[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widząc, co się święci, Bobby wykonał rozpaczliwywślizg, lecz ręka Ronniego dotknęła jego kostki ułamek se-kundy wcześniej, zanim stopa Bobby ego przekroczyła granicębazy. Aut! wykrzyknął sędzia.Kibice Lwów podnieśli radosną wrzawę.319Bobby wstał i zmierzył sędziego wściekłym spojrzeniem.Był to może dwudziestoletni wychowawca ze Sterling House,z gwizdkiem i nosem wymazanym kremem przeciwko prysz-czom. Nieprawda! Byłem pierwszy! Przykro mi, Bob odparł chłopak, już nie tonem sędzie-go, lecz wychowawcy. To było świetne uderzenie, ale byłeśtrochę za wolny. Oszukujesz! Dlaczego trzymasz ich stronę? Wyrzucić go! zawołał ojciec któregoś z zawodników.Co to za zachowanie na boisku? Wracaj na ławkę, Bobby. Byłem pierwszy! wrzasnął Bobby. Nawet ślepiec byto zobaczył! Wskazał na mężczyznę, który chciał, żeby usu-nięto go z boiska. A może ten grubas dał ci w łapę, żebyśmyna pewno przegrali? Wystarczy, Bobby. Jak idiotycznie wyglądał ten chło-pak w kretyńskim kapelusiku jakiegoś studenckiego stowarzy-szenia i z gwizdkiem na szyi! Uważaj, co mówisz.Ronnie Olmquist odwrócił się bez słowa, najwyrazniej zde-gustowany kłótnią.Jego Bobby też nienawidził. Oszust z ciebie, i tyle!Był w stanie powstrzymać łzy wściekłości, ale nie potra łukryć drżenia głosu. Ostrzegam cię po raz ostatni powiedział wychowawca. Wracaj na ławkę, usiądz, uspokój się& Ty beznadziejny ucie!Stojąca nieopodal kobieta nabrała głośno powietrza.320 Wystarczy rzucił wychowawca bezbarwnym tonem.Wynocha z boiska.Natychmiast.Bobby odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, ale pokilku krokach przystanął i powiedział przez ramię: Chyba coś narobiło ci na nos.Tylko głupek by tego niezauważył.Wytrzyj go sobie, bo wyglądasz jak palant.W jego uszach zabrzmiało to bardzo zabawnie, ale jakośnikt się nie roześmiał.Smutny John przestępował z nogi nanogę, w swoim ekwipunku łapacza wielki jak dom i poważnyjak zawał serca.Był wzburzony i czerwony jak burak.SmutnyJohn spędził tydzień w obozie Winnie, spał na zbyt krótkichłóżkach, wieczorami słuchał przy ognisku opowieści o duchachi już do końca życia miał być Lwem, nigdy Wilkiem.Jego Bob-by też nienawidził. Co cię ugryzło? zapytał John, kiedy Bobby doczłapałdo bazy.W obu drużynach zapadła śmiertelna cisza.Zawodnicy i ro-dzice przyglądali mu się jak jakiemuś odrażającemu robakowi.Mieli rację, ale z zupełnie innych powodów, niż im się wyda-wało.Wiesz co, John? pomyślał.Może ty byłeś w obozie Win-nie, ale ja za to byłem w Doliznie.Nigdy nie zrozumiesz, coto znaczy. Bobby& Nic mnie nie ugryzło powiedział, nie podnosząc wzro-ku. Zresztą, jakie to ma znaczenie? Przeprowadzam się doMassachusetts.Może tam jest trochę mniej niedowidzącychoszustów. Posłuchaj&321 Daj spokój.Ruszył dalej, wpatrując się w czubki swoich butów.Liz Gar eld nie nawiązywała przyjazni ( Jestem zwykłąszarą ćmą, a nie motylem, który bryluje w towarzystwie mówiła czasem Bobby emu), ale w początkowym okresie pracyw agencji handlu nieruchomościami Home Town utrzymywa-ła całkiem poprawne stosunki z niejaką Myrą Calhoun.Tań-czymy do tej samej muzyki, odbieramy te same stacje, patrzy-my na świat w taki sam sposób tak to określała w swoimjęzyku.Myra była wówczas sekretarką Dona Bidermana, Lizzaś jedyną etatową pracownicą, obsługującą wszystkich agen-tów.W roku 1955 Myra niespodziewanie odeszła, nie podającżadnych powodów, zaledwie kilka miesięcy pózniej Liz objęłajej stanowisko.Od tego czasu pisywały do siebie kartki z życzeniami świą-tecznymi, a niekiedy nawet listy.Myra przeprowadziła się doMassachusetts i otworzyła własną agencję.Pod koniec czerwcaroku 1960 Liz zapytała ją listownie, czy Calhoun Real Estatepotrzebuje wspólnika, który mógłby wnieść niewielki kapitał.Chociaż, z drugiej strony, trzy i pół tysiąca dolarów to nie takieznowu nic.Być może panna Calhoun miała za sobą takie same przej-ścia jak mama Bobby ego, a może nie& W każdym razie wyra-ziła zainteresowanie propozycją i nawet przesłała bukiet kwia-tów.Po raz pierwszy od wielu tygodni, a kto wie, czy nie odlat, Liz Gar eld była naprawdę szczęśliwa.Przeprowadzali sięz Harwich do Danvers w Massachusetts.Przeprowadzka mia-ła się odbyć w sierpniu, żeby Bobby zupełnie inny, spokojny,a niekiedy wręcz ponury zdążył zapisać się do nowej szkoły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]