtedywiększość kobiet omijała ładownię z powodu upału.Teraz pewnie już zmierzchało.Niebawem będziemusiała zapalić lampę.Nagle usłyszała, że ktoś otwiera właz i schodzina dół.Zamarła.Była to pewnie któraś z kobiet, alepo trosze miała nadzieją, a po trosze bała się, żebędzie to Gideon.Unikał jej od czasy tamtej nocy w jej kajucie.Ilekroć próbowała porozmawiać z nim o kwestiachzwiązanych z kobietami, dawał jej jakąś wymijają-cą odpowiedz i zajmował się swoimi sprawami.Chociaż jego zachowanie ją raniło, wmawiałasobie, że tak będzie lepiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]